Zora poczuła dziwne kołysanie, które delikatnie wybudziło ją ze spokojnego snu. Zanim jednak otworzyła oczy poczuła ogarniające ją ciepło, spokojne bicie serca i męski zapach, którym mogłaby się napawać do końca swoich dni. Zora nieśmiało otworzyła oczy, żeby przypadkiem nie spłoszyć tego, co mogło być jej sennym marzeniem. Jej oczom ukazała się szeroka i umięśniona klatka piersiowa Buckiego, który ostrożnie niósł ją z samolotu do podstawionego samochodu. Bała się spojrzeć mu w oczy, aby nie popsuć tej chwili, w której mogła bez skrupułów przytulać się do superżołnierza, dlatego jedynie zerknęła na jego idealną szczękę i zadbany zarost. Zora przymknęła ponownie oczy i będąc wciąż w pół-śnie wyobraziła sobie jak całuje jego szyję, która znajdowała się teraz w zasięgu jej ust i mimowolnie uśmiechnęła się na tę myśl. Bucky spojrzał na śpiącą i uśmiechającą się Zorę i z trudem powstrzymał się przed pocałowaniem jej w czoło.
Kiedy dojechali już na miejsce Zora już nie spała. Z przykrością zauważyła, że nie leży w ramionach Buckiego, po czym skarciła sama siebie w myślach. Nie mogła sobie pozwolić na jakieś miłostki i zauroczenia, była przecież na misji, a nawet można powiedzieć, że w pracy. Do tego polowała na nią cała Hydra i jej eks-partner – Ted.
W siedzibie znajdowało się wystarczająco dużo pomieszczeń, aby każdy spędzał czas osobno. Bucky bez rozpakowywania rzeczy udał się z dokumentacją w zaciszne miejsce, aby spokojnie notować spostrzeżenia. Zemo natomiast udał się do miasta odwiedzić paru przyjaciół, którzy mogliby mu pomóc rozszyfrować plany Hydry. Zora pozbawiona dokumentacji była skazana na towarzystwo Sama, które po czasie okazało się być bardzo przyjemne. Po paru chwilach mało zobowiązującej rozmowy przeszli na bardziej ciekawe tematy i szybko zorientowali się, że świetnie się dogadują.
Zora zorientowała się nagle, że musiało upłynąć już parę godzin od ich przybycia do posiadłości, a Bucky wciąż siedział sam.
- Myślisz, że powinniśmy iść po Buckiego? Nic nie jadł od wielu godzin... - zagadała Zora.
- Daj spokój, to dorosły człowiek – powiedział Sam, po czym widząc, że nie przekonał Zory dodał – Jeżeli będzie czegoś potrzebować, to na pewno przyjdzie. Nie zagłodzi się na śmierć. Z resztą, możliwe, że poszedł spać. Przez cały lot nie spał, tylko czytał dokumentację.
Zora zamiast poczuć się lepiej, poczuła ogromne wyrzuty sumienia, że zrzuciła prace z dokumentacją na Buckiego. Sam widząc, że dziewczyna wciąż się przejmuje rozejrzał się po pomieszczeniu, zatrzymując wzrok na barku.
- Co powiesz, żeby rozbić barek Zemo? Mogę się założyć, że ma same drogie alkohole – zaproponował z uśmiechem Sam.
- Nie pogardzę szklaneczką czegoś mocniejszego – odpowiedziała Zora i wstała z kanapy, aby pomóc Samowi znaleźć szklanki.
Po paru godzinach siedzieli na tych samych kanapach głośno się śmiejąc.
- SAAAAAM!! SAAAAAAAM, A KOJARZYSZ TEN KAWAŁEK... „HUNGRYYYYYY EYES... TYTYRYTY TY TY RY RY RYYYYYY" – wykrzyczała Zora próbując przekrzyczeć lecącą w tle muzykę.
- OCZYWIŚCIE, ŻE ZNAM, ALE MUSIAŁABYŚ ZOBACZYĆ JAK BUCKY TO ŚPIEWA – odpowiedział jej równie głośno Sam po czym zaczął się śmiać.
Kiedy się przekrzykiwali i śpiewali, nie zauważyli jak do salonu wchodzi lekko rozbawiony Bucky. Ucieszyło go, że Sam i Zora się dogadują i po chwili poczuł delikatne, ale dosadne ukłucie zazdrości. Zora nigdy się przy nim tak nie śmiała.
- Czy możecie być trochę ciszej? – zawołał lekko zirytowany.
- BUCKYYYYYYY, CHODŹ DO NAS. ZOBACZ CO ZEMO TU MA – powiedziała szczerze uradowana Zora wskazując na całą masę alkoholu i całą masę utworów w wersji karaoke na telewizorze.
CZYTASZ
Blade Ghost || James „Bucky" Barnes
FanfictionBucky, Sam oraz Zemo poszukują hakera, który byłby w stanie włamać się do bazy danych kontrolowanej przez Hydrę. Problem polega na tym, że to praca w terenie, a hakerzy zazwyczaj niechętnie wychodzą poza cztery ściany. W ten sposób trafiają na 25-le...