Untitled Part 23

4.7K 142 10
                                    

Rozdział 14

Mój świat rozpadł się kolejny raz. Coś mrocznego zakradło się do mojej duszy. Pokój opuścili lekarze. A ja zostałam z nimi sama. Nienawiść płynęła od nich i wypełniała przestrzeń. Sprawiła, że trudno było normalnie oddychać. Po tym co usłyszałam, nie miałam siły na nic, nie byłam w stanie łagodzić ich wzajemnej niechęci. Ingrid milczała jak zaklęta. W końcu Harry zarządził powrót do domu.

-Ingrid, naprawdę się cieszę, że Twoja operacja się udała i czujesz się jak na tą okoliczność dobrze. Odpoczywaj i nabieraj sił. My mamy z Freyą kilka ważnych spotkań w pracy, więc nie wiem kiedy cię ponownie tu odwiedzi. –Powiedział to do niej opanowanym, obojętnym tonem, a w jego głosie była ukryta groźba skierowana w stronę Ingrid.

Jego słowa wycinały kolejną dziurę w moim sercu. Stało się to czego się bałam najbardziej, odcinał mnie od siostry. Tak twardo ją o tym zawiadamiał. Widziałam po jej minie zaciętość, a potem panikę, że może była za ostra, obraziła go. Wszak był miły, kupił jej kwiaty, sprowadził lekarzy i najprawdopodobniej on za wszystko płacił.

Zgaszona całkowicie żegnała się ze mną, to był straszne  z oczu zaczęły płynąć mi łzy.

-Przepraszam, zdrowiej, wierzę w ciebie , musisz walczyć, mam tylko ciebie, kocham cię, odwiedzę cię jak będę mogła, już tęsknie. – Załamanym głosem szeptałam jej to do ucha Gładziłam ją po plecach, policzku, całowałam w usta i czoło. Zachowywałam się surrealistycznie, jakby to było moje ostatnie z nią pożegnanie. Nie chciałam jej puścić, zostawić tu samej.

-Chodź musimy już iść. – Harry mi nakazał. Złapał mnie mocno za ramie i odciągnął od niej. Przycisnął mnie do swojego boku i zaczął wyprowadzać  z sali.

-Do widzenia. – Powiedział na odchodne i wymaszerował ze mną.

Na korytarzu moje łzy zaczęły lał się ze mnie ciągłym ciurkiem, szlochałam.

-Nie płacz, uspokój się. – Wysyczał mi do ucha i zaciągnął mnie do łazienki. Był wściekł, nie widziałam go w takim stanie jeszcze nigdy. Nawet kiedy mnie policzkował był spokojniejszy.

-Masz 15 minut, żeby się uspokoić, albo koniec z naszą umową, będziesz bankrutem zamkniętym w więzieniu z martwą siostrą. – Zachłysnęłam się powietrzem i miałam trudności z oddychaniem. Moja wizja pociemniała i bałam się, że upadnę.

-Wychodzę nie będę patrzył na twoja panikę i zachowanie mięczaka, weź się w garść. –

Krzyknął i zatrzasnął za sobą drzwi.

Nie bacząc na brud zjechałam po ścianie i objęłam swoje kolana. Kołysałam się w tył i przód. Zaczęłam głęboko oddychać. Chciałam się trochę uspokoić, wyłączyć wszystko wokół siebie. Każde uczucie, które teraz uderzało we mnie z podwojoną siłą. Po chwili mogłam już normalnie oddychać. Wstałam i wytarłam oczy, nos, opłukałam twarz lodowatą woda i wklepałam w czerwone policzki i nos dużo podkładu. Kiedy wyglądałam znośnie, umyłam ręce i wyszłam na korytarz.

Gdzie z twardą miną czekał on. Mój oprawca, a ja jak baranek z pochyloną głową szłam na rzeź. Kiedy zerknęłam na niego zobaczyłam, jak bardzo był zirytowany i zły. Już nic do mnie nie mówił. Złapał tylko moja dłoń w żelazny i bolesny uścisk. Po czym poprowadził mnie do samochodu. Siedział koło mnie cały napięty. Jak przez mgłę słyszałam, że przez całą drogę odwoływał swoje spotkania.

Antidotum - # 1 ZniewolonaWhere stories live. Discover now