Untitled Part 11

4.2K 147 3
                                    

Rozdział 3

Stoję na ulicy Lexington Avenue i patrzę na ogromny budynek cały z zimnego szkła,z napisem na szczycie Hargrove Center. Przyszłam na spotkanie z Erykiem, jest 10:45, nie zastanawiając się dłużej, wchodzę do budynku, nie chce się spóźnić.Patrzę na ogromny hol z lśniącą marmurową posadzką, z pięknymi kwiatamii drzewkami pomarańczy, od których rozchodzi się orzeźwiający i słodki zapach. Jestem zafascynowana tą przestrzenią. Zapatrzona i odurzona cytrusami, nie zauważam kierującego się do mnie ochroniarza.

- Przepraszam w czym mogę Pani pomóc.

Wyrwana naglę z zamyślenia i zmysłowych zapachów, podskakuję, dostaje od niego dziwny uśmiech. Pewnie myśli, że się zgubiłam, albo jestem jakimś prześladowcą. Zastępuje mi drogę w bojowym nastawieniu, śledzi każdy mój ruch. Co najmniej jakbym była jakimś twardym kolesiem, a nie delikatną kobietą. A może przez to, że przez chwile milczę i niemo się w niego wpatruje. Dopiero po chwili się otrząsam i odpowiadam.

- Witam mam tu umówione spotkanie z Panem Erykiem McLeanem.

- Proszę za mną. – Wskazuje biurko z komputerem, gdzie siedzi śliczna rudowłosa

recepcjonistka.

Kobieta ubrana jest w białą bluzkę, czarną ołówkową spódnice, czarne wysokie szpilki i dopasowaną grafitową marynarkę. Wygląda reprezentacyjnie i wyniośle, nie lubię takich zarozumiałych kobiet. Gdy podchodzę, mierzy mnie wzrokiem i w jej spojrzeniu nie widzę pochwały. Może i ma rację, mam na sobie białą dopasowaną sukienkę z krótkim rękawkiem z okrągłym dekoltem, oraz klapki na nie za dużym 2 cm obcasie. Może rzeczywiście wyglądam jak turystka. Mogłam się bardziej postarać, ale na zewnątrz jest 40 stopni ciepła. Nie dałabym rady w białej bluzce i czarnej spódnicy oraz marynarce jak ona.

- Dzień dobry słucham. – Mówi wyniośle - jaki ta kobieta ma do mnie problem.

- Dzień dobry jestem umówiona na spotkanie z Erykiem McLeanem na godzinę 11.00. Moje

nazwisko Freya Waller. – Jeszcze raz mierzy mnie wzrokiem, kiedy wypowiadam nazwisko Eryka i widzę w jej oczach zdziwienie.

Nie rozumiem przecież jest prawnikiem i mnóstwo różnych klientów do niego musi tu przychodzić. A ta recepcja i ochrona jest szczelna jak w białym domu co najmniej. No może przesadzam, nigdy przecież nie byłam zapraszana do prezydenta - ale macie ogólny pogląd jak to wygląda. Zaczynam się coraz bardziej czuć nie na miejscu.

- Proszę poczekać sprawdzę. –Podnosi słuchawkę i wystukuje jakiś numer.

- Witam tu Gwen z dolnej recepcji. Jest u mnie Panna Freya Waller i twierdzi, że ma umówione spotkanie z Panem Erykiem McLeanem.

Słyszę jej potakiwania, zaczynam się niecierpliwić jest prawie 11.00, nie chcę się przez tą dyktatorkę spóźnić. Jak to będzie wyglądać, że nie szanuję jego czasu i może przez nią nie dostane pracy, a moja siostra operacji. Wreszcie kończy rozmowę i odkłada słuchawkę mówiąc.

- Recepcja z góry potwierdziła Pani spotkanie, proszę założyć identyfikator i skierować się

do windy, ochrona Panią odprowadzi. –Czytam napis. Gość.

Halo, nie jestem terrorystką, po co ochrona, ale potakuję. Wzywa kolejnego ochroniarza, zauważam, że jeszcze dwóch stoi przy windzie, ktoś ma lekką paranoje w tym budynku. Mamy przecież nauczkę, że za sprawą samolotów, można zniszczyć każdy budowlę. Nie ważne jak się zabezpieczasz, może runąć jak domek z kart. Idę za ochroniarzem o imieniu Don, który prowadzi mnie do windy. Wyjmuje kartę i wkłada do czytnika, a następnie jeszcze wpisuje kod. Jak już mówiłam, potwierdzam panuje tu niezdrowa obsesja bezpieczeństwa i kontroli. Dopiero wtedy naciska guzik z liczbą 50, wskazującą ostatnie piętro. Rety dawno nie byłam tak wysoko. Co jest z tymi nowojorczykami, że lubią pracować i mieszkać w chmurach. W sumie podoba mi się ta perspektywa, oglądać świat z pałacu zawieszonego w przestworzach.

Antidotum - # 1 ZniewolonaWhere stories live. Discover now