Rozdział 8

268 25 5
                                    

- Czyli jesteśmy drużyną? - pytanie Lokiego zbiło mnie z tropu.

- Nigdy w życiu! - spodziewałam się tej odpowiedzi. W końcu nie można zapomnieć, że to Wariant Lokiego. Biegliśmy ile sił w nogach.

- Kryj się! - kometa miała we mnie uderzyć, ale Loki złapał mnie w pasie i odsunął w tył. Po sekundzie odsunęłam się i pobiegłam dalej. 

- Wiesz, że nie potrzebowałam pomocy?! - zauważyłam, że jak się boję, to potrafię mówić głupie rzeczy, ale mimo wszystko miałam trochę racji. Mogłam zatrzymać czas i się uratować. Choć inną sprawą jest to, że potrafię zatrzymywać czas tylko jak jestem wściekła lub przerażona.

- Czasami jesteś bardzo dziwna! - odkrzyknął bożek w moją stronę. Znaleźliśmy się pod drzwiami tej budowli do której biegliśmy. Loki otworzył je, a ja i Lady nie czekając na nic wbiegłyśmy do środka. Chwilę później czarnowłosy znalazł się z nami w pomieszczeniu. Wszyscy ciężko oddychaliśmy i nie mogliśmy przestać myśleć o tym, co się dzieje wokół nas. Oparłam się o ścianę, a mężczyzna podążył moim śladem. Popatrzyłam na kobietę. Zaczęła podchodzić do nas. Stanęła tuż przede mną i położyła swoje dłonie na moich skroniach. Stała tak chwilę, a ja i Laufeyson nie wiedzieliśmy co zrobić.

- Co ty robisz? - to pytanie siedziało mi w głowie. Blondynka popatrzyła na mnie nic nie rozumiejąc.

- A ty, co robisz? - odbiła pałeczkę.

- Chcesz rzucić na nią urok? - bożek odsunął ją ode mnie na odległość dwóch metrów. - Nie uda ci się. - stwierdził. Jego głos był zdenerwowany, a jego postawa świadczyła, że jest w każdej chwili gotów rzucić się na nią i zabić.

- Dlaczego? Też jest magikiem jak ty? - zadrwiła.

- Nie, bo jej myśli są silne. - i rozpoczął kolejną kłótnię i to tym razem przez moją osobę.

- W porządku, jak uważasz! - jego damska wersja była coraz bardziej zła. Chyba towarzystwo jej Warianta nie służy jej. Oboje wyciągnęli ostrza, więc, żeby nie być gorsza, też to zrobiłam.

- Naprawdę chcesz znów walczyć? - miałam wrażenie, że Loki jest tym tak samo zmęczony jak ja.

- A masz lepszy pomysł? - słowa blondynki kierowane do mojego towarzysza trochę mnie zdezorientowały.

- Możemy nie walczyć. - zaproponowałam. Laufeyson pokiwał głową.

- Może zawrzyjmy rozejm? - bardzo chciałam by kobieta przystała na propozycję. Ona tylko prychnęła.

- Posłuchaj. - zrobiłam jeden krok w jej stronę, wcześniej opuszczając sztylety. - Żadne z naszej trójki nie ucieknie stąd, jeśli nie doładujemy czasownika. - próbowałam ją przekonać.

- Gdzie go ukryłaś? - miała chyba zamiar zaraz krzyczeć na nas.

- W moim sercu. - położyłam dłoń na klatce piersiowej, uśmiechnęłam się cynicznie do niej i wysiliłam się na najsłodszy ton głosu, na jaki było mnie stać. 

- No to je wytnę. - warknęła, a ja miałam świadomość, że byłaby do tego zdolna.

- Zabawne. - zaskoczyło mnie, że dopiero teraz Loki się odezwał.

- I urocze? - bardziej zapytałam niż stwierdziłam. - Tak, mam go, ale żadne z nas nic nie zdziała, jeśli będziesz próbować nas zabić. - kończyły mi się pomysły jak z nią gadać. Jak z Lokim nie miałam większych problemów, tak z nią się pojawiają.

- Chrzanicie głupoty, obydwoje... - zanim cokolwiek innego powiedziała bożek przejął inicjatywę.

- Możemy też się pozarzynać w starym górniczym schronie. Tyle, że nas jest dwoje, a ty jedna. - uśmiechnął się zadziornie, a ja przewróciłam oczami. Niestety nie należę do cierpliwych osób. - Co ty na to?

- Może być. - popatrzyła na nas jakbyśmy byli winni. - Przeszkodziliście mi w realizacji planu, który wymyślałam latami. - w jej głosie słyszałam oskarżenie. - Latami!

- Dobrze, rozumiemy. - nie chciałam wnikać głębiej w ten temat.

- Gdy tylko czasownik zacznie działać, wrócę do TVA, by dokończyć co zaczęłam, a wy mi nie przeszkodzicie.

- A czy ja ci przeszkadzam? - popatrzyła na mnie z niezrozumieniem. - Pamiętasz co powiedziałam w siedzibie? Prosiłam cię tylko o pomoc. - kobieta podeszła do drzwi bez słowa.

- Dokąd to? - tak teraz zauważyłam, że Loki jest bardzo ciekawski.

- Musi tu być jakieś źródło zasilania. Musimy znaleźć tyle by podróżować przez czasoprzestrzeń. - Nagle całym schronem zatrzęsło. Popatrzyłam za niewielkie okno na zewnątrz. Nie myśląc wiele podeszłam do kobiety, a Loki dalej pozostał w bezruchu. Popatrzył na nas po kilku sekundach, a jego damska wersja przewróciła oczami.

- O rany. - i wyszłyśmy, a bożek za nami. Szłam na równi z nią po jej lewej stronie, a czarnowłosy podbiegł w naszym kierunku.

- To jaki jest plan? - próbował się czegoś dowiedzieć.

- Niedaleko stąd jest miasto. - odpowiedziałam.

- A, i czy możesz się zamknąć? - za to ona musiała dopowiedzieć coś wrednego. - Muszę z wami współpracować, ale nie chcę cię słuchać. - popatrzyłam na nią.

- A mnie chcesz? - zapytałam z uroczym uśmiechem. Blondwłosa prychnęła, ale dało się zobaczyć na jej twarzy nieduży uśmiech.

- Zwolnijcie wariancie i agentko. - popatrzył najpierw na nią potem na mnie.

- Nie rozumiesz skutków nieuchronnej zagłady? - była coraz bardziej wkurzona. Spojrzała na nas. - I nie nazywajcie mnie wariantem.

- Nie będę nazywał Lokim jakiejś nic nie wartej podróbki mojej osoby. - ich przepychanki słowne mnie męczyły.

- Jak mamy się do ciebie zwracać? - zapytałam.

- Kiedyś byłam Lokim, ale teraz jestem kimś innym. Teraz jestem Sylvie. - wystawiłam w jej kierunku lewą dłoń. Popatrzyła na mnie dziwnie.

- Klaudia. - uśmiechnęłam się serdecznie do niej. Niepewnie podała mi dłoń.

- Super, zmieniła imię. - czyżby Loki był zazdrosny?

- To pseudonim. - wyjaśniła.

- To niezbyt w stylu Lokiego. - upierał się mój przyjaciel.

- A jaki naprawdę jest Loki? - muszę przyznać, że w tym momencie wolę ciągnąć taką dyskusję niż żadną. Laufeyson popatrzył na mnie jakby niedowierzając, że o to zapytałam.

- Niezależny, władczy, ze świetnym stylem. - prychnęłam. Spojrzał na mnie jakby oczekiwał wyjaśnień.

- I do tego niewiarygodnie skromny. - zaczęłam się śmiać, a Sylvie poszła moim śladem.

- Dlaczego w takim razie zacząłeś pracować dla tych czasowych żandarmów? - dopytywała.

- To był pewnie jego plan. - podsumowałam.

- Poza tym jestem tylko konsultantem. - starał się wyjaśnić.

- To trochę jak ja. - szepnęłam pod nosem.

- Nie wiesz czego chcesz. - stwierdziła blondynka.

- A ty wiesz? - popatrzył na nią groźnie.

- Jakby któreś z was pytało się czego ja chcę, to odpowiem, że chciałabym się stąd wydostać. - wtrąciłam się w dyskusję.

- Tak czy siak, twój wieloletni plan zniszczenia TVA, stworzenie absurdalnej pustki i ruszenie dalej. - wzruszyła ramionami. - Ja bym tak nie zrobił.

- Cóż, nie jestem tobą. - zaczęła iść tyłem i popatrzyła wymownie na Lokersa. - Możemy to już załatwić? - znów się odwróciła. Mam wrażenie, że to dopiero początek naszej przygody. Każde z nas będzie musiało się przekonać do pozostałych i każde z nas potrzebuje w tym momencie reszty.

Wróciłam, i wstawiam nowy rozdział. Mam nadzieję, że się podoba.

Anomalia i WariantOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz