💚Rozdział 44💙

488 33 38
                                    

Od razu mówię że zauważyłam jak bardzo nie umiem pisać jakiś smutnych scen-

Pov. Gogy

Miałem jeszcze dwa wybuchy płaczu, przez całą noc siedział obok mnie Karl I Nick martwiąc się o mój stan, psychiczny jak i fizyczny. Miałem złe przeczucia, czułem że dzieje się coś Clay'owi. Tak bardzo chciałbym być teraz obok niego. Siedziałem na łóżku przytulony do Karl'a pocieszającego mnie, to i tak nie pomagało tak dobrze jak wcześniej...
Po dłuższej chwili w końcu padłem ze zmęczenia, zasypiając na klatce piersiowej szatyna miziającego moje włosy. Trochę dziwnie się z tym czułem że marnują na mnie czas, zamiast spędzać go razem. Czuję się jakbym ich wykorzystywał, w końcu Karl też ma chłopaka...

Otworzyłem mozolnie oczy czując nagły narastający ból głowy przez wczorajszy płacz, obok mnie nie było już przyjaciół. Podniosłem się powoli podchodząc do szafy, wziąłem jakieś świeże ubrania przebierając się w nie. Wszedłem do łazienki I od razu zauważyłem swoje odbicie w lustrze. Lekko przetłuszczone włosy, rysujący się powoli zarost i czerwone spuchnięte oczy. Wyglądałem dosłownie jak menel... nie da się tego określić inaczej, no może ode mnie nie śmierdzi, ale moje włosy wszystko o sobie mówią. Przemyłem twarz wodą, ogarnąłem się jeszcze i wyszedłem z pomieszczenia. Chwiejnym krokiem podszedłem do wyspy kuchennej podpierając się o nią, zauważyłem lekkie zmartwienie na twarzy, Wilbura? Co on tu robił? Nie ważne, przytuliłem się do niego mocno mrucząc z dalszego bólu głowy.

- Hej, co jest?- zapytał miziajac mnie po włosach, popatrzyłem na niego z lekko przymrużonymi oczami.

- Głowa mnie boli- wtuliłem się bardziej w przyjaciela, zaraz dostałem tabletki które od razu przełknąłem wodą. W ramionach Willa było mi tak dobrze, może nie lepiej od tych Clay'a, ale brakowało mi jego towarzystwa.

- Dzisiaj ja pojadę z tobą do szpitala, a Karl I Nick muszę jechać coś załatwić, okej?- powiedział patrząc na mnie z góry.

- Mhm- odmruknąłem, po chwili zjedliśmy śniadanie i brunet wyszedł ze mną, wsiadając do jego samochodu.

- Jak się czujesz?- zapytał odpalając silnik.

- Trochę gorzej niż przez kilka dni, ale jakoś żyję- uśmiechnąłem się słabo do kierującego.

- G-george, j-ja wiem że ostatnio nasz kontakt się pogorszył i nie ma mnie tak często przy tobie, a-ale od kilku tygodni mam ścisły grafik i więcej pracy. P-przrpraszam że nie mogę z tobą być i cię wspierać, a bardzo bym tego chciał. Chciałbym poświęcać dużo czasu chociaż go nie mam. W-wiem że jestem złym przyjacielem i nie spędzam z tobą często czasu, i nie wiem co się u ciebie dzieje i nawet nie wiem jak zacząć konwersację- powiedział podciągając nosem, wytarł jedną ręką samotną łzę spływającą po jego policzku. Widziałem że chłopakowi na prawdę zależy na tym aby spędzał ze mną więcej czasu.

- Nie musisz się obwiniać Will, nam obu jest trudno w tym momencie. Też chciałbym się częściej spotykać, ale nawet spotkania co dwa tygodnie mi wystarczają. Znaczy, lepiej żeby się spotykać co dwa tygodnie niż w ogóle. Nie martw się, mamy jeszcze dużo czasu i wieżę że kiedyś nasza relacją się odnowi - uśmiechnąłem się do niego pocieszająco kładąc dłoń na tą jego na skrzyni biegów. Chłopak odwzajemnił uśmiech podciągając jeszcze raz nosem. Po chwili ciszy zadzwonił do mnie telefon który od razu odebrałem, na wyświetlaczu widząc że dzwoni matka Clay'a.

- Halo, Cora?- zapytałem.

- Tak, my jak coś jesteśmy już pod szpitalem, poczekamy na was jak coś- powiedziała.

- Dobrze, za kilka minut powinniśmy być, do zobaczenia- odpowiedziałem i rozłączyłem się gdy ta się również pożegnała.

W końcu byliśmy przed szpitalem, przytuliłem się do matki Clay'a jak i Dristy. Przedstawiłem im Wilbura i razem po chwili rozmowy weszliśmy do wielkiego budynku. Skierowaliśmy się razem do sali w której znajduje się aktualnie blondyn, tym razem jako pierwsza drzwi otworzyła Drista.

- Clay!- wykrzyknęła podekscytowana wybiegając do środka.

- Drista- odezwał się zachrypnięty lecz delikatny głos blondyna, popatrzyłem zdezorientowany na bruneta obok mnie. Czyżby Clay wybudził się już ze śpiączki?

- Clay jak dobrze że już jesteś z nami- powiedziała Cora wchodząc do środka.

- Cześć- odpowiedział znowu słabym głosem.

- Witam, Dream- tym razem wszedł Will.

- Wilbur? Co ty tu robisz? Nie spodziewałem się ciebie- powiedział zdziwiony, westchnąłem lekko wahając się wejść do pomieszczenia.

- Przyjechałem tu z twoim ukochanym- odpowiedział tak jakby był dumny z tego faktu.

- Co?- zapytał, w końcu wszedłem do środka. Moim oczom ukazał się już przytomny blondyn, uśmiechnąłem się do niego słabo - To jest jakaś pomyłka, ja nikogo nie mam. Nie przypominam sobie żebym kogoś miał- poczułem się w tym momencie gorzej niż wcześniej, w klatce piersiowej poczułem mocne ukucie. Ze smutnym uśmiechem patrzyłem na chłopaka, czując jak po moich policzkach spływają łzy. W końcu wybiegłem z pomieszczenia wchodząc jak najszybciej do toalety.

Pov. Dream

- George!- wykrzyknął William biegnąc za nieznanym mi brunetem.

- Kto to był? Ja o czymś nie wiem?- zapytałem zdezorientowany, moja siostra z matką popatrzyły na siebie ze smutnym wzrokiem.

- To co mówił William było prawdą, George, czyli ten chłopak który wybiegł, jest twoim mężem od dwóch miesięcy- powiedziała moja rodzicielka.

- Co?- Nie mogłem w to totalnie uwierzyć, nie pamiętam tego chłopaka ani trochę, z widzenia czy słyszenia - Nie mogę sobie niczego przypomnieć z tym chłopakiem, ile my się już znamy?- zapytałem z ciekawości.

- z 6-7 miesięcy- odpowiedziała Drista uśmiechając się słabo do mnie. Muszę przyznać chłopak wygląda uroczo, ale fakt że to jest mój mąż mnie dziwi, ponieważ go w ogóle nie znam - Na waszym ślubie, jego matka wystrzeliła z broni. Celowała w Georg'a, lecz ty go obroniłeś i wylądowałeś w szpitalu. Georg każdego dnia od tych 3 tygodni chodził do ciebie i opowiadał o każdym jego dniu, dzwonił do mnie i mamy by podać twój stan i troszczył się o ciebie- w oczach dziewczyny mogłem zauważyć łzy, złapałem jej twarz w dłonie wycierając jej łzy.

- Przepraszam, j-ja- wyjąkałem

- To nie twoja wina że straciłeś pamięć, ale Geprg'owi na pewno będzie trudno- dodała tym razem moja mama.

- Ten chłopak wygląda uroczo, taka kruszynka - zaśmiałem się lekko. Po chwili do pomieszczenia wszedł brunet z drugim na rękach, przestraszyłem się lekko - Co się stało? - zapytałem patrząc dalej na brunetów.

- George zasłabł w łazience. Słyszałem że ostatnio często płakał- odpowiedział Wilbur kładąc chłopaka na fotelu obok mojego łóżka. Automatycznie chwyciłem chłopaka za rękę głaszcząc kciukiem jej wierzch. Uśmiechnąłem się do siebie, zaraz patrząc na również uśmiechniętą siostrę.

Każdy opowiadał mi po jakimś wspomnieniu z brunetem, zacząłem nawet sam co nieco pamiętać.

- Albo to jak byliście u nas i zabrałam Georg'a do swojego pokoju przebrać go w miniówkę i krótkie spodenki, a tobie jak to zobaczyłeś poleciała krew z nosa- zaśmiała się młodsza blondynka, poczułem jak policzki zaczynają mnie lekko piec, przypominając sobie jeszcze Georg'iego w spódniczce - mmm ktoś tu się rumieniii - normalnie na jej ryju widniał lenny, po kim ona to ma? a... prawdopodobnie po mnie. Nagle poczułem jak ręka którą trzymam wyślizga się z mojego uścisku. Popatrzyłem się w stronę Georg'a, ten był już przytomny.

--------------------------
słowa- 1127

hejo muffins!

Jak się cieszę że tak szybko wyzdrowiałam, a w sumie to tylko mi katar znikł, ale nom.
Proszę następny rozdzialik, trochę dłuższy od wcześniejszego, hehe. Nie mam co pisać.... po prostu bayo

Miłego dnia/nocy
Papatki

Stajnia pełnych przygód | DnF | Poprawione |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz