💚Rozdział 1💙

2.9K 123 194
                                    

Pov. Dream

Wszedłem do stajni podchodząc do boksu, w którym stał mój koń Lucky. Oparłem się O drzwi patrząc jak ten sobie spokojnie je śniadanie. Skierowałem wzrok na zagrodę obok, lecz w niej nie stał koń mojego przyjaciela. Nagle poczułem dotyk na swoim ramieniu, odwróciłem się patrząc na osobę za mną.

- Cześć Clay- powiedział Ant z ciepłym uśmiechem na twarzy.

- Hej, gdzie jest Mondeo- zapytałem odwzajemniając uśmiech.

- Jest na łące, nie chcę by się stresował, bo dzisiaj wyjeżdżamy do tej stajni O której ci nie dawno mówiłem-

- Bym zapomniał, mam nadzieję że będzie wszystko dobrze podczas drogi I bez problemu wprowadzi się do przyczepy- powiedziałem śmiejąc się pod nosem.

- Ta... Masz może ochotę pojeździć, pomyślałem że jak będę z nim wykonywać codzienną rutynę to może nie będzie aż tak spięty-

- W sumie czemu nie, ale najpierw po niego chodźmy bo zanim ten królewicz zje to trochę minie. Nie Lucky?- powiedziałem do konia głaszcząc go po mordce na co ten parsknął ponownie schylając głowę. Wyszedłem z budynku kierując się w stronę pastwisk.

Gdy byliśmy na miejscu przeszedłem pomiędzy pastuchem, by nie dostać prądem, szukając konia chłopaka. Jego ogier był siwy jabłkowity, ze ściętą grzywą na konika Twardowskiego, miał on 6lat I był wałachem, miał około 170cm wzrostu. Ja sięgałem w sumie do każdego konia z moimi 190cm. Przyjaciel wziął zwierzę powoli idąc do furtki, otworzyłem ją, i zamknąłem by inne konie nie uciekły.

Po jakimś czasie wyszczotkowałem mojego ogierka, zakładając na niego sprzęt. Dopiąłem jeszcze kilka pasków przy ogłowiu odchodząc od niego, założyłem na głowę kask I rękawiczki. Wyszedłem stojąc przed stajnią, gdy Andy zjawił się również na zewnątrz, wszedłem z ziemi na Luck'iego siadając wygodnie w siodle.
- Co myślisz o tym abyśmy poszli w teren, szczerze dawno nie byłem na plaży- zaproponowałem wchodząc do lasu, idąc piaszczystą drogą. Ten tylko kiwnął głową idąc za mną na koniu, po drodze minęliśmy się ze Sapnap'em, Bad'em I Skepp'im. Pogadaliśmy chwilę, później idąc w dalszą drogę, słuchając jak kopyta stukają O pojedyncze kamienie.

Po jakiejś półtorej godziny wracaliśmy tą samą drogą, którą zaczynaliśmy przejażdżkę. Śmiałem się z nim rozmawiając O wszystkim jak i o niczym, w taki sposób wróciliśmy do stajni, zsiadając ze zmęczonych koni. Rozebrałem Luck'iego ze sprzętu, później oblewając jego nogi chłodną wodą. Nagle zauważyłem siedzącą muchę na jego łopatce, szybko zareagowałem I klepnąłem ją ręką. Popatrzyłen na dłoń, było na niej widać tylko krew, pogłaskałem zwierzaka na znak że nic się nie stało.
- Pieprzone końskie muchy- powiedziałem dość słyszalnie, odwiązując konia od płotka wchodząc do stajni.

- Ej, Język!- powiedział Bad wychodząc z siodlarni patrząc z niezbyt zadowoloną miną na mnie.

- Sorki Bad-

Jeszcze przez kilka godzin byłem w stajni rozmawiając z przyjaciółmi na różne tematy, przed chwilą pomagałem pakować Mondeo do przyczepy. Żegnaliśmy się z chłopakiem idąc po wszystkim do pokoju jeźdźców, tam coś zjadłem, dałem jedzenie Luck'iemu I pojechałem do domu.

Pov. George

Około godziny 17, byłem w mojej nowej stajni. Załatwiłem coś z właścicielem ośrodka (Philem), oprowadzając mnie również po całym terenie. Gdy wróciliśmy podziękowałem mężczyźnie, po czym poszedłem wyciągać Quattro z przyczepy. Wstawiłem go do boksu, od razu dając mu wodę i paszę, przełożyłam swój sprzęt idąc jeszcze do konia. Obok stał 'Lucky' przeczytałem z wiszącej na drzwiach tabliczce, uśmiechnąłem się patrząc na zwierzę. Był on maści skarogniadej, miał równo zciętą grzywę I ogon, tak na oko miał on gdzieś 180cm. Na czole miał białą plamkę, która wyglądała jak księżyc, A na jednej nodze miał skarpetkę. Mój koń za to był maści gniadej, miał nieco dłuższą grzywę, a w kłębie miał 168cm, mi taka wysokość wystarczała, ponieważ sam nie jestem za wysoki.

Pov. Clay, następny dzień

Podjechałem pod stajnię, wchodząc do siodlarni, by odłożyć nie potrzebne mi narazie rzeczy. Naszykowałem paszę dla swojego konia idąc do niego. Wsypałem zawartość do żłobu, przyglądając się jak zwierzę sobie spokojnie je. Na drzwiach od boksu obok coś przykuło moją uwagę, przeczytałem z wiszącej tabliczki 'Quattro'. Podszedłem przyglądając się koniu, pogłaskałem go, zaraz odchodząc od boksów. Wróciłem z suchym chlebem i ciasteczkami z końskiej cukierenki, gdy zobaczyłem jak nowy koń zajada się jedzeniem uśmiechnąłem się. Wytarłem rękę w spodnie, postanawiając zaprowadzić konie na pastwisko, a że nikt na obecną chwilę nie przyjechał do Quattro, postanowiłem go wziąć na pastwisko z Luck'im. I tak zrobiłem, patrzyłem uważnie na gniadego rumaka, sprawdzającego każdy kąt łąki. Widząc że wszystko jest w porządku odszedłem wracając do głównego budynku.

Słysząc jak ktoś wchodzi do środka spojrzałem na tą osobę. Był to brązowo-oki chłopak z ciemnymi włosami, był ubrany w spodnie do jazdy I zwykłą niebieską koszulkę. Wszedł do pomieszczenia stając przede mną, ja nie wiedząc co zrobić również wstałem, patrząc z góry na chłopaka.

- H-Hej, pomożesz mi znaleć konia?- zapytał z zakłopotanym uśmiechem na twarzy.

- Tak jasne, chodź za mną, a tak w ogóle to Clay jestem lub Dream jak wolisz- powiedziałem podając mu rękę, również się uśmiechając do chłopaka, by się nie stresował.

- George- odparł ściskając moją dłoń.

- A twój koń to..?-

- A tak, Quattro-

- O! To ten słodziak tak się zajadał ciasteczkami- powiedziałem wychodząc z pomieszczenia, zaraz znajdując się na zewnątrz.

- Heh, ta żarłok z niego, właśnie, bo Quattro miał być na łące przy lasku I placu-

- A tak, zabrałem go z Luck'im by nie był sam, I nawet dobrze się dogadują-

- Lucky to twój koń?-

- Mhm, A poza tym to czym się interesujesz? Ja gram w polo-

- Ujeżdżenie- powiedział krótko przyglądając się swojemu koniu, gdy dotarliśmy. Gwizdnął na co zwierzę podniosło powoli głowę, pogalopował do nas momentalnie zwalniając. Chłopak uśmiechnął się zaczynając głaskać konia.

Zawołałem Luck'iego, lecz gdy ten nie przychodził zmartwiłem się lekko, szedłem po trawie, gdy nagle zauważyłem go leżącego na ziemi. Zerwałem się I pobiegłem do niego, okazało się że ten po prostu sobie spał. Usiadłem na trawie kładąc jego głowę na swoje kolana, zaczynając go głaskać. Po chwili zwierzę wstało otrzepując się, przez co cały pył poleciał na mnie. Zapiąłem mu kantar, prowadząc na uwiązie do furtki. Widząc jak chłopak na mnie czeka uśmiechnąłem się pod nosem. Zatrzymałem zwierzę podskakując, na trzy wskoczyłem siadając wygodnie. Podszedłem wychodząc z łąki, ten zamknął drzwiczki, idąc za mną.

- Masz dzisiaj trening?- zapytałem odwracając głowę w jego stronę.

- Nie, mam dopiero za trzy dni, A coś się stało?- zapytał przechylając lekko głowę na bok.

- Po prostu chciałem Ci pokazać plażę I zaproponować przejażdżkę- odpowiedziałem przy stajni zsiadając powoli z grzbietu Luck'iego.

- To nie jest taki głupi pomysł, Quattro się chociaż odpręży- powiedział przywiązując konia do płotka.

- Tylko, ze mną w terenie bywa szybko, więc żebyś się nie zdziwił. Raz prawie cwałowałem sam z Luck'im na plaży, jeszcze przy zachodzie słońca-

Wyszedłem ze sprzętem w rękach, założyłem od razu czaprak z podkładką i siodłem poprawiając to jeszcze jakoś. Gdy byłem gotowy założyłem kask i rękawiczki. Wsiadłem na konia coś jeszcze poprawiając.

- Gotowy?- zapytałem patrząc jak ten również już wszystko poprawił, ten tylko kiwnął głową, na co ja ruszyłem w stronę lasu. Szliśmy powoli obok siebie w ciszy, słuchając natury, kątem oka widziałem jak chłopak rozgląda się dookoła, na co uśmiechnąłem się i przyśpieszyłem tępo chodu konia.

--------------------------------------
Słowa 1163

Hejo muffinki moje!

Mam nadzieję że ta opowieść wam się spodoba, będę się starać aby rozdział pojawiał się codziennie. Od razu wstawię drugi rozdział żebyście mogli się bardziej wtajemniczyć hyh.

Miłego dnia/nocy!

Stajnia pełnych przygód | DnF | Poprawione |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz