17.

1.8K 112 16
                                    

Zora widząc, że Bucky poszedł spać rozejrzała się po salonie. Po ich wczorajszej imprezie nie było śladu i była bardzo wdzięczna Buckiemu, że o wszystkim pomyślał. Nagle jej oczy dostrzegły zostawiony przez superżołnierza notes. Wiedziała, że nie powinna zaglądać do niego bez pytania, ale z drugiej strony to notes, w którym Bucky robił notatki na temat dokumentacji i była ciekawa jego przemyśleń. Z zaskoczeniem zauważyła, ile stron już zapisał. Od razu dostrzegła, że wziął sobie jej prośbę do serca i skrupulatnie przeglądał nudne papierzyska. Bucky miał świetny dar obserwacji i z każdą stroną notatek Zora zaczynała rozumieć coraz więcej. W pewnym momencie trafiła na notatkę z przepisanym fragmentem dokumentacji, gdzie superżołnierz podkreślił wszystkie wyrazy zawierające literówkę „baxa" – zamiast „baza", „estymofany" – zamiast „estymowany", „czes" – zamiast „czas", „kalkulasja" – zamiast „kalkulacja". Bucky nie mógł jednak zauważyć, tego, co było oczywiste dla Zory. Ostatnim słowem, które nie pasowało w podanym fragmencie była zmienna „Y", która została nieprawidłowo zapisana w kodzie. Jej ojciec był tylko człowiekiem, ale przywiązywał ogromną wagę do prawidłowej dokumentacji i ilość błędów w tym fragmencie pozwalała Zorze mieć nadzieję, że to jakaś ukryta wiadomość.

Zora wypisała na osobnej kartce wszystkie słowa, jedno pod drugim, kiedy nagle zauważyła, że pierwsze litery tworzą imię „Becky", czyli imię jej matki. Dziewczyna pobladła zdając sobie sprawę, że nie uniknie kontaktu z osobą, przed którą uciekła z domu. W nadziei na znalezienie innego rozwiązania, Zora zaczęła wertować pozostałe strony notesu, ale nie mogła znaleźć nic więcej, co mogłoby odnosić się do jej matki. Jednak wertując notes trafiła na pozostałości strony, którą Bucky wcześniej wyrwał i wrzucił do ognia. Zrobił to jednak bardzo szybko i nie zauważył, że część słów wciąż można było odczytać.

„Zora nigdy nie będzie"

Zora miała już wystarczająco spaprany humor i jedyne co jej przychodziło do głowy to słowa jej własnej matki, które słyszała przez większość swojego życia:

„wystarczająco dobra", „piękna", „warta uwagi", „kimś więcej", „kochana".

Ze łzami w oczach rzuciła notes na kanapę i pobiegła do swojego pokoju. Miała sobie za złe, że pozwoliła sobie na jakiekolwiek uczucia względem Buckiego.

- Jaką ja jestem idiotką! Głupia, brzydka i zakompleksiona dziewczyna, która poleciała na jakąkolwiek oznakę zainteresowania ze strony faceta. Jak ja mogłam tak stracić czujność, przecież on tylko ratuje mi tyłek, bo musi... bo inaczej misja nie wypali – Zora leżała na swoim łóżku i wciąż płacząc nie mogła przeboleć, że dała się ponieść emocjom i zauroczeniu.

- Cholera! Dość! Płacząc, tylko udowadniam, że ma rację. Pora na profesjonalną Zorę, zero picia, zero flirtowania, zero przypałów. Tylko misja, tylko praca, a po wszystkim uciekam do Japonii albo zaszyję się gdzieś w Europie...

Zora wstała z łóżka i poszła do łazienki, przemyła twarz, zrobiła makijaż, żeby zakryć ślady po płaczu i nałożyła mentalną maskę na swoje wygłuszone już emocje. Kiedy Zemo wrócił, Sam oraz Zora siedzieli już w salonie. Zora postanowiła realizować swój pełen profesjonalizmu plan i odezwała się do Barona nie czekając na superżołnierza.

- Musimy wracać do Nowego Jorku. Według dokumentacji Becky ma jakieś informacje. Podejrzewam, że może chodzić o stary notes mojego ojca.

- Becky? – zapytał Sam.

- Matka Zory – odpowiedział krótko Zemo i spojrzał na dziewczynę – Według Teda, poluje na Ciebie cała Hydra, zorientowali się, że jesteś ważnym ogniwem w rozwikłaniu zabezpieczeń systemu i będą próbowali Cię zabić.

- Jestem pewien, że dom Twojej matki jest pod ścisłą obserwacją Hydry. Nie możesz tam iść – dodał Bucky wchodząc do pokoju i ściągając kurtkę, ale Zora nawet na niego nie spojrzała.

- Nie mamy wyboru, z resztą, nie jestem dzieckiem i świetnie sobie radzę z bronią.

- Zora... - zaczął Bucky – ...to zbyt niebezpieczne...

- Pozwól, że sama zadecyduje o swoim życiu i o tym co jest bezpieczne, a co nie – odpowiedziała mu Zora i po raz pierwszy tego wieczora spojrzała mu prosto w oczy.

Z jej oczu biła złość i determinacja, a twarz Buckiego z trudem ukrywała zdziwienie.

- Zora, jesteśmy zespołem i każdy ma prawo przejmować się Twoim życiem i zdrowiem... – wtrącił się Zemo – ...ale masz rację, nie mamy wyboru. Nie możemy wejść razem z Tobą, to może tylko podnieść czujność Hydry, dlatego założymy Ci podsłuch i wkroczymy, kiedy sytuacja zrobi się niebezpieczna.

- Poradzę sobie sama! – odpowiedziała wciąż rozzłoszczona Zora.

- Nie wątpię, tak samo jak poradziłaś sobie ze mną i z Samem na dachu w Tokio – dodał zirytowany Bucky. Nie wiedział w co pogrywa Zora, ale bardzo mu się to nie spodobało.

- Znowu wróciliście do darcia kotów? – zapytał lekko rozbawiony Sam.

- ZAMKNIJ SIĘ! – krzyknęli jednocześnie Bucky i Zora.

- Okej, okej, pójdę sprawdzić, czy nie ma mnie w innych pokojach, a wy się tu pozabijajcie, przynajmniej ułatwicie Hydrze zadanie – odpowiedział Sam i wycofał się z salonu.

Zemo pokręcił tylko głową i kazał się wszystkim spakować, z rana czekał ich kolejny prywatny lot, tym razem do Nowego Yorku.

Zora nie oglądając się na Buckiego wstała i poszła do pokoju. Bucky natomiast wściekł się na siebie, że pozwolił sobie wybuchnąć przy Zorze. Zaczął analizować każde słowo, które do tej pory wypowiedział przy Zorze, aby zrozumieć, gdzie popełnił błąd. Jednak nie był w stanie nic zrozumieć.

Zemo widząc, że Bucky ewidentnie przejmuje się całą sytuacją postanowił mu trochę pomóc.

- Zora miała ciężkie dzieciństwo, jej matka nigdy nie darzyła jej miłością. Becky nigdy nie chciała mieć dzieci, ale David nie potrafił odpuścić, trochę się między nimi zaczęło psuć. Kochała go ponad życie i chciała mu dać, to, czego tak bardzo pragnął, myśląc, że to naprawi ich kulejący związek. Kiedy na świecie pojawiła się Zora, Becky z trudem przyjęła fakt, że David nie widzi świata poza swoją córką, spychając tym samym żonę na ostatnie miejsce. Becky była po prostu zazdrosna i nie pozwalała o tym zapomnieć dziewczynce. Zora dorastała w poczuciu wiecznego odrzucenia, jedynie ojciec był dla niej gwarantem bezpieczeństwa i miłości. Kiedy umarł... Musiałem jej pomóc, nie mogłem patrzeć jak jej własna matka obwinia ją o śmierć męża.

- Nie wiedziałem... Myślisz, że ta wizyta w domu jej matki to dobry pomysł? – zapytał zdołowany Bucky.

- Myślę, że to nasza jedyna szansa, żeby zdobyć klucz do systemu i szansa dla Zory, żeby w końcu rozliczyć się z pewnym rozdziałem w swoim życiu. Bez tego nigdy nie stanie na nogi.

Bucky pokiwał głową ze zrozumieniem. Zemo natomiast wiedząc, że czeka go cała noc przygotowań do wylotu przeprosił Buckiego i udał się do gabinetu, z którego zaczął wykonywać telefony. Bucky siedział przez chwilę w ciszy przestronnego salonu, zebrał dokumentację i notes, które wcześniej zostawił, po czym udał się do pokoju i kopnął leżącą na ziemi nierozpakowaną torbę. Ale nic mu to nie pomogło, bo wciąż czuł się fatalnie.

***

***

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Blade Ghost || James „Bucky" BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz