15.

1.9K 124 77
                                    

Alkohol pozwolił Zorze odrobinę się rozluźnić i kiedy wrócił Zemo zrobili szybkie spotkanie.

- Nie możemy dłużej biegać po Tokio bez żadnego planu. Udało nam się spotkać z Black Knightem, ale nic nam to nie dało... - powiedział Baron.

- Nie zgadzam się – przerwała mu Zora, a pozostali spojrzeli na nią z wyraźnym pytaniem na twarzach.

- Jeżeli masz na myśli to, że dało nam to parę ran i siniaków, to uwierz, że przeżyłbym bez nich – odpowiedział ironicznie Sam.

- Sam, zamknij się i daj jej dokończyć – zirytował się Bucky.

Zora uśmiechnęła się lekko do superżołnierza w podziękowaniu, po czym kontynuowała:

- Ted zdradził mi niechcący, że zna klucz do systemu mojego ojca.

- Zdradził Ci co to za klucz? – zapytał niepewnie Zemo.

- Nie był aż taki głupi, ale mam pewne podejrzenie kto jest tym kluczem.

- Masz na myśli „co", a nie „kto"?! – wtrącił Sam.

- Wiem co mówię i Black Knight chce ją zabić... - powiedziała cicho Zora.

- Kolejna tajemnicza postać? Jaki ma pseudonim, niech zgadnę Light Saber, albo Sailor Moon?! – powiedział zirytowany Sam.

Zora zamilkła nie wiedząc co powiedzieć. Sam zaśmiał się pod nosem, a Zemo wstał, by nalać sobie szklankę whiskey. Wokół zapanowała ciężka cisza, a Zora nie mogła wciąż się zebrać, żeby powiedzieć prawdę.

- Ty jesteś kluczem do tego systemu, prawda? – zapytał nagle Bucky przerywając gęstą ciszę – To Ciebie ma zabić Black Knight?

- Obawiam się, że tak – odpowiedziała Zora spuszczając głowę.

Zemo nie potrzebował więcej informacji, to był idealny moment, żeby ewakuować się z Japonii i znaleźć się w bardziej bezpiecznym miejscu. Baron miał olbrzymią sieć kontaktów, a także posiadał odpowiednie zasoby, aby być przygotowanym na każdą okazję. Znikając w ciągu dnia potrafił załatwić praktycznie wszystko i tym sposobem parę minut później cała czwórka znajdowała się na lotnisku. Pakowali się właśnie do prywatnego samolotu, którym mieli zostać przetransportowani do kryjówki Zemo znajdującej się na Litwie.

Zora rozsiadła się w skórzanym fotelu małego, ale luksusowego samolotu. Była zmęczona, ale nie na tyle, żeby od razu zasnąć tak jak zrobił to Sam i Zemo. Obserwowała przesuwające się za oknem chmury, kiedy nagle odwróciła głowę w stronę Buckiego.

Z ledwo ukrywanym zachwytem obserwowała jak superżołnierz z pełnym skupieniem polerował swoje metalowe ramię. Dopiero w takich chwilach jak ta, mogła spokojnie podziwiać nie tylko jego przystojną twarz, ale też piękne, wyrzeźbione ciało. Bucky czując czyjś wzrok na sobie przerwał czynność i spojrzał w stronę dziewczyny. Przez chwile ich zaciekawione spojrzenia spotkały się. Zora jednak odwróciła głowę, gdy poczuła, jak się rumieni i wyciągnęła z plecaka dokumentację systemu, aby ukryć zmieszanie.

- Masz już pomysł jak złamać ten system? – zapytał Bucky przerywając nieznośną ciszę.

- Jedyne co mam, to zmartwienia... - odpowiedziała nagle Zora.

Bucky ściągnął brwi i spojrzał zaniepokojony na dziewczynę, której twarz odzwierciedlała ilość stresu i zmartwień, które ostatnio na nią spadły.

- Chcesz pogadać? – ciepły głos Buckiego wyrwał Zorę z zamyślenia.

- Sama nie wiem, chyba to najrozsądniejsze, ale nie wiem od czego zacząć – odpowiedziała patrząc mu prosto w oczy.

Jej szczerość uderzyła Buckiego i szybko zrobiło mu się żal dziewczyny. Mimo, że nie znał jej bardzo dobrze, spędzał z nią coraz więcej czasu i czuł rosnącą między nimi więź. Nawet jeżeli nie potrafił nazwać, tego, co między nimi się rodziło, czuł się odpowiedzialny za Zorę, za jej zdrowie i dobre samopoczucie. Chciał, żeby zawsze była szczęśliwa, a w obecnej sytuacji, nie było to łatwe.

- Możesz zacząć od początku, albo jeżeli tak wolisz, od końca... Jak się czujesz? – zapytał.

- Jestem przytłoczona tym co się dzieje. Wiem, że to niemożliwe, ale chciałabym, żeby wszystko było jak dawniej...

- Wiem coś o tym... Też tęsknię za tym co było – dodał nagle Bucky.

- Przepraszam, nie przeżyłam nawet połowy tego co Ty, nie powinnam była narzekać.

- Ej kotku, nie możesz dewaluować swoich przeżyć. To, że przeszliśmy przez zupełnie inne rzeczy nie umniejsza Tobie, ani Twojemu cierpieniu.

Dopiero po chwili dotarło do niej w jaki sposób się do niej odezwał.

- Kotku? – zapytała Zora uśmiechając się wyzywająco.

- Nie łap mnie za słówka... - odpowiedział jej sucho superżołnierz, ale widząc jak uśmiech schodzi z jej twarzy, ucieszył się w środku na myśl, że mogło jej się to podobać – Wracając do tego co ważne... Myślę, że za dużo od siebie wymagasz. Masz prawo czuć się niepewnie... Jeżeli jest coś... Jeżeli mógłbym jakoś Ci pomóc, to daj mi znać. Nie lubię patrzeć, jak się męczysz.

Zora ponownie spojrzała na Buckiego i uśmiechnęła się szczerze. Nagle uśmiech poszerzył się i piszcząc z radości, złapała go za twarz i pocałowała w usta.

- BUCKY, JESTEŚ GENIALNY!!!

Bucky siedział zszokowany reakcją dziewczyny, nie miał czasu nawet zastanowić się co poczuł, kiedy złączyli się na ułamek sekundy w szybkim pocałunku, ale wiedział, że już mu brakowało jej pełnych, gorących i miękkich ust.

Zora uznała, że lepiej będzie, jeżeli nie będzie wracać do pocałunku, zwłaszcza, że Bucky nie nalegał, żeby mu wyjaśnić, co się właściwie stało. Zamiast tego podała dokumentację Buckiemu z zadowoloną z siebie miną.

- Powiedziałeś, że chcesz mi pomóc, tak? – zapytała i widząc, że superżołnierz kiwa potwierdzająco głową kontynuowała – Jesteś bystry Bucky, trochę mnie już znasz, znasz moją historię, nie znasz się na komputerach...

- Do czego zmierzasz? – zapytał lekko zestresowany Bucky.

- Do tego, że idealnie nadajesz się, żeby znaleźć w dokumentacji coś, co skojarzy Ci się ze mną! – powiedziała podekscytowana Zora.

- Nie wiem, czy to ma sens... Nie znam się na systemach, na kodowaniu, na technologii...

- To właśnie Twoja przewaga, Bucky! Możesz zauważyć coś, bez wnikania co dany element oznacza od strony kodu – próbowała namówić go Zora.

- Dobrze, przejrzę to i zrobię jakieś notatki, a Ty się zdrzemnij, kotku – powiedział Bucky i wstał, żeby się przesiąść.

Wiedział, że siedząc koło Zory, nie będzie mógł skupić się na dokumentacji. Zora natomiast przymknęła oczy i przypominając sobie, że znów nazwał ją „kotkiem" uśmiechnęła się sama do siebie zasypiając.

***

***

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Blade Ghost || James „Bucky" BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz