19.

1.5K 101 4
                                    

To było ciepłe i słoneczne południe. Brooklyn skąpany był w promieniach wiosennego słońca i gdyby nie okoliczności Zora uznałaby ten dzień za piękny. Stała właśnie pod drzwiami jej rodzinnego domu i zastanawiała się czy zapukać, czy zadzwonić do drzwi. Nim jednak się zdecydowała w drzwiach stanęła jej matka.

- Zora?

- Cześć mamo, dawno się nie widziałyśmy – odpowiedziała jej z wymuszonym uśmiechem dziewczyna.

- Jeżeli potrzebujesz pieniędzy, to nie licz na mnie... - odpowiedziała jej matka wciąż jedynie uchylając drzwi, jakby spodziewała się natarcia ze strony córki.

Zora wzdrygnęła się na słowa matki, spodziewała się oschłego spotkania jednak nic nie mogło jej przygotować na takie powitanie. Podświadomie przejechała dłonią po mikrofonie, jakby chciała uzyskać odrobinę komfortu ze strony znajdujących się po drugiej stronie mężczyzn. Szybko jednak skarciła się w głowie za ten ruch, który dla wprawionego oka mógł spalić całą intrygę.

- Dziękuję mamo za troskę, ale nie potrzebuję pieniędzy, chciałam... Chciałam po prostu się spotkać, minęło tyle lat – powiedziała Zora starając się zachować spokojny i przyjazny ton głosu.

- Wejdź do środka, bo sąsiedzi zaczną się dziwnie patrzeć.

Becky otworzyła drzwi i rozglądając się po okolicy wpuściła córkę do środka. To było coś, czego Zora nienawidziła w matce, zawsze bardziej przejmowała się opinią sąsiadów i często cierpiała na tym jej najbliższa rodzina. Wchodząc do korytarza Zora rozejrzała się po pomieszczeniu.

- Zrobiłaś remont – bardziej stwierdziła, niż zapytała Zora.

- Nie mogłam tkwić w przeszłości całe życie, siadaj – odpowiedziała jej matka wskazując na nową kanapę znajdującą się w salonie, po czym przyniosła imbryk świeżo zaparzonej herbaty – Co u Ciebie słychać?

W pytaniu matki Zora nie potrafiła doszukać się szczerej troski o jej los, pytanie zdecydowanie było grzecznościowe, ale zgodnie z planem nie chciała wywoływać kłótni. Miała misje i musiała ją zrealizować.

- Wszystko dobrze, na co dzień mieszkam w Japonii.

- Czyli nic się nie zmieniło – stwierdziła matka, która wiedziała, że córka uciekła do Japonii i tam rozpoczęła nowe życie – Gdzie pracujesz?

Zora lekko się skrzywiła na myśl, że to początek przesłuchania pełnego kąśliwych uwag, ale szybko przybrała neutralny wyraz twarzy.

- Jestem informatykiem w korporacji.

- Oczywiście, nie wiem po co pytałam. Zawsze robiłaś to, co David... - w słowach Becky kipiało aż od jadu i ironii, Zora z trudem przełknęła ślinę, ale nie skomentowała i nic nie odpowiedziała.

Zora popijała właśnie herbatę, żeby ukryć zdenerwowanie. Matka zawsze miała problem z jej bliskim kontaktem z ojcem i widać po tylu latach nic się nie zmieniło.

- Co słychać o Teda? – nagłe pytanie Becky wytrąciło Zorę z równowagi powodując, że dziewczyna zakrztusiła się gorącym napojem.

- Nie mam pojęcia.

- Nie jesteście już razem?

- Nie.

- To bardzo zła wiadomość! Masz kogoś?

Zora czuła jak stróżka potu spływa jej po plecach, jeszcze jedno pytanie o jej życie miłosne i zapadnie się pod ziemię. Matka wiedziała o Tedzie, uwielbiała go.

- Nie mam.

- Każda kobieta powinna znaleźć sobie męża... W Twoim wieku już spotykałam się z Davidem, a Ted, on był idealny. Naprawdę nie rozumiem, czemu go zostawiłaś. On tak bardzo cierpiał...

Zora przemilczała uwagę, ale najwyraźniej to nie zamknęło ust jej matki, która usilnie próbowała ciągnąć niezręczny temat.

- Musisz pomyśleć o przyszłości, kiedyś nie będzie mnie na świecie i do kogo zwrócisz się o pomoc? Wiesz Zora, że możesz liczyć na moją szczerość. Nie jesteś już najmłodsza, a do tego no cóż... żadna z Ciebie partia, żeby wybrzydzać i przebierać w mężczyznach...

Zora znów wzdrygnęła się na słowa matki. Potrafiłaby je olać, gdyby nie fakt, że miała świadomość, że całej dyskusji przysłuchuje się Bucky. Czuła się upokorzona i znieważona opinią matki. Była przecież młoda i może nie była pięknością w oczach matki, ale przecież była kiedyś z Tedem, więc chyba nie była jakąś straszną poczwarą.

Po drugiej stronie podsłuchu Bucky zacisnął szczękę na słowa Becky. Nie znał kobiety, ale zdawał sobie sprawę, że była bardzo toksyczną osobą i kompletnie nie dziwiło go, że Zora wolała uciec niż mieszkać z własną matką. Gdyby tylko mógł w tym momencie powiedzieć coś do Zory, to powiedziałby jej jak bardzo nie zgadza się ze słowami jej matki.

Zora popijała herbatę i kiwała głową na wszystkie słowa matki, aby jej nie rozdrażnić. Starała się nie skupiać na tym, co mówi i jaką opinię ma o własnej córce, ale mimo wszystko z każdą minutą Zora czuła się coraz bardziej przygnębiona.

- To jak, zostaniesz na obiad? – pytanie matki wyrwało ją z zamyślenia.

- yyy jasne, nie mam dziś żadnych planów.

- No tak, to akurat mnie kompletnie nie dziwi. Rozgość się, a ja zajmę się jedzeniem.

Becky udała się do kuchni, a Zora postanowiła rozejrzeć się po mieszkaniu. To była idealna sytuacja. Została sam na sam z przedmiotami ojca, ale nie wiedziała od czego musi zacząć. Rozglądając się po pomieszczeniu zauważyła niewielkie ślady po ich starym życiu, a już kompletnie nie było żadnych śladów po niej. Matka starannie pozbyła się wszelkich pamiątek, które mogłyby przypomnieć o dziecku, które zabrało jej ukochanego męża. Po paru chwilach odnalazła jednak karton pełen starych przedmiotów należących do ojca, a wśród nich, jego notes. Szybko schowała notes do kieszeni i wróciła do salonu.

- Obiad za chwilę będzie gotowy, czy możesz nakryć do stołu? – zapytała matka widząc Zorę, ale dziewczyna nie zdążyła nawet odpowiedzieć, gdy po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka.

Matka uśmiechnęła się tajemniczo, a Zora poczuła jak jej tętno przyśpiesza. Starała się nasłuchiwać, ale jedyne co usłyszała, to głos Becky.

- Miło Cię widzieć. Wejdź, jest w salonie.

Głos matki był przyjazny, wręcz ociekał słodyczą. Coś, co Zora mogła tylko zaobserwować, kiedy Becky rozmawiała z innymi ludźmi, nigdy z nią.

Zora starała się zająć układaniem talerzy na stole, kiedy do pomieszczenia wróciła matka z kimś jeszcze. Zora poczuła się, jakby miała za chwilę zasłabnąć.

- Ted?! Co Ty tutaj robisz?

Po drugiej stronie podsłuchu Bucky, Zemo oraz Sam siedzieli w napięciu oczekując na jakikolwiek sygnał. Pojawienie się Teda zdecydowanie komplikowało sprawy i z pozoru prosta akcja mogła okazać się śmiertelnie niebezpieczna.

***

 ***

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Blade Ghost || James „Bucky" BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz