Siebenundzweizig

511 41 0
                                    

-Teraz powiedz mi..., dlaczego nie pomogłeś?

Pyta lekko zaniepokojony Itachi, chłopaka, zastanawiając się, jaki cel miało jego zachowanie. Nie rozumiał, dlaczego tak postąpił. Co trudnego jest w przyprowadzeniu lekarza. Kogokolwiek. Nawet praktykanta. Ktoś kto przez miał lepsze doświadczenie niż oni. Nastolatek uznał to za dobrą okazję by go spytać. Teraz gdy wychodzili ze szpitala a Hokage leżał bezpiecznie znajdują się pod opieką najlepszych medyków. Naruto nie odpowiada. Bał się. Także sam tego nie zrozumiał. Coś go sparaliżowało. Czy to ze strachu? Czy coś innego? Pierwszy raz coś takiego doświadczył. Było to dla niego przerażające. Wręcz ohydne dla jego młodego ciała. Odrażające. Przechodziły go ciarki na samą myśl. Spuszcza lekko zawstydzoną twarz na co Itachi tylko wzdycha przeciągle. Jego nieład we złocistych włosach robi się jeszcze większy niż dotychczas, pod wpływem dłoni starszego. Uśmiecha się lekko i przyjemnie tak, że ​​każda konoszańska dziewczyna byłaby w stanie zabić i pociąć na kawałki byle tylko ujrzeć ten urzekający uśmiech. Było to jak małe błogosławieństwo.

- Odpuść sobie ANBU. To nie dla dzieci. Skoro jesteś tak uzdolniony... młody idź spokojnie. chociaż... radziłbym ci się nie wychylać. Danzoo... osoba, którą spotkaliśmy na polu treningowym... nie radziłbym ci zwracać jego uwagę. To będzie najlepsze wyjście dla ciebie.

- dlaczego? - zapytał zainteresowany Naruto.
Itachi był niespokojny. Tak bardzo. W młodym Naruto dostrzegał swojego młodego braciszka, Sasuke.

- nie owijając się w bawełnę Naruto. Świat nie jest taki idealny. Wchodząc na drogę ninja, czeka cię wiele nieprzyjemności. Dorastaj z tym powoli.

- Co, jeśli ja chcę poznać te nieprzyjemne ścieżki. wiesz Itachi-san - śmieje się lekko zapominając o niedoszłej wpadce. Robi kilka kroków do przodu, tam, gdzie znajduje się Hokage -chciałbym móc walczyć, jak to robią ninja.

- Odpuść sobie Naruto. Hokage-sama nie chciałby tego...

- Hokage może nie chcieć wiele rzeczy, ale to nie on ma tu ostatniego słowa.

Naruto prycha i zakłada ręce na ręce. Stawia kroki na podeście uciekając, a raczej jakby to stwierdził sam Uzumaki, zmieniając otoczenie. Znaleźć się jak najdalej stąd. Od tych czarnych tęczówek. Nie chce mieć nic wspólnego z tym co tu się dzieje. W końcu do nie jego sprawa. Błękitne oczy spoglądają w wyjście. Nie słyszy nic... żadnych kroków, żadnych słów. Tylko cisza go otacza. Jak na polu treningowym. Tylko dzięki wzrokowi jest w stanie pojąć, że znajduje się w żyjącym mieście a nie mieście duchów.

- Naruuuuś
- ciszej Menma...myślę
- A to ci nowość - Postać przewraca oczami - Alee Naruuu, bo ja muszę coś ci powiedzieć coś...
-Nie teraz...
- ale nie bądź zły. Naruś to ważne
- Czego nie rozumiesz w frazie ''nie teraz''. Nie obchodzi mnie mało istotna rzecz jaką są twoje słowa. Słyszysz? nie obchodzisz mnie. a teraz daj mi spokój.

Naruto wraz z kolejnymi krokami robi coraz bardziej srogą minę. Narastające decybele które tworzyły kroki malca zwracają na siebie uwagę. zaczyna się pojawiać ból. Problem z oddychaniem i zawroty.

- co? żartujesz?

Zatrzymał się w przestrzeni. Cisza. Brak melodii. Tylko ciężki oddech z ust młodego i nieścisłe kilka cichych słów od świata. Nie może teraz umrzeć. Dlaczego sądzi, że ma umrzeć? Przecież dopiero wyszedł ze szpitala. Poszedł tam z Itachim, który zaniósł przemęczonego Hokage. Głupie myśli nie przestają trwać i męczyć blondyna. To takie bezsensowne.

***

- Itach czemu dzisiaj tak późno? - pyta Mikoto, gdy się słyszy kroki w przedsionku. Doskonale rozpoznaje delikatny chód, prawie, że skryty i gdyby nie wyczulony słuch, jaki udało się jej osiągnąć, nie usłyszałaby. Itachi podążył do kuchni i zastał swoją matkę, gotującą obiad - Usiądź i odpocznij. Zaraz...

- Tak, ale nie ma czasu na odpoczynek matko i...
-NIIII-SAAAAN!!!!11! - można usłyszeć głośne odgłosy tupania i dźwięk młodej osoby. Już po paru sekundach pojawia się czarna czupryna. Lgnie do pierworodnego i zamyka go w mocnym (jak na jego wiek) uścisku. - gdzie byłeś tyle? miałeś mnie nauczyć rzucać shurikeny. Poza tym technika kuli i coraz lepiej wychodzi i mówię już coraz większe i.... i... (...)

Młody Uchiha zaczął swój monolog podczas gdy Itachi próbował się oswobodzić, ale po prostu nie mógł. Mimo to był dumny z brata. Swojego młodszego braciszka, który kierował się emocjami. Był ciekawy co z tego wyjdzie.

-Sasuke daj Itachiemu spokojnie zjeść - śmieje się lekko matka odciągające młodszego się od brata. Sasuke lekko się naburmusza, ale siada do nakrytego stołu i kolacji. Macha pod stołem swoje krótkie nóżki, gdy po całym domu rozchodzi się zapach udonu gotowego przez panią Uchiha.

- Pachnie cudnie- komplementuje Itachi siadając obok brata spoglądając na niego z pewnego rodzaju rozczuleniem. Zaraz po kilku sekundach nadciąga potok Sasuke chce się przeciągnąć chwalenie się swoimi osiągnięciami.

~ cudownie
przemyka przez myśl Itachiemu się wsłuchując się w wypowiedź głosową który opowiada o niejakim Uzumaki i próbie się dowiadywania o nich... Uzumaki? Itachiemu zaświeca się czerwona lampka. Faktycznie młody wspominał, że chcesz zagłębić się ostatnio w klany, ale Itachi mógł jeszcze zaobserwować, że Sasuke wciągnął się w swoje śledztwo. Mimo wszystko Uzumaki to klanu zapomniany i wyniszczony. Mimo rozpoznawalnego symbolu mało kto potrafi potrafią powiedzieć, że czerwony wir na ramieniu kamizelki ninja pochodzi od tego wybitnego klanu. A Sasuke już tyle wiedział i zamierzał dowiedzieć się jeszcze więcej...

~~~

Więcej info na tablicy gdyby ktoś chciał coś wiedzieć

Nie jestem nikim - ff NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz