⠀ ⠀ ⠀ ⠀ „ And these voices in my heart
⠀ ⠀ ⠀ ⠀ Tearing all my hope apart
⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ⠀Ease the pain
⠀ ⠀ ⠀ ⠀ But It relates
⠀ ⠀ ⠀ ⠀ I'm lost on where to start "Mówi się, że chwilę przed śmiercią człowiekowi przelatuje całe życie przed oczami. Dla osoby postronnej może to trwać ułamek sekundy, lecz dla umierającego to wieczność. Widzi swoje błędy, chwile, o których chciałby zapomnieć, oraz szczęśliwe wspomnienia, do których chciałby wrócić. Słyszy głosy najbliższych, widzi twarze ukochanych, czuje ich dotyk i zapach. Wszystko to pomaga zapomnieć mu o bólu, jaki w tej chwili mu towarzyszy. Umysł robi wszystko, byleby nie dopuścić do utonięcia w ramionach bólu otępiającego całe ciało.
— Astoria?— zapytał Ezra, bawiąc się kosmykiem włosów młodszej siostry.
Pogoda dopisywała, a oni spędzali ostatnie chwile w ogrodzie, zanim będą musieli jechać do Instytutu Charlesa Xaviera i trafić pod opiekę ojca. Nie widzieli się z Hankiem na dłużej niż dzień od prawie czterech lat, i żadne z nich nie chciało z nim tym czasowo, aczkolwiek „na stałe" zamieszkać. Był to jednak warunek sądu rodzinnego. Mieli trafić pod opiekę ojca, pracującego jako nauczyciel w Instytucie Xaviera dla mutantów.
— Hmmm? — wymruczała dziewczyna, otwierając leniwie oczy.
— Dlaczego właściwie Atropos? — spytał, przenosząc wzrok z ekranu telefonu trzymanego w wolnej ręce na twarz siostry.
Właśnie pomagał siostrze założyć konto na Instagramie i to właśnie nazwa przykuła jego uwagę. Oczywiście od dawna znajomi jak i on, wołał do dziewczyny Atropos, ale jakoś wcześniej nie zastanawiał się nad sensem tego przezwiska.
— Atropos to jedna z mojr. Wyznaczała kres życia każdego z ludzi. Kiedy nadchodził ich czas, przecinała nić swoimi nożycami. Wiesz, pasuje do moich zdolności — odparła z lekkim rozbawieniem w głosie dziewczyna.Ból i tak istniał. Czuła go, gdy upadała na kolana, wypluwając krew. Że też kretyn, który do niej strzelił, musiał trafić w brzuch zamiast w serce. Biała koszulka coraz szybciej przesiąkała krwią.
— Atropos — odezwała się Tabita, gdy kręcona przez nią butelka zatrzymała się wskazując na McCoy — Pytanie, czy wyzwanie? — zapytała, poruszając sugestywnie brwiami.
Było lato drugiego roku, gdy rodzeństwo McCoy zamieszkało w Instytucie. Dzisiejszego wieczoru Charles postanowił zrobić przyjemność swoim podopiecznym i zamiast normalnej kolacji postanowił zorganizować grilla. Logan zajmował się smażeniem mięsa przez większość czasu, popalając przy tym swoje ulubione cygaro i popijając whisky — dzisiaj Chuck nie zwracał mu na to uwagi. Były wakacje oraz weekend.
Robiło się ciemno, gdy kilkoro z mieszkańców Instytutu usiadło na tarasie w kółku z zamiarem zagrania w butelkę. Znajdowali się tu Tabita, która właściwie wymyśliła tę zabawę, podkreślając, że pytania będą mocno niestosowne nieraz, Astoria, która miała teraz odpowiadać, obok niej siedział Ezra, dyskutujący z Kurtem na temat nowej gry, siostry Pryde, Jean ze Scottem, Kurt, który nawet namówił Rogue by z nimi usiadła oraz Bobby.
— Pytanie — odparła bez zastanowienia Astoria, popijając swoje bezalkoholowe piwo.
— Grzeczne czy nie grzeczne? — dopytała, choć wiedziała jakie pytanie i tak zada, za co Jean posyłała jej zniesmaczone spojrzenie.
— Może być nie grzeczne, zboczeńcu — zaśmiała się dziewczyna.
— Gdybyś mogła się przespać z którymkolwiek mieszkańcem Instytutu, kto to by był?
— Logan — odpowiedziała po namyśle McCoy, wywołując zaskoczenie u przyjaciół — No co? Wolę starszych...Impuls. Wiele osób mówiło, że działała impulsywnie. Coś w tym było. Atropos często najpierw mówiła bądź działała, a potem dopiero myślała nad konsekwencjami swojego zachowania. I tylko w nielicznych sytuacjach żałowała swojego zachowania.
— Astoria, przestań — warknął Logan, patrząc na nią jak na niesforną kilkulatkę.
Stali w odległości kilkunastu metrów od Rogue, która prowadziła właśnie z kimś rozmowę telefoniczną. Dziewczyny miały dość ciągłego siedzenia w Instytucie odkąd wszyscy zostali uziemieni przez ataki na mutanów, więc postanowiły wybrać się na przejażdżkę wykorzystując do tego Logana. Stali teraz na opuszczonym parkingu podziemnym, robiąc sobie krótką przerwę. Logan miał je zostawić na parę godzin same, by później wspólnie wrócić do Instytutu. Miał to być zwykły przyjemny wypad.
— Dlaczego? Rogue jest zajęta rozmową przez telefon... — powiedziała spokojnie jasnowłosa, wpatrując się w twarz Logana.
— Nie myślisz racjonalnie, Astoria. Nie możesz, rozumiesz? Nie możesz.
— Dlaczego? To tylko pocałunek. Nie chcesz mnie? Nie podobam Ci się? Myślałam, że...
— Źle myślałaś — uciął Logan — Jesteś moją podopieczną. Jestem dużo starszy od Ciebie, a Ty jesteś jeszcze dzieckiem, które udaje, że jest dorosłe...
— Ale...
— Nie ma żadnego „ale" Astoria. Nie kocham Cię w ten sposób, jaki Ty byś chciała, bym Cię kochał.— Astoria! - usłyszała swoje imię, a zaraz poczuła znajomy męski zapach, którego nie można było pomylić z niczym innym.
— Logan... — szepnęła.
— Nie zasypiaj, doll, nie zasypiaj!— Rogue? — zapytała, jasnowłosa siedząc na łóżku przyjaciółki.
— Hmm? — ciemnowłosa mutanta spojrzała na przyjaciółkę, wyjmując z komody parę rękawiczek, zakładając je po chwili.
— Zazdroszczę Ci, wiesz? — odezwała się, obracając w dłoni kartę, którą jej przyjaciółka dostała w Nowym Orleanie od Gambita. Od tej pory był to talizman Rogue, robiący jednocześnie za zakładkę do książki.
Dziewczyna, marszcząc delikatnie brwi, odwróciła się, by spojrzeć na przyjaciółkę. Usiadła obok niej na łóżku, mając nadzieję, że dziewczyna jakoś pociągnie dalej swoją myśl. Nie musiała długo czekać, by tak się stało.
— Remy jest wpatrzony w Ciebie jak w obrazek. Pomimo zakazu Xaviera, i tak wyciąga Cię na miasto. I choćbyś nie wiem, jak go odpychała, to on i tak będzie Cię chciał. Wydaje mi się, że mu naprawdę na Tobie zależy. Uwierz mi Rogue, warto zaryzykować. Wiem, wiem, powiesz mi, ze Twoje moce to przekleństwo, i, i tak nigdy nie będziesz mogła do dotknąć — McCoy przysunęła się bliżej — Widziałam Was we śnie. Nie, nie było niczyjej śmierci, wiem, to dziwne, ale widziałam Cię, szczęśliwą, z nim. Spróbuj Rogue....
— Tak myślisz? — zapytała zaskoczona Rogue, po czym delikatnie się odsunęła, nie chcąc zrobić krzywdy przyjaciółce.
— Mhm, będziesz szczęśliwa. Czuję to. A co ja mam? Mężczyznę, który mnie nie chce, koszmary, w których widzę śmierć każdego z przyjaciół, i myśli autodestrukcyjne.
— A Pietro? Podobasz mu się przecież!
— W historii Pietro nie ma miejsca dla mnie. Jestem jego impulsem do działania. Waszym impulsem... No, nieważne. Leć, bo zaraz się spóźnisz. I zatrzymaj sweterek. Tobie pasuje bardziej niż mnie...Miejsce bólu zajęło błogie uczucie zmęczenia, rozchodzące się na całe ciało. Nawet zapach spalenizny jej nie przeszkadzał. Słyszała, jak ktoś kilka razy wypowiada jej imię, ale nie miała sił, by spojrzeć kto. Wszystko powoli cichło. Kalejdoskop wspomnień zwalniał, kolory blakły, by stać się po chwili szarą mazią, a potem po prostu czarną plamą.
Ezra zajął miejsce Logana, przytulając do siebie siostrę, której biała koszulka do spania, była karmazynowa od krwi. Powtarzał jej imię, chcąc zmusić ją w jakiś sposób do zostania z nim, do tego, by nie traciła przytomności. Rozpoznała głos bliźniaka, ostatkiem sił unosząc rękę, by dotknąć jego policzka.
— Nie.... płacz... — szepnęła na ostatnim tchu dziewczyna, a jej bezwładna ręka uderzyła po chwili w podłogę.
A na końcu nie było nic, poza bezkresną ciemnością otaczającą ją. Wiedziała, że znów się spotkają, za kilka czy kilkanaście lat, po drugiej stronie.⠀ ⠀ ⠀ ⠀ „ And these voices in my soul
⠀ ⠀ ⠀ ⠀ Know that I'm not in control
⠀ ⠀ ⠀ ⠀ ⠀Let me go
⠀ ⠀ ⠀ ⠀ Let go
⠀ ⠀ ⠀ ⠀ No one never has to know "
CZYTASZ
VOICES⠀ ♔⠀ x-men: evo
Fanfiction" voices in my head, echo all that's left unsaid from the dead they said " ⠀ ♔⠀