- Jak można się tam dostać? - kobieta popatrzyła krytycznie na Laufeyson'a.
- Z dworca na skraju miasta, ale i tak was nie wpuszczą. - wiedziałam, nic nie jest idealne, zawsze jest jakieś ale. Sylvie popatrzyła na nas.
- Chodźmy. - znów ruszyliśmy, a ja tym razem byłam wyjątkowo spokojna. Dotarliśmy w końcu do dworca.
- Czyli zapowiada się przednia zabawa. - komentarz Lokiego wyrwał mnie z świata przemyśleń.
- Szybciej. - poraz pierwszy usłyszałam jak Wariant Lokiego używa w kierunku do nas spokojnego tonu głosu.
- Walka jest skazana z góry na porażkę. - popatrzyłam krytycznie na niego. - Choć, może z pomocą twoich mocy... - zaczął się intensywnie zastanawiać.
- Jaka walka? - na moje pytanie pokazał na blondynkę
- Zawsze do niej dąży. - wzruszył ramionami jak gdyby nigdy nic.
- Nie tym razem. Rzucę urok na strażnika, a on nas przepuści. A jeśli ktoś zaprotestuje...
- To strażnik otworzy ogień? - bogini posłała mi zagadkowe spojrzenie.
- A potem zabijemy wszystkich i uprowadzimy pociąg? - uśmiechnęłam się do czarnowłosego w podzięce. Miło, że mam Lokersa po swojej stronie.
- To od nich zależy, czy dojdzie do walki. - wzruszyła ramionami, a ja pociągnęłam ją za rękaw.
- Nie, tym razem bez walki, bez krwi, bez przemocy, bo ja już mam dość waszych humorów. - warknęłam mocno podirytowana. Patrzyła na mnie zaskoczona. - Tym razem zrobimy inaczej.
- Czyli po mojemu. - Loki wciął się w rozmowę. Chwycił mnie za ramiona i przeszedł na moją drugą stronę. Gdy na niego popatrzyłam był ubrany jak strażnicy. - Jak wyglądam? - uśmiechał się szeroko dumny z siebie.
- Jak idiota./Jak ktoś z gównianym planem. - odparłyśmy z Sylvie w tym samym czasie. Może i powiedziałyśmy co innego, ale miałam wrażenie, że nasze słowa mają ten sam przekaz.
- To świetny plan. - uśmiech dalej nie schodził z jego twarzy, a mi żal było gasić jego zapał.
- W porządku. - powiedziałam cicho, na co beunet posłał mi najpiękniejszy uśmiech jaki tylko widziałam. Jego Wariant nie wiedział jak ma to skomentować. Chwycił nas za ramiona i zaczął prowadzić do wejścia.
- Działamy. - teraz miał na twarzy wypisane skupienie. Po sekundzie nas puścił i szedł za nami. Sylvie widząc moją niepewność chwyciła mnie za przedramię.
- Jeżeli nie jesteś pewna, to chociaż udawaj. - pokiwałam głową. Puściła mnie, a ja tym razem szłam pewnie, tak pewnie, że moi towarzysze nie mogli ukryć szoku. Dotarliśmy do wejścia, a tam przywitał nas strażnik.
- Do Shuroo? - syn Laufeya kiwnął głową. - Tędy. - weszliśmy tam bez większych przeszkód. Usłyszałam w tłumie mnóstwo głosów, a mi zrobiło się żal tych wszystkich ludzi. Popatrzyłam na nich i zobaczyłam kilkoro niemowlaków. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy gdy tak na nie patrzyłam. Brunet zobaczył, że płaczę i położył mi rękę na ramieniu.
- Co jest? - pokręciłam głową na jego pytanie i spuściłam głowę w dół. Wiedziałam, że Sylvie jak i Loki nie będą wiedzieć co ja czuję, bo w końcu sami odebrali życie wielu ludziom, bez względu na płeć czy wiek. Mimo, tego, że oboje patrzyli na mnie ze zmartwieniem, nie zamierzałam się im zwieżać, w końcu możliwe jest, że mnie wyśmieją. Bożek westchnął i położył mi dłoń na plecach. Sylvie nie chciała mieć ewidentnie żadnego kontaktu fizycznego, nie robiliśmy jej z tego powodu problemów. Choć Kłamca nie wiedział co sprawiło, że płaczę, to cieszyłam się, że mimo wszystko nie zostawia mnie z tym kompletnie samą. Zbliżaliśmy się do kontroli biletów i wejścia do pociągu.
- Hej. - powstrzymał nas od wejścia jeden z ochroniarzy.
- Zabieram je na Shuroo. - moje myśli myślały tylko o tym, po co zmienił barwę głosu.
- W porządku. Masz bilety?
- Rozkazano mi je zabrać. - nie wiedziałam, czy ta sytuacja mnie bawi, czy przeraża.
- Mamy tu... - zanim powiedział coś więcej chwyciłam go za przedramię. Może i nie jestem tak bardzo w tej dziedzinie rozwinięta jak Sylvie, ale też swoje umiem. Jego oczy błysnęły na sekundę szmaragdem, a potem miałam nad nim kontrolę.
- Wszystko w porządku? - zapytał drugi strażnik, gdy do nas podszedł. Maksymalnie skupiłam się na ochroniarzu i tym co ma powiedzieć.
- Jak najbardziej. - uśmiechnął się delikatnie. - Właśnie przypomniało mi się, że dowództwo poinformowało nas o tym z rana. - w czwórkę (razem z zaczarowanym strażnikiem) przenieśliśmy spojrzenia na drugiego strażnika. Westchnął ciężko i popatrzył na nas dziwnie.
- Okej. - wpuścili nas już bez zbędnych przeszkód. Po chwili znaleźliśmy się w barze.
- Dobry wieczór państwu. - Sylvie już stanęła obok wolengo stołu, a ja i Loki zrobiliśmy po chwili to samo. Blondynka usiadła po prawej stronie kanapy, ja usiadłam na środku, a brunet już miał chyba jakiś problem. - Muszę siedzieć zgodnie z kierunkiem.
- Nie mogę mieć drzwi za plecami. - upierała się.
- Co? Drzwi są po obu stronach. - bożek chyba nie zrozumiał.
- Ja pierdolę, możecie w końcu usiąść i przestać zachowywać się jak dzieci? - należę do osób niecierpliwych, więc tego typu sytuacje mocno mnie irytują. Laufeyson w końcu zrezygnował i usiadł, takim sposobem siedziałam między dwojgiem najniebezpieczniejszych osób na tym statku. - Nie miałeś żadnego planu. - podsumowałam jego dziwne zachowanie.
- Czyżby? - prubował mnie zmylić.
- Plany mają wiele kroków. - włączyła się Laufeydottir.
- Zwłaszcza wasze. - tu patrzyłam raz na kobietę, raz na mężczyznę.
- Wejście przebranym na statek to zwykła improwizacja. - tu zgadzam się z blondwłosą.
- Miałeś szczęście, że szybko zareagowałam. - uśmiechnęłam się uroczo i oparłam głowę o zagłówek. Ja i Sylvie w tym samym czasie ziewnęłyśmy. - Mamy niezłe synchro. - powiedziałam i zaśmiałam się cicho. O dziwo kobieta nie zgromiła mnie spojrzeniem, a uśmiechnęła się.
- Czyżbyście były zmęczone? Odpocznijcie sobie. - zasugerował. Zielonooka popatrzyła na niego zirytowana, a ja mając to wszystko gdzieś położyłam się ja jego udach. Co prawda, nie zamierzałam spać, gdy mam świadomość, że ta dwójka może się pozarzynać. Chciałam choć na chwilę się położyć. Przymknęłam oczy i w głowie zaczęły mi się pojawiać różne obrazy.
- Nie zasnę w takim miejscu.
- Ja też nie, ale leżeć to co innego. - uśmiechnęłam się delikatnie gdy skończyłam. Czułam na sobie wzrok ich dwojga. - Nie patrzcie się na mnie tak. - po kilku sekundach, w trakcie których intensywnie na mnie patrzyli, przestałam czuć ten dyskomfort od posiadania cudzego spojrzenia na sobie.
- W pociągu? - Laufeyson naprawdę jest ciekawski. Wrócił do tematu.
- Nie, obok kogoś niegodnego zaufania. - na te słowa niechętnie usiadłam. Ich spojrzenia spoczęły na nie natychmiast.
- Masz rację, więc nawet nie mogę sobie poleżeć, choć nie, mogę. Bo nie wiem jakim cudem jakoś wam zaufałam, może dlatego, bo nie mam wyboru. Ale śmiało, zdrzemnijcie się oboje, w końcu ja jestem tylko nastolatką, która jest wiecznie przerażona, oszukiwana i ograniczana. - na wzmiankę o ograniczeniu Loki popatrzył na moją szyję gdzie jest blokada moich mocy.
***************************************
Nie wiem co mnie napadło, ale poza tym rozdziałem mam jeszcze trzy gotowe i jeden dopiero co zaczęty. Tak wstawię, bo przez dobrych kilka dni nie wstawiłam rozdziałów. Mam nadzieję, że się spodoba i miłego wieczoru.
CZYTASZ
Anomalia i Wariant
Short StoryKsiążka na podstawie serialu Loki. Kiedy Bóg Kłamstw trafia do TVA poznaje dziewczynę, która rozumie go dużo lepiej niż ktokolwiek inny. Po niedługim czasie zaczyna czuć do niej coś, czego nigdy nie czuł. Staje się ona jego jedyną słabością, której...