Skoro świt pakowali się już do samochodu, który miał ich zabrać na lotnisko. W aucie panowała niczym niezakłócana cisza. Ogólne zmęczenie ciągłymi podróżami oraz wczorajsza kłótnia sprawiały, że nikt zbytnio nie był rozmowny. Bucky nie wiedząc, co zrobił źle postanowił udawać, że nic się nie stało. Chociaż w głębi duszy przeczuwał, że coś się między nim, a Zorą zmieniło. Zora natomiast za wszelką cenę starała się unikać superżołnierza.
Po wielu godzinach lotu znaleźli się w Nowym Jorku, gdzie czekało na nich kolejne podstawione auto, które znów wiozło ich do kolejnej kryjówki zorganizowanej przez Barona. Zora już przywykła, że praktycznie codziennie znajduje się w innym miejscu na świecie, zupełnie tak, jakby żadne z tych miejsc nie było w stanie stać się jej domem. Z każdą chwilą stawała się coraz bardziej rozgoryczona, co skrupulatnie ukrywała przed resztą. Była na skraju załamania i cholernie się bała odwiedzin u matki. Nie widziała jej już parę lat i kompletnie nie wiedziała, czego się spodziewać, ale za wszelką cenę ukrywała swój strach, tak, by jeszcze bardziej zamknąć się w skorupce, którą uporczywie budowała.
Zora rozejrzała się po kolejnym mieszkaniu. Było doskonale usytuowane, a z okna w salonie można było bez problemu przyjrzeć się jej rodzinnej okolicy. Wychowała się na Brooklynie i chociaż nie wiedziała, było to też miejsce, w którym wychował się Bucky, z tym, że Brooklyn za jego czasów wyglądał zdecydowanie inaczej. Stojąc przy wielkim oknie w salonie przyglądał się brooklyńskim uliczkom.
Teraz dzielnica chociaż wciąż utrzymała swój dawny klimat zmieniła się nie do poznania i z pewną dozą tęsknoty przyglądał się otaczającym go budynkom. Zora widząc Buckiego poczuła znajome ukłucie w sercu i odwróciła wzrok, aby zająć się czymś związanym z misją. Bo tylko to miało teraz znaczenie, zarówno dla niej jak i dla niego... prawda?!
- Dzisiaj chciałbym, żebyś się dobrze wyspała, jutro w południe ruszasz na akcję. Załatwiłem sprzęt szpiegowski, ale nie udało mi się dostać słuchawek z dwustronną łącznością. Dlatego wyposażymy Cię w mikrofon, będziemy słuchać co się dzieje, ale jeżeli poczujesz rosnące zagrożenie wypowiesz hasło. Możesz coś wymyśleć, najlepiej, żeby brzmiało naturalnie, jeżeli wtrącisz je w trakcie dyskusji... - mówiąc to Zemo położył na stole aparaturę szpiegowską, którą Zora miała założyć następnego dnia.
- Myślisz, że ona coś wie? – zapytała zamyślona Zora.
- To jest tragicznie słabe hasło, musi być coś nie związanego z Twoją misją – opowiedział jej Zemo.
- Ale to nie miało być hasło! Co mam powiedzieć?! „W Japonii najlepsze sushi jest w Sukiyabashi"?! Jak w jakimś filmie szpiegowskim?
- To jest całkiem niezłe hasło!
- Nie żartuj sobie Zemo, nie ma szans, że to przejdzie, może lepiej zamiast całej frazy hasłem powinno być jedno słowo klucz albo wyrażenie na przykład „Jet Lag".
- Doskonale! Brzmi naturalnie, idealnie pasuje. A teraz spróbuj się przespać, jutro czeka nas ciężki dzień – postanowił Zemo i wyszedł do swojej sypialni.
Zora poszła do swojego pokoju, gdzie próbowała uspokoić swoje zszargane nerwy. Wtedy przypomniała sobie pewne japońskie przysłowie, które usłyszała od pewnego starszego mężczyzny w sklepie spożywczym „Gdy ktoś dosiadł tygrysa, to już z niego nie zejdzie". Uświadomiła sobie, że właściwie w dniu, w którym została Blade Ghostem dosiadła „tygrysa", którym była ciągła walka z systemem i z otaczającym ją światem. Dla Zemo, Sama i Buckiego to była tylko kolejna misja, ale dla Zory to była walka, którą musiała stoczyć sama ze sobą. Walka z demonami przeszłości, które zakopała wiele lat temu uciekając z Nowego Jorku do Japonii.
Następnego dnia rano Zora zrobiła wszystkim śniadanie. Nie mogła spać, prawdopodobnie przez jet lag i miała wrażenie jakby żegnała się ze wszystkimi na zawsze. Z zewnątrz sprawiała wrażenie spokojnej i skoncentrowanej, ale w środku wiedziała, że jest mieszanką chaosu i emocji, które z każdą chwilą mogły wykipieć.
Zemo widząc, że Zora ubrała się po „cywilnemu" uśmiechnął się przypominając sobie jej roześmianą buzię z dzieciństwa. Zaraz potem przypomniał sobie jak Becky znęcała się nad nią psychicznie i zmarszczył czoło na to wspomnienie.
- Myślałaś już co jej powiesz?
- Tak, będę udawała córkę marnotrawną, która chce prosić o jej wybaczenie... Potem wspomnę o ojcu... I o jego notesie.
- Dobrze, ale nie naciskaj za bardzo – powiedział Baron po czym odwrócił się do Buckiego – Założysz Zorze ten podsłuch? Masz w tym trochę więcej wprawy.
Zora pobladła, a Bucky bez słowa odłożył broń, którą właśnie czyścił i zabrał się za montowanie podsłuchu. Bez zbędnego odzywania się kazał dziewczynie podwinąć bluzę i klęknął przy niej, aby mieć lepszy dostęp do jej nagiego fragmentu ciała. Bucky zaczął przyczepiać do jej płaskiego brzucha samoprzylepne elementy, które w całości miały stanowić system podsłuchowy. Jego szorstkie i duże dłonie ocierały się o delikatną skórę brzucha dziewczyny. Zora poczuła jak na jej skórze pojawia się gęsia skórka, wywołana ciepłym oddechem Buckiego. Myśląc, że dziewczynie zrobiło się zimno superżołnierz przyśpieszył swoje czynności, które zdawały się być torturą zarówno dla niej, jak i dla niego. Nie mógł oderwać wzroku od jej mleczno-białej skóry, ale bał się spojrzeć w jej czarne od gniewu oczy. Przynajmniej tak je sobie wyobrażał i tak je zapamiętał, kiedy ostatnio się na niego odważyła spojrzeć.
Zora odetchnęła z ulgą, kiedy Bucky skończył swoją robotę i mogła spokojnie zakryć się swoją obszerną bluzą. Miejsca, które wcześniej dotykał na jej ciele paliły teraz trawione wspomnieniem jego czułych dotknięć. Zora wstrząsnęła głową odganiając myśli, ale zanim zdążyła odejść Bucky złapał ją za ramiona zmuszając by spojrzała mu w oczy.
- Poradzisz sobie, mała. Wierzę w Ciebie – po czym poklepał ją po ramieniu i nie mogąc nic więcej z siebie wydusić obrócił się do niej plecami i wyszedł z pomieszczenia. Zora stała osłupiona. To były jedyne słowa, które w pełni ją pokrzepiły, a które sprawiły jej jeszcze więcej bólu niż powinny. Czy to było ich pożegnanie? Zora z trudem powstrzymała się przed zbierającymi w jej oczach łzami, po czym dała znak Baronowi, że jest gotowa.
Plan był prosty. Zora w pełnym okablowaniu miała udać się do mieszkania swojej matki. Po zdobyciu odrobiny zaufania dziewczyna miała poruszyć temat notesu ojca, po czym wyjść, jak tylko uda jej się go zdobyć. W przypadku nieprzewidywanego zagrożenia Zora miała podać hasło, po którym Bucky oraz Sam, jako Falcon mieli niezwłocznie wkroczyć do akcji i razem odjechać podstawionym przez Zemo autem do kolejnej kryjówki.
Po przeprowadzeniu szybkiego testu podsłuchu Bucky dał znak, że akcja może w końcu się zacząć. Zora przejechała dłonią po miejscu, w którym znajdował się podsłuch na jej ciele, ale ku jej zaskoczeniu nie wyczuła, żadnych wybrzuszeń. Podsłuch był założony w taki sposób, że nawet przytulając Zorę nie dało się go wyczuć, zasługa nikogo innego jak Buckiego, który przyłożył się do swojego zadania. Biorąc głęboki oddech wyszła w końcu na ulicę, która prowadziła do domu jej matki.
Każdy mijany budynek zdawał się nieskończenie długi, a podróż wydawało jej się, że nie ma końca, mimo, że miała do pokonania raptem paręset metrów. Nagle jednak poczuła, że ktoś na nią patrzy. Spojrzała w okno mieszkania, w którym znajdowali się jej kompani i z uśmiechem zauważyła Buckiego. Nie chcąc jednak zdradzić kryjówki szybko odwróciła wzrok i ponownie ruszyła przed siebie. Tym razem w całkowitym skupieniu i przepełniona determinacją. To był dopiero początek jej misji.
***
CZYTASZ
Blade Ghost || James „Bucky" Barnes
FanfictionBucky, Sam oraz Zemo poszukują hakera, który byłby w stanie włamać się do bazy danych kontrolowanej przez Hydrę. Problem polega na tym, że to praca w terenie, a hakerzy zazwyczaj niechętnie wychodzą poza cztery ściany. W ten sposób trafiają na 25-le...