Sechsundzweizig

705 54 6
                                    


- Itachi co się... - zaczął Sarutobi lekko przystając z nogi na. Zamartwiony patrzył na spojrzenie na skupione oczy Uchihy szukał szukanego zaniepokojenia. Jednak nic z tego nie wywnioskował.. Z pozoru... Może młody może geniusz ubzdurał sobie coś, albo to że spotkanie z rówieśnikiem jego młodszego brata budzi w nim taki niepokój, a może coś innego. Ale zgodził się. Sarutobi wypuścił dym ze swojej fajki lekko spinając swoje mięśnie. Na polanie panowała cisza i nic nie zapowiadało się żeby została przerwana. Więc dlaczego Itachi tak niespokojnie czeka, gotowy do wykonania obramowania, w jego zasięgu błyska się sharingan który nie zapowiada nic dobrego. Nie pokazuje tych czarnych jak jedna węgiel oczy, które pociąga nie osoba Konoha.

- Itachiego-san...

- Cii - robi gest uciszający. Przykłada dobrze do ust. Naruto, który lekko zaniepokojony zachowaniem, nie opuszcza gardę i czeka na jego ruch. Ruch którego nikt się nie spodziewał.

***

- O matkooo. Ale wy drętwi jesteście teraz. Gdzie ten słodziaka cudny co miał zarwać do Itachiego. Lisku... poratuj

- Nie nazywaj mnie tak parszywcu - warknął gniewne Kurama, próbując się zrozumieć, wyjaśnia.

Wprawdzie nikt jej teraz nie rozumiał. Wszędzie była cisza, tylko ptaki... nie było ptaków. W tym czasie zaświeciła się żarówka w umyśle Naruto. Było przecież za cicho. Żadna walka w pobliżu się nie odbywa. Zadni gennini nie ćwiczyli. Więc co? Naruto był teraz jednym w swoim umyśle. Zagłębiony w swoich własnych myślach. Musiał dowiedzieć się co? Czemu Itachi tak patrzył? Czemu ten starzec stał się tak niespokojnie? Czemu na? Dlaczego na nic nie masz? Nie zauważyłeś? Nie usłyszałeś wcześniej?. Przecież do niedorzecznego. Tak bardzo. A jednak się stało. Mimo to, że na uraziło jego mocno dumę, po takim opamiętaniu zaczął na nowo powstawać. Że ze względu na jego klan powinien być żywym sensorem. . Można było lekko wzdychać. Miałem być tak pięknie

- Naru wykluczony został He he - śmieje się podle Menma, jednak po chwili cichnie kaszląc dziwnie. Jednak Naruto nie przejął się tym. Nie teraz kiedy chodzi o jego życie. W końcu do ANBU. Coś co może być prawdziwym ninją. Ma wybór. Uczył się tak pilnie i...

- Witaj mały demonie - okropny głos, który powoduje przeraźliwe ciarki.

***

Hiruzen nie spodziewał się, że tak szybko, osoba której tak bardzo chciał tu, dowie się o sytuacji. Dowiedział się o niej za szybko. Tak być nie powinno. Hokage lekko wzdycha widząc jak osoba wysoko poważana wraz z dwójką swoich sługusów zmierza do niego. Hiruzen na ten moment bał się jednego. Że mu się nie uda. Bo Danzoo doskonale zna swoje prawa i wie jak je. Spoglądać na smutnie na blondyna, mieć nadzieję, że Minato stoi i swoim synem żeby móc móc móc ratować.

Ach

Minato, Minato Czemuż żeś umarł?

***

- Widzę, że pragniesz coś bez starszego starszego. Czyż nie wykorzystuje swoich praw za bardzo Hiruzenie Sarutobi

- Czemu ten starzec tutaj jest. To przecież takie... niech szybko stąd idzie. trzeba zdać test
- ktoś się napalił - ziewa przeciągle Kurama
- nasz Naruś chce dorosnąć

- Danzoo... czego chcesz?
- ty doskonale wiesz. Demon należy do tego zrobić...
- jeśli pragniesz, aby zrobić to, co zrobisz, aby u niego... Po mojej nauce nie będzie można zdradził. Będzie bronią idealną...
- to jeszcze dziecko!
- ty też jesteś już dzieckiem Itachi i nie wtrącaj się
- Itachi ma rację. Naruto jest dzieckiem....?
- dziecko które ma demona. Liczę, że nawierzchnia na radzie przedyskutujemy odpowiednio postępowanie wobec potwora. W końcu ukończył akademie... Żegnaj Hiruzen

***

Hokage przeklną pod nosem. Na tyle cicho by nikt ze zgromadzonych tutaj dzieci tego nie usłyszało. Starzec lekko wzdycha I na to, co chcesz wrzucić na wszystko. Poddać się. W tej chwili jego wola, którą miał prześledzić młodym pokoleniom. Cały świat traci powoli swój sens. To nie tak, że jakoś zależało mu na Naruto. Przyjmuje.... Kogo na sprawdza oszukać. Siebie? Swoje sumienie? Zrewiduj. W końcu nie zrobiłem dla niego nic. Hokage spoglądał w niebo, które lekko przygasło. Tak teraz wyobraża sobie oczy Minato, które patrzą na niego. Niby oczy w kolorze bezchmurnego nieba jednak teraz złe, przesiąknięte obrzydzeniem do niego. Wiedział, że Minato taki nie był ale ... sam nie potrafił tego oglądać. Odwraca zawstydzony wzrok.

- Hokage-sama! - nim młody Itachi zareaguje, widzi, jak zaczyna się kiwać. Łapie starca i prowadzi go pod drzewo zakładając, że tam będzie mu lepiej. - biegnij po jakimś medyce. Byle szybko - mówi pospiesznie wysyłając fale czakry do ciała Hiruzena.

Naruto jednak nie drgnął. Pozostał w miejscu jak stać i mimo, że było to głupie z jego strony zachowanie. Nie zamierzam ruszyć. A na pewno to przez po kogoś nie.

- Na co czekasz Naruto? - pyta zniecierpliwiony czarnowłosy. Nie był z wykształcenia medykiem. Znał parę podstaw ale tu chodziło o kogoś ważnego.
- n-nie mogę- zawahał się za nim coś powiedział. W jego głowie istniała pustka. Wszystko zgasło. Przyciemnione niebiańskie oczy spoglądały na nawoje.

Itachi wzdycha ciężko I prędko się podnosi szybko analizując. Dochodzi do jednego wniosku. Jest w tym sam. Nie był w stanie znaleźć co siedzieć w głowie młodszego, spodziewał się niczego niczego poważniejszego.

- Dobra młody. Idziemy -Itachi bierze do każdego każdego Hokage, prostując się i spoglądając w błękit oczy.

- masz przewalone Naruuuuś

Nie jestem nikim - ff NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz