Untitled Part 34

2.4K 107 1
                                    

Rozdział 25



- Dzień dobry Panno Waller. –Przywitał mnie miło ochroniarz.

- Witam, jestem Freya. – Chciałam przełamać pierwsze lody i obłaskawić tego olbrzyma.

- Miło mi. Jestem Marco Luis Alvarez i będę pani  ochroniarzem. – Odpowiedział do mnie poważnie.

 -Może się pani zwracać do mnie Marco, ja  nie będę mówił do pani po imieniu, proszę tego

więcej nie  robić. – Jaki dupek, czuję się jak w zaczarowanym miejscu, wszyscy mężczyźni, chcą mnie pouczać, a ja chciałam być tylko miła, więcej nie będę na pewno.

- Jakie ma Pani plany ? – Zapytał. Proszę mnie o nich poinformować, a ja powiem jakie wytyczne otrzymałem i czy są one dopuszczalne przez Panna Hargrove. – To jakiś absurd. Harry traktuje mnie jak małe dziecko.

- Chcę jechać do szpitala odwiedzić siostrę. – Powiedziałam to z lekką złością. Ne obchodzi mnie co on do mnie powie i tak do niej pojadę.

- Dobrze. – Odpowiedział jednak. Odetchnęłam z ulgą. Proszę najpierw zjeść śniadanie. panna Evans przygotowała je dla pani i czeka na panią w jadalni. Jak pani zje możemy jechać. – Jego ton nie wyrażał cienia sprzeciwu.


Udałam się do jadalni, szybko opróżniłam płatki zbożowe z owocami i jogurtem, oraz dwie kanapki z serem i szynką. Wróciłam do salonu, gdzie czekał na mnie Marco, nadal stał i wszystko obserwował, nie usiadł. Ten człowiek jest perfekcyjnym pracownikiem, ale po Harrym niczego innego się nie spodziewałam.


- Jestem gotowa do drogi. – Powiedziałam do niego lekko zniecierpliwiona i poirytowana jego postawą – wszystko widzę i nie popełnij żadnego błędu, bo wszystko powiem panu Hargrove.


Zjechaliśmy widom na parking w strasznej ciszy, po chwili stałam przy  białym Suvie, tym razem znałam model i na dodatek niesamowicie podobało mi się to auto, BMW x5 F15. Marco otworzył, dla mnie tylne drzwi Bmki, a ja zanurzyłam się w skórzanym fotelu. Zaczęłam się rozkoszować zapachem nowości, ewidentnie, było to dziewicze auto wprost z salonu, nowiutkie. Skąd Harry wiedział, że je oglądałam i byłam zauroczona tym modelem, a może to tylko przypadek. Moja przejażdżka zbyt krótko trwała, a ja już po kilku minutach wchodziłam do szpitala, w cieniu śledzących mnie za plecami oczu ochrony.


Czułam się bardzo niekomfortowo niańczona przez niego jak malutkie dziecko,  wszak byłam dorosłą osobą. A sam Harry czy nie mógł mi zaufać i pozwolić mi samodzielnie poruszać się po tak dobrze znanym mi mieście.


Tak jak Harry przyciągał oczy swoją urodą, tak Marco przyciągał ukradkowe spojrzenia, zaciekawionych jego obrazem ludzi.  A ja zamiast zazdrosnych spojrzeń otrzymywałam fale współczucia od wszystkich. Byli zaszokowani tym, co taka niepozorna i normalna osoba robi z tym olbrzymem z bliznami. Przyśpieszyłam kroku, byłam taka niecierpliwa, gdyby nie Marco pewnie bym pobiegła do Ingrid. Czułam się dziwnie nieswojo, byłam przerażona tym spotkaniem. Nie wiedziałam czego się spodziewać, do tej pory codziennie ją odwiedzałam i nic nie było mnie w stanie zaskoczyć. Byłam wtedy przygotowana, a teraz czułam się taka słaba, przestraszana. Co po tylu dniach zastanę? Jak wytłumaczę moje odtrącenie i brak wizyt, całe ostatnie zachowanie Harrego?


A sama Ingrid jak znosiła leczenie, jak się czuła, jakie miała wyniki. Z każdym stawianym krokiem zaciskał mi się żołądek z nerwów i przybliżał mnie do poznania prawdy. Gdy weszłam do jej sali, zastałam tam inna  nieznaną mi dziewczynę. Byłam przerażona. Gdzie była moje Ingrid i co się stało, że nie leżała w swoim łóżku?


Wycofałam się z pokoju, nie chciałam tej schorowanej młodej kobiecie przeszkadzać w jej walce z czasem i pasożytem wewnątrz niej. Ludzie z rakiem na onkologii, wyglądają tak słabo, że ma się wrażenie, że wszystko w koło może im zaszkodzić, zabrać ze świata nawet najsłabszy podmuch wiatru. Są bladzi, prawie przezroczyści, wycieńczeni walką ponad siły.

Zaczęłam poszukiwania pokoju pielęgniarek. Byłam zmrożona strachem o moja Ingrid. Nie mogłam sprawnie myśleć. Widziałam wszystko przez chwilę na czarno. Musiałam wziąć kilka uspakajających oddechów, gdyż nie chciałam znaleźć się na podłodze z powodu omdlenia. Wydawało mi się, że przez chwilę widziałam zaniepokojenie, a potem współczucie w oczach

Marco, a może nie, sama nie wiedziałam co jest teraz prawdą, wariowałam, kręciłam się w kółko jak w amoku. Chciałam ją zobaczyć, odnaleźć, sprawdzić na własne oczy, że nic jej nie jest, że nie znikła z mojego życia.


- Co się stało ? – Ochroniarz mnie zapytał.

- Nie wiem gdzie jest moja siostra. – Wyszeptałam. Zbyt przerażana ta perspektywą, żeby wymówić te słowa na głos.

- Spokojnie, zaraz zapytamy pielęgniarki, tam na  drzwiach widziałem napis – Dyżurka.

- Chodź. – Delikatnie mnie popchnął w obranym  przez siebie kierunku.


Odnalazł drzwi, zapukał i je otworzył. Zobaczyłam ubrana na biało młodą kobietę.


- Słucham ? – Zapytała. Chciałam odpowiedzieć, ale bezsilnie się w nią wpatrywałam, gdy Marco wziął ja w krzyżowy ogień pytań. Po którym pielęgniarka zaczęła szybko wszystko wyjaśniać.


- Dzień dobry. Jestem tu z siostrą Ingrid Waller byliśmy w jej pokoju, gdzie jej nie ma, a tam jest inna pacjentka. Proszę nam powiedzieć, gdzie jest Pani Waller i dlaczego została przeniesiona ze swojej sali. – Zażądał.

- Dzień dobry. – Odpowiedziała i się uśmiechnęła. Pani Waller została przeniesiona do większego pokoju, numer 314, z polecenia dyrektora szpitala.

- Dlaczego ? – Zapytał lekko rozdrażniony faktem, że nie został o tym poinformowany.

- Pewnie dlatego, że pan Hargrove dał kilku milionową dotację na szpital i dyrektor chciał wyjść przed szereg oraz pokazać swoja wdzięczność dbając o jego znajomą.

- Rozumiem. – Uciął jej spekulacje. Dziękuję za informację.

- Proszę. – Odpowiedziała z grymasem.


Chyba była lekko nami poirytowana, ale większość ludzi nie lubi osób, które coś zyskują dzięki koneksją i pieniądzom. Odetchnęłam z ulgą gdy znalazłam salę 314, a w niej moja siostrę. Byłam taka szczęśliwa, kiedy zobaczyłam jej twarz tak podobna do mojej. Ingrid była taka zmęczoną, miała podkrążone oczy oraz zgolone włosy. Była cieniem osoby jaką zostawiłam. Moje serce się zaciskało w piersi na ten widok. Kolejny raz została przykuta do łóżka, okradziona z sił witalnych, ale żyła i walczyła. Podbiegłam do jej łóżka i złapałam ja w objęcia. Nareszcie byliśmy razem, przez nikogo nierozdzielane.

Antidotum - # 1 ZniewolonaWhere stories live. Discover now