Zemo zorganizował nocleg w wynajętym mieszkaniu, tym razem jednak upewnił się, że każdy ma gdzie spać i Zora nie musiała się z nikim kłócić o miejsce. Każde z nich spało w osobnym pomieszczeniu, co było wyjątkowym luksusem, jednak Zora i tak nie mogła zasnąć. W jej głowie wciąż kotłowały się myśli, z których zdecydowana większość dotyczyła pewnego superżołnierza. Dziewczyna skłamałaby, gdyby powiedziała, że Bucky nie jest piekielnie przystojny, ale wciąż nie mogła znieść jego charakteru. Był do niej zbyt podobny.
Zora przewracając się po raz kolejny raz w łóżku, uznała, że pora na szklankę wody. Nie przejmując się swoim ubiorem, spała bowiem w przydużej koszulce oraz w majtkach, udała się do kuchni. Nalewając wodę do szklanki usłyszała jednak hałasy dobiegające z jednego z pokoi.
Nie zastanawiając się dwa razy, Zora pobiegła po nóż i uchyliła lekko drzwi do pokoju. Rozejrzała się po pomieszczeniu, ale nie znalazła żadnego agenta Hydry. Na środku pokoju wśród rozrzuconej pościeli leżał półnagi Bucky, wyglądał jakby dręczyły go jakieś koszmary. Ciało miał spocone i ciężko dyszał. Zora nie wiedząc co zrobić uchyliła okno, aby wpuścić świeżego powietrza, jednak widząc, że to nic nie daje spanikowana przyniosła szklankę wody i chlusnęła nią w śpiącego superżołnierza.
Bucky obudził się nagle i widząc postać stojącą nad jego łóżkiem z nożem w ręku złapał ja za szyję i przycisnął do ściany. Przerażona Zora upuściła nóż i jęknęła cicho z bólu.
- Bucky, przepraszam... To ja, Zora, proszę... Puść mnie...
W oczach Buckiego zgasło szaleństwo, a jego uścisk wokół szyi dziewczyny się poluźnił. Zora z trudem złapała oddech.
- Cholera jasna, przepraszam Cię Zora, to był odruch... – zaczął przepraszać Bucky przeczesując jedną ręką swoje zmierzwione włosy.
- Nic się nie stało, to ja przepraszam, nie powinnam była Cię budzić. Spanikowałam, bałam się, że to Hydra, albo ten idiota Ted... - Zora przełknęła zbierające się w niej łzy, po czym opuściła głowę widząc, że Bucky stoi przed nią w samych bokserkach.
Na twarz Buckiego wylał się rumieniec.
- Poczekasz chwile w salonie? – powiedział do dziewczyny łapiąc ją za ramiona i dłonią podnosząc jej twarz ku swojej, aby złapać z nią kontakt wzrokowy - Za chwilę przyjdę, muszę tylko... coś na siebie założyć.
Zora pokiwała głową i wyszła z pokoju, a Bucky wzdychając ciężko sięgnął po szare spodnie dresowe i luźny t-shirt, który i tak opinał się na jego rozbudowanej klatce piersiowej.
Kiedy wszedł do salonu, dziewczyna siedziała na kanapie z twarzą schowaną w dłoniach. Bucky przysiadł się do niej i pogładził jej ramiona. Zora podniosła twarz i spojrzała na niego pytającym wzrokiem. Bucky przez chwile milczał, zastanawiając się co chce powiedzieć, ale w końcu zaczął cichym głosem.
- To był koszmar, ale inny niż zwykle. Do tej pory śniły mi się moje... moje zlecenia, które zrealizowałem za czasów Hydry, za czasów, kiedy byłem Zimowym Żołnierzem. Ale teraz... teraz śniło mi się coś, co się nie wydarzyło – Bucky zawahał się, nie wiedząc czy może kontynuować, jego głos ugrzązł mu w gardle, a Zora widząc, że jest mu ciężko o tym mówić przytaknęła mu głową.
- Chyba wiem o czym mówisz. Też mam swój powracający koszmar – Zora mówiąc ostatnie zdanie cały czas patrzyła mu prosto w oczy, ale ściszyła głos prawie do szeptu.
- Jeżeli to Ci pomoże, to możesz mi o nim opowiedzieć – powiedział delikatnie Bucky.
- Wiesz... Nie sądzę, żeby to Tobie pomogło... - odpowiedziała mu Zora odwracając wzrok od superżołnierza.
Bucky poczuł jak przez jego ciało przechodzi zimny dreszcz na myśl, że to on może być źródłem koszmarów dziewczyny. Teraz to on schował twarz w swoich dłoniach i próbował walczyć z narastającą bezsilnością. Zora widząc jak Bucky przeżywa całą sytuację postanowiła kompletnie opuścić ścianę, która do tej pory ich dzieliła.
- Bucky?! Proszę, spójrz na mnie – powiedziała Zora łapiąc go za ręce – To nie Twoja wina, to Hydra zmusiła Cię do tego. Mój koszmar był o Zimowym Żołnierzu, a nie o Tobie. Nie jesteś już Zimowym Żołnierzem, jesteś Bucky...
- Był?
Zora zaczerwieniła się lekko.
- Do tej pory ten koszmar wracał każdej nocy, ale kiedy pojawiliście się z Zemo i Samem w moim życiu... Coś się zmieniło... Nie wiem co... Ale... Już chyba się nie boję – powiedziała jąkając się lekko Zora - Wręcz przeciwnie.
Bucky zarumienił się na to stwierdzenie dziewczyny. Do tej pory wzbudzał tylko strach i świadomość, że może dawać komuś poczucie bezpieczeństwa sprawiła, że poczuł na sercu ulgę. Spoglądając Zorze prosto w oczy zawahał się przez chwilę, ale postanowił się odezwać:
- Dziękuję, że mnie obudziłaś... To było straszne... Śniło mi się, że byłem Zimowym Żołnierzem i miałem zlecenie na Blade Ghosta... Ale tym razem udawało mi się go... Cię zabić... Proszę, nie zrozum mnie źle, nie chcę, żebyś znów się mnie bała. Chyba po prostu boję się, że Hydra dopnie swego i skrzywdzi Cię w jakikolwiek sposób.
Zora uśmiechnęła się do superżołnierza i poczochrała go po włosach.
- Nie boję się, zawdzięczam Ci życie, ale jeżeli myślisz, że to oznacza jakieś zawieszenie broni między nami... To się grubo mylisz!
- Nie śmiem o nic prosić, chociaż nie, jest jedna rzecz... Następnym razem postaraj się mnie obudzić bez użycia wody... - powiedział Bucky uśmiechając się zalotnie.
Zora przewróciła tylko oczami, po czym udała się do swojego pokoju, aby spróbować zasnąć. Gdyby w tamtym momencie obróciła głowę, zauważyłaby, że Bucky bacznie obserwuje jej powabne ciało, które opuściło kanapę. Ale w tamtym momencie, nie odważyła się spojrzeć, aby nie zwiększyć tęsknoty za ciepłem jego ciała, które promieniowało, kiedy siedzieli tak blisko siebie.
Bucky siedział na kanapie jeszcze paręnaście minut patrząc na dłonie, które jeszcze przed chwilą trzymała Zora, po czym również wrócił do swojego pokoju zapadając w spokojny i regenerujący sen.
***
CZYTASZ
Blade Ghost || James „Bucky" Barnes
FanficBucky, Sam oraz Zemo poszukują hakera, który byłby w stanie włamać się do bazy danych kontrolowanej przez Hydrę. Problem polega na tym, że to praca w terenie, a hakerzy zazwyczaj niechętnie wychodzą poza cztery ściany. W ten sposób trafiają na 25-le...