Untitled Part 38

2.6K 111 3
                                    

Rozdział 28

Zmierzam w kierunku parkingu samochodowego i zanurzam się we wnętrzu białego Suva, miękkość skóry mnie otula, a zapach nowości dodaje bezpieczeństwa. Marco siada za kierownicą, szyba miedzy nami jest opuszczona, więc w taki sposób stale ma mnie na oku.


-Gdzie jedziemy dalej, Pani Waller ? – Zapytał.

-Zabierz mnie do centrum. – Odpowiadam.

-Dobrze. – Zgadza się bez protestu. Jedziemy w ciszy, prawie u celu znowu do mnie mówi.

-Jakie ma pani plany jest 16:45, o 19:30 mamy być w mieszkaniu. – Przypomina, jakbym nie

wiedziała, że mój czas jest ograniczony. Psuje mi całą zabawę.

-Plany…..mam ochotę pospacerować po ulicach, parku, odwiedzić księgarnie i bibliotekę.

Czy akceptujesz je ? – Mówię sarkastycznie, on mnie irytuje.

-Tak. – Ma czelność odpowiedzieć i dawać pozwolenie, dupek.

-Cieszę się. – Syczę.


Widzę jak napina mięśnie barków i zaciska mocniej kierownicę, no proszę działamy sobie

podobnie na nerwy. Chyba i on nie lubi roli niańki i kierowcy jakiejś zarozumiałej laski. I dobrze, przynajmniej jest jakaś równowaga, on nie może mnie chyba uderzyć jak Harry,

a na pewno nie wchodzi w grę związanie i pieprzenie do nieprzytomności. –Fuj. Freya o czym ty myślisz. Atmosfera w aucie robi się tak gęsta, że można ją kroić nożem, z ulgą przyjmuję postój i szybko opuszczam jego wnętrze.


Ruszam z zadowoloną miną w miasto w cale nie przejmuję się Marco za sobą, albo nadąży albo nie. Przez chwile wpada mi do głowy złośliwa myśl, jakie byłoby to zabawne mu uciec, rozpłynąć się w tłumie. Widzę kątem oka, że z trudem i on się przebija przez las ludzi, nawet z jego posturą.

Myślę, że jestem od niego zwinniejsza, uśmiecham się i jeszcze bardziej przyśpieszam, szybko skręcam do znanej mi tu kawiarni za rogiem. Kiedy jestem w środku ktoś łapie mnie naglę za bark, dość mocno i mnie przekręca.

Spotykam wściekłą minę, Marco i jego zimne oczy.

-Jeszcze raz zrobisz coś podobnego, a pojedziemy do domu i już szybko z niego nie

wyjdziesz. – Grozi.

-Co zrobię ? – Udaję głupią.

-Dobrze wiesz. – Mówiąc to ściska mocniej mój bark i ramie.

-Nie wiem o czym mówisz, zobaczyłam kawiarnie i zapragnęłam kawy. Puść mnie, robisz

scenę. Chyba nie chcesz, żeby ktoś zrobił zdjęcie i wrzucił do sieci ? –Kiedy to mówię

puszcza mnie, a ja pocieram bolące miejsce, co za palant.

-A więc kupuj. –Lekko mnie popycha w kierunku lady, dżentelmen. Zamawiam największą jaką mają kawę z lodami i syropem miętowym, oraz trzy muffinki z jagodami. Siadam na jednym z wysokich krzeseł ustawionych przy wysokim blacie przy ścianie i pożeram dwoma gryzami pierwszą z nich popijając kawą, która spływa mi lodowatą stróżką do gardła. Nie można tego inaczej opisać rozkosz, niebo. Z drugą robię to co z poprzednią i wstaje, nie chce marnować czasu siedząc, ruszam na spacer z czarnym napojem.

Antidotum - # 1 ZniewolonaWhere stories live. Discover now