Rozdział 3

369 29 0
                                    

Znaleźliśmy się w latach 90 w Ameryce. Ludzie patrzyli na nas dziwnie, ale nie obchodziło nas to. Loki i Mobius popatrzyli na mnie, ale kiedy zielonooki na mnie spojrzał to nic nie powiedział i zaczerwienił się. Nie wiedziałam dlaczego, ale postanowiłam nie myśleć nad tym. W drodze na miejsce do którego zmierzaliśmy, Mobius i jakiś Łowca zaczęli przepytywać czarnowłosego. Dotarliśmy do namiotu i zaczęliśmy się rozglądać.

- C-20 zniknęła. - powiedziałam śmiertelnie poważnym głosem. Miałam wrażenie, że innych przeszły ciarki przez mój ton głosu.

- Zaczął brać zakładników? - nawet nie wiem kto zapytał. Nie słuchałam wywodów reszty tylko myślałam nad tym samodzielnie. Branie zakładnika przecież nie miałoby sensu.

"Chyba, że chce dostać odpowiednie informacje."

Ta myśl wybudziła mnie z transu. Podniosłam wzrok do góry i zobaczyłam jak wszyscy wychodzą, a Loki stoi jak kołek. Popatrzył na mnie, a ja pokazałam mu byśmy poszli za resztą. Kiedy wychodziliśmy nie odzywaliśmy się do siebie.

Wróciliśmy do TVA. Mobius pokierował się do gabinetu Ravonna'y, a ja i Lokers poszliśmy za nim. Usiadłam na kanapie przed drzwiami do gabinetu, a Loki zajął miejsce obok mnie. Machnęłam ręką i pojawiła się na mnie za duża bluza i dżinsy z dziurami. Bożek popatrzył na mnie dziwnie.

- Dlaczego twoja moc tu działa?

- Sama chciałabym znać odpowiedź na to pytanie. Wiem tylko, że to miejsce osłabia mi moje moce. Tak jak agenci TVA. - pokazałam na moją szyję gdzie miałam przyczepiony przedmiot, który też mocno mnie osłabiał. - Tak czy siak chciałabym wiedzieć, tak jak chciałabym wiedzieć kim jestem. - widziałam, że nic nie zrozumiał, więc postanowiłam mu wytłumaczyć. - Podobno każdy pracownik TVA jest tworzony przez Strażników Czasu, ale nie rozumiem jednego. Dlaczego stworzyli mnie jako piętnastolatkę? Dlaczego mam moc, w momencie kiedy żaden inny pracownik TVA nie posiada takowej? I dlaczego ostatnio kiedy byłam świadkiem twojej rozprawy, to pojawił mi się w głowie niewyraźny obraz z niby mojej rozprawy? - czarnowłosy przetwarzał wszystko co powiedziałam. - Nie ufam im, już nie. Chcę się dowiedzieć kim jestem naprawdę. - te dwa zdania powiedziałam ciszej, ale on je usłyszał. Resztę czasu przesiedzieliśmy w ciszy. Po jakiś dziesięciu minutach wstałam i w tym samym czasie z pomieszczenia wyszedł Mobius. Gwizdnął na Kłamcę by wstał, co uczynił i od razu zaczął się tłumaczyć z tego co stało się na misji. - Wybacz Loki, że ci przerwę, ale chciałabym coś powiedzieć. - oboje popatrzyli na mnie. - Wariant Lokersa chce wyciągnąć informacje z C-20. - oboje próbowali wszystko poukładać sobie w głowach. Po kilku sekundach Mobius zszedł na inny temat kiedy weszliśmy do biblioteki.

- Potrzebujemy twojej unikalnej "Loki perspektywy". Możliwe, że coś przeoczyliśmy.

- Jesteście idiotami, więc na pewno coś przegapiliście. - parsknęłam śmiechem. - No może ewentualnie ona by się domyśliła. - pokazał na mnie palcem, więc posłałam w jego stronę piękny uśmiech, który odwzajemnił. Mobius tylko pokręcił głową.

- Tu masz wszystko na temat sprawy. Sprawdź to wszystko. Mam dla ciebie trik. Udawaj, że od tego zależy twoje życie. - siwowłosy mówił z typowym dla siebie luzem w głosie.

- A nie zależy? - oboje na mnie spojrzeli, a ja tylko spuściłam wzrok.

- My idziemy coś zjeść. - Staruszek wziął mnie za ramię i wyszliśmy z biblioteki zostawiając Lokiego. Czułam się z tym źle, bo to nie było do końca w porządku, ale akurat ja nie mam nic do powiedzenia.  Przeszliśmy kilka korytarzy, aż nie trafiliśmy na stołówkę. W tym samym czasie Ravonna ją opuszczała, a Mobius nie mógł przestać na nią patrzeć. Zachichotałam i poszłam w kierunku baru. Wzięłam naleśniki, szklankę soku pomarańczowego i czerwone jabłko. Mobius wziął sok w kartoniku, sałatkę i grzanki czosnkowe. Usiedliśmy przy stole, a ja popatrzyłam na mojego partnera w pracy.

- Czyli ty i Renslayer. - na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Nie mogę powiedzieć, że ją lubię, ale akceptuję wybory przyjaciela.

- Nie wiem o czym ty mówisz. - podniosłam brwi i zrobiłam pobłażliwą minę. Postanowiłam nic nie mówić i zaczęłam jeść moje naleśniki. Kiedy miałam zacząć jeść jabłko, a Mobius miał się już zająć sałatką, do pomieszczenia wbiegł Loki. Usiadł na krześle obok mnie i zabrał moje jabłko, przekroił je i zjadł jedną połowę.

- Ukrywa się w apokalipsah. - popatrzyliśmy na czarnowłosego jak na dziwadło, ale po chwili doszłam do wniosku, że to może być prawda.

- Jakich apokalipsah? Było ich miliony. - pytanie Mobiusa miało dużo sensu, bo każde z nas chciałoby wiedzieć. - Poza tym, dlaczego akurat w apokalipsah? - Loki postanowił wytłumaczyć o co chodzi.

- Przypuśćmy, że twoja sałatka to Asgard. - wziął posiłek siwowłosego i postawił przed sobą. Powstrzymywałam się przed wybuchem śmiechu.

- To nie Asgard, to mój lunch. Chciałem zjeść tą sałatkę. - patrzył tęskno na swoje jedzenie.

- Powiedzmy, że zbliża się Ragnarok, więc mogę robić co chcę, bo to niczego nie zmieni. - Loki totalnie zignorował Mobiusa i kontynuował. - Mogę na przykład zrzucić Hulka z Bifrostu. - zaczął sypać sól do sałatki.

- Sól to Hulk? - głos mojego przyjaciela był trochę zdenerwowany. Widziałam, że zrobił minę obrażonego dziecka.

- Albo, mogę podpalić pałac. - teraz pieprz poszedł w ruch.

- Nie, stop. Przestań palić pałac. - dusiłam się swoim śmiechem, co Laufeyson zauważył i posłał mi uśmiech. Dalej sypał sól i pieprz do sałatki. Powstały na niej takie białe i czarne plamy po przyprawach.

- Nie ważne co bym zrobił, bo... - chwycił kartonik po soku, ale ten okazał się pusty. Podszedł do jednego ze stołów. Traf chciał by przy nim siedział Casy. Loki powiedział, że musi pożyczyć kartonik z sokiem i wrócił do nas. - Nie ważne co zrobię, bo to i tak nic nie zmieni. Ragnarok nadejdzie, a Surtur zniszczy Asgard. - przechylił kartonik i wylał do sałatki sok. Teraz to już się nie powstrzymałam gdy spojrzałam na Mobiusa. Wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem.

Anomalia i WariantOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz