Astoria w skupieniu nakręcała kolejne pasmo włosów Kitty na lokówkę. Dziewczyna była umówiona z Lancem na randkę — i to nie byle jaką, ale rocznicową. Byli ze sobą już dwa lata. I panna Pryde nawet nie zauważyła kiedy ten czas zleciał. Ich związek miał wiele wzlotów i upadków, ale i tak dalej byli razem. Astoria nie miała tego szczęścia, jeśli związała się z kimś, był to kruchy i nietrwały związek kończący się wybuchem gniewu i słowami, których ona i jej partner później żałowali. Odkąd trafiła do Instytutu, nie związała się z nikim, co nie znaczyło, że nie kochała kogoś skrycie. Wiedziała jednak, że osoba, której oddała swoje serce, nie spojrzy na nią w sposób, jaki ona by chciała. Skrycie więc zazdrościła Kitty, Jean czy bratu, ba, zazdrościła nawet Rogue jej przyjaźni z Gambitem — mężczyzna był szczerze zainteresowany młodą mutantką. Poczucie moralności nie pozwoliło Astorii niszczyć szczęścia przyjaciół, chciała, by nacieszyli się szczęściem, póki mogli. Widziała jak skończy się ich historia, i robiło jej się niedobrze na samą myśl. Nie wszystkie sny były jednak krwawe i brutalne. I ta myśl jakoś ją pocieszała.
Ostrożnie odłożyła lokówkę na bok, rozczesując delikatnie palcami loki, jakie zrobiła dziewczynie. Uśmiechnęła się do ich wspólnego odbicia w lustrze.
— Lance padnie, jak Cię zobaczy — powiedziała spokojnie McCoy.
— Tak myślisz? — zapytała Kitty, sięgając po kosmetyczkę należącą do starszej koleżanki — Mogę pożyczyć ten błyszczyk? — zadała kolejne pytanie, nim Astoria zdążyła odpowiedzieć na pierwsze.
Jasnowłosa — Astoria kilka dni temu ponownie rozjaśniała włosy — zaśmiała się w odpowiedzi.
— Oczywiście. Lance padnie z zachwytu, wyglądasz przepięknie, i tak, możesz go nawet zatrzymać, jakoś kolor mi do gustu nie przypadł.
Kitty uśmiechnęła się szeroko w odpowiedzi, i wstała z krzesła, na którym siedziała prawie dwie godziny — zrobienie makijażu i fryzury niestety pochłania wiele czasu. A Astoria chciała, by przyjaciółka wyglądała dziś przepięknie. Pryde była tak podekscytowana dzisiejszym wyjściem, że nie widziała smutku w oczach przyjaciółki, nie zwróciła też uwagi na to jak walczy z tym, by się nie rozpłakać.
— Muszę już iść! — zawołała Kitty, widząc, która już godzina, po chwili wybiegając z sypialni Rogue i Astorii.
Jasnowłosa stała w miejscu przez chwilę, po czym wybiegła za dziewczyną, kilka razy wołając jej imię.
— KITTY, STÓJ! — zawołała, zbiegając po schodach, gdy Kitty była już przy drzwiach wyjściowych.
— Ast zaraz będę spóźniona, muszę... — zaczęła, ale jasnowłosa ostro jej przerwała.
— Zaraz będziesz martwa, jeśli wyjdziesz dzisiaj!
Kitty zatrzymała się w pół kroku, patrząc z przestrachem na dziewczynę.
— Nie wychodź! — zawołała ponownie Astoria, schodząc ze schodów — Błagam Cię Kitty, nie możesz dzisiaj wyjść! Jeśli to zrobisz, uwierz mi, nie wrócisz już cała do Instytutu! — nie potrafiła powstrzymać łez, które spływały jej po policzkach, gdy przypomniała sobie jeden z ostatnich snów.
— Asti... o czym Ty... — jęknęła Pryde, nie spuszczając z niej wzroku.
W korytarzu, słysząc podniesiony głos siostry, pojawił się Ezra wraz z Rose, którzy także planowali wyjść na miasto.
— Zginiesz dzisiaj. Ty. Możliwe, że i Lance. Rose i Ezra zostaną poważnie ranni. Nie mogę na to pozwolić! Musisz zostać w domu! — dziewczyna nigdy nie mówiła o swoich koszmarach, tłumiła je w sobie, poczucie winy pożerało ją od środka, i choć obiecała nie niszczyć przyjaciołom ich szczęścia, nie umiała pozwolić odejść dziewczynie na pewną śmierć.
Ezra przeprosił dyskretnie Rose i poprosił, by pobiegła po profesora, podchodząc po chwili do roztrzęsionej siostry. Objął ją ramieniem, gdy ta zachwiała się na nogach. Nie potrafiła powstrzymać już łez oraz wytrzymać dłużej psychicznego obciążenia, tego wszystkiego, co śniło jej się na przełomie ostatnich dwóch tygodni.
— Nie mam siły Ezra, widziałam zbyt wiele śmierci... Nie mogę pozwolić tak brutalnie Wam umrzeć... błagam, nie wychodźcie dzisiaj, obiecaj mi to, nie pozwól wyjść Kitty z domu....
W czasie, gdy Astoria płakała w ramionach brata, w progu Instytutu pojawił się Lance z bukietem kwiatów dla swojej dziewczyny. Zmarszczył brwi, widząc roztrzęsioną McCoy i niemniej przerażoną Kitty. Od razu złapał ją, przytulając do siebie, gdy ta chaotycznie starała się mu wyjaśnić co powiedziała przed chwilą Astoria. W tym samym czasie w korytarzu pojawił się Hank wraz z Charlesem i Rose. Miał przy sobie środki uspokajające, które miały pomóc jego córce, siedzącej teraz na schodach, obejmowana przez bliźniaka.
— Astoria? — zapytał Charles, podjeżdżając do niej na swoim wózku — Pozwolisz? — pytanie to tyczyło się czytania w myślach.
Podniosła wzrok na mężczyznę i kiwnęła głową.
— Chuck! — zaprotestował Logan, który pojawił się wraz z grupką gapiów — Chyba nie zamierzasz jej męczyć w korytarzu!? — patrzył na nie ostro, po czym spojrzał na Kitty — Rose, zabierz Lance'a i Kitty do swojego pokoju, i czekaj tam z nimi, aż Was nie zawołamy. Jean Scott, zabierzcie stąd resztę dzieciaków, dziś nikt nie wyjdzie z domu, dopóki nie dowiemy się, co się właściwie ma stać — zarządził rozkazującym tonem — Ezra, odsuń się, zaniosę ją do gabinetu Chucka, idź z ojcem przodem — powiedział, po czym ostrożnie złapał dziewczynę pod kolanami i w talii, podnosząc — Spokojnie, laleczko, jesteś bezpieczna.
Po kilku minutach w gabinecie panowała cisza. Środek uspokajający zaczął działać i dziewczyna nie płakała już, będąc w stanie opowiedzieć ojcu, bratu, profesorowi i Loganowi, o co jej chodziło. Wyjawiła im wszystkie swoje koszmary. Ten, w którym widziała jak Kitty zostaje postrzelona przed żołnierza podczas ataku Sentineli na miasto, który miał mieć miejsce dzisiaj. Dokładnie opisała całe zdarzenie, czując, jak robi jej się niedobrze na samo wspomnienie. Logan delikatnie gładził jej ramię, uspokajając, na tyle, na ile potrafił. Czuł się za nią odpowiedzialny. Przedstawiła im wizję eksperymentów na mutantach, których ofiarą była Veronica. Środek, który miał „leczyć" mutantów z ich zdolności, okazał się być tylko bolesną śmiercią. Opowiedziała o weselu, podczas którego zginęli Jean i Scott. Nie potrafiła dłużej unikać tego tematu, musiała wyrzucić z siebie wszystko to, co się zmieniło we snach, które stały się krwawe i brutalne.
Miała nadzieję, że to pomoże odnaleźć jej spokój... chociaż na jedną noc.
CZYTASZ
VOICES⠀ ♔⠀ x-men: evo
Fanfiction" voices in my head, echo all that's left unsaid from the dead they said " ⠀ ♔⠀