Zora weszła do pomieszczenia, które opisał jej Sam. Była pierwsza, ale nie zdziwiło ją to. Zebrała ze sobą oba notatniki. Była to zwykła sala konferencyjna, pozbawiona okien, ale dobrze oświetlona przez sztuczne światło. Na środku zamiast dużego stołu, którego można by było się spodziewać po takim pomieszczeniu stał niewielki stolik, a przy nim jedynie dwa krzesła. Zora zmarszczyła brwi, ale uznała, że reszta zapewne się spóźnia, bo niosą resztę krzeseł. Bez zastanowienia usiadła na jednym z krzeseł, kiedy do pokoju wszedł Bucky. Nagle całe pomieszczenie wydało jej się nieznośnie małe. Superżołnierz wydawało się, że wypełnia całą wolną przestrzeń. Dopiero teraz Zora zorientowała się, że pomieszczenie nie jest zbyt duże i jeżeli Zemo chciał przeprowadzić w nim spotkanie będzie im niezwykle ciasno.
Bucky rozejrzał się po pokoju i od razu zrozumiał, że coś jest nie tak. Obrócił się gwałtownie, aby chwycić za klamkę i z przerażeniem stwierdził, że drzwi są zamknięte. Już miał podnieść nogę, żeby wywarzyć drzwi, kiedy po drugiej stronie odezwał się Zemo.
- Nawet nie próbuj tego Barnes. Wszystkie drzwi w tym budynku są wzmocnione i połączone z systemem bezpieczeństwa. Jeżeli je zniszczysz za parę sekund przyjedzie tu policja, a ja nie zamierzam im tłumaczyć co tutaj robimy.
- W takim razie otwórz drzwi! – krzyknęła Zora.
- Bardzo bym chciał, ale złamał mi się klucz...
- Ale po co go w ogóle używałeś? – zapytała zdenerwowana Zora.
- Chciałem sprawdzić, czy to dobry klucz. Nie zadawaj głupich pytań Zora! - odkrzyknął jej Zemo – Skoro już tam siedzicie i macie ze sobą notes Davida, to możecie spróbować złamać jego system. W tym czasie ja zadzwonię po gościa, który mógłby naprawić ten zamek.
- Ile to potrwa? – zapytał milczący do tej pory Bucky.
- Ciężko powiedzieć, ale koleś jest z Europy, czyli sam lot chwilę zajmie.
- ZEMO! – krzyknęli razem Bucky i Zora.
- No już dobrze, dobrze. Im dłużej z wami rozmawiam, tym dłużej tu będziecie siedzieć. Idę poszukać kogoś kto się tym zajmie – powiedział Zemo i odszedł chowając do kieszeni klucz, który wcale nie pękł.
Po drugiej stronie drzwi Zora i Bucky unikali się jak mogli w małym pomieszczeniu. Przez chwilę siedzieli w milczeniu, ale w końcu Zora zaczęła rytmicznie stukać długopisem w stół, aby przerwać nieznośną ciszę. Bucky ściągnął brwi i bez słowa wstał od stołu, aby się trochę poruszać. Czuł się jak zamknięte w klatce zwierzę. Zora przewróciła oczami, jego obecność była dla niej wyjątkowo nieznośna.
- Mógłbyś usiąść? – zapytała zirytowana – krążysz po pokoju jak sęp.
- Mogłabyś przestać stukać? Nie mogę się przez to skupić – odpowiedział jej Bucky.
- O jasne, mogę przestać, wystarczyło poprosić. Wiesz, jest coś takiego jak komunikacja – syknęła dziewczyna, po czym odłożyła długopis.
Bucky zmarszczył jeszcze bardziej brwi, tak, jakby walczył sam ze sobą. Kiedy miał już coś powiedzieć Zora go ubiegła.
- Zawsze się tak zachowujesz? Jakby wszystko Ci się należało w życiu? – zapytała Zora po czym od razu pożałowała swoich słów.
- Słucham?
- Nieważne...
- Wiesz, jest coś takiego jak komunikacja. Więc to ważne, żebyś wyjaśniła mi, dlaczego masz mnie za kogoś, kto uważa, że wszystko w życiu mu się należy – odpowiedział Bucky zatrzymując się przy tym tuż przy dziewczynie i pochylając się nad nią.
CZYTASZ
Blade Ghost || James „Bucky" Barnes
FanfictionBucky, Sam oraz Zemo poszukują hakera, który byłby w stanie włamać się do bazy danych kontrolowanej przez Hydrę. Problem polega na tym, że to praca w terenie, a hakerzy zazwyczaj niechętnie wychodzą poza cztery ściany. W ten sposób trafiają na 25-le...