Loki zeskoczył ze szczebli, chwycił mnie za ramię i odsunął nas od jak najdalej. Do kryjówki weszło kilkanaście innych Wariantów Lokiego w tym jedna jego kopia. Jedyne różnice między nimi to był chełm który nosił ten drugi, a mój towarzysz nie posiadał go. Kolejną było spojrzenie, u jednego pełne kpiny, odrazy i wyższości, a u drugiego, mogłabym nawet powiedzieć, że nie pasujące do Lokiego. Było one łagodne, bez negatywnych emocji, spokojne, przynajmniej puki byłam obok. Kiedy przyjżałam się nowo przybyłym zauważyłam u każdego plakietkę z imieniem bożka Kłamstw.
- Ty draniu! Doprowadziłeś wilki do naszych drzwi. - Senior Loki był zdenerwowany, a ja złapałam Lokiego pod prawe ramię i ukryłam się trochę za nim. Oparłam czoło o jego plecy i wzięłam głęboki oddech.
" Za dużo Lokich, za dużo ludzi. Nienawidzę kiedy otacza mnie zbyt duża ilość ludzi."
Zaczynało mi się robić niedobrze przez "ścisk" panujący w pomieszczeniu.
- Wolimy węże od wilków. - stwierdził Prezydent Loki, bo na niego wygląda.
- Co za zaskoczenie. - powiedziałam cicho, ale oni i tak mnie usłyszeli. Popatrzyli na mnie dziwnie, zwłaszcza ten dowódca. Czułam jak Lokers spina się, a ja nie wiedziałam co jak się zachować. Znów byłam tą nastoletnią dziewczyną która nie wiedziała co ze sobą zrobić.
- Zjadłem oba. Umierają tak samo. - popatrzyłam trochę przestraszona na Kid Lokiego. Zdecydowanie Loki jakiego znam i Sylvie są tymi najnormalniejszymi Loki'sami.
- Przepraszam, mój suzerenie. - ciemnoskóry przystawił młot do gardła dzieciaka, a ja westchnęłam. Czemu Loki zawsze musi walczyć, nawet z samym sobą. - Zdradziłem cię, a teraz jestem królem. - wzruszył ramionami z uśmiechem, a to chyba nie spodobało się Prezydentowi.
- Co do tego... - i teraz reszta nowowprzybyłych wyciągnęła ostrza i inną broń białą.
- Nie możesz być poważny. - nie dowierzał ten który zdradził.
- Daj spokój. Czego oczekiwałeś?- widać było po przywódcy Lokich, że jest bardzo pewny siebie.
- To nie była okazja! - ten z młotkiem dalej się wykłucał. - Dałem ci naszą lokalizację. W zamian za schronienie i zaopatrzenie oddajesz mi swoją armię, a ja przejmuję tron. - mój przyjaciel zabrał swoją rękę z mojego uścisku i poprostu chwycił mnie w talii. Jednocześnie załamywał się nad głupotą swoich innych wersji.
- O tak. Niezbyt dobra okazja. A co z tym? Moja armia, mój tron. O tym. - i teraz jego armia wyciągnęła broń w kierunku Prezydenta. Zrobił zaskoczoną minę, a ja coraz bardziej miałam dość tego wszystkiego.
- Chodźmy już, chodźmy gdziekolwiek, ale jak najdalej od tego. - powiedziałam cicho, a mój towarzysz popatrzył na mnie smutno i przytulił mocniej.
- Pójdziemy, w końcu pójdziemy. Obiecuję. - uśmiechnęłam się słabo.
- Wy sprytne, dwulicowe gnidy. Mieliśmy umowę! - wysyczał przywódca.
- A czego ty się spodziewałeś? - prychnęłam i znów wszyscy patrzyli na mnie. - Każdy z was jest Lokim, zdradę macie zapisaną głęboko w DNA, choć zdarzają się wyjątki. - tą ostatnią część powiedziałam tak, że tylko Lokers obok mnie usłyszał co powiedziałam. Chyba wszyscy zauważyli AliLokiego który idzie w kierunku Lokiego Prezydenta.
- Dlaczego, do diabła jest tu Aligator? - krzyknął zirytowany.
- Jest Lokim! - krzyknął ten z młotkiem, Kid Loki i Senior. Nagle gad przyśpieszył i rzucił się na Prezydenta. Nie minęła minuta, a mężczyzna skończył bez ręki. Jak tylko popatrzył na miejsce gdzie powinna być, od razu zaczął krzyczeć jak kobieta. Kid Loki zabrał z ziemi AliLokiego, a między resztą zaczęła się walka, w której ani ja, ani Lokers nie braliśmy udziału. Zamiast tego próbowaliśmy dostać się do wejścia, by wyjść i nie narażać się na śmierć. Przez przypadek stanęliśmy na środku pomieszczenia i zakładając ręce na biodrach patrzyliśmy na tą bezsensowną walkę.
CZYTASZ
Anomalia i Wariant
Cerita PendekKsiążka na podstawie serialu Loki. Kiedy Bóg Kłamstw trafia do TVA poznaje dziewczynę, która rozumie go dużo lepiej niż ktokolwiek inny. Po niedługim czasie zaczyna czuć do niej coś, czego nigdy nie czuł. Staje się ona jego jedyną słabością, której...