♔⠀XXIII. ᵈᵉˢᶜʳᶤᵖᵗᶤᵛᵉ ᶜʰᵃᵖᵗᵉʳ

25 1 2
                                    


Wszędzie panował chaos. Krzyki rannych unosiły się echem po całej okolicy, w powietrzu wisiała mieszanina zapachów kurzu, dumy i krwi. Ktoś krzyczał gdzieś niedaleko, ale nie była pewna, dzwoniło jej bowiem w uszach tak głośno, że wręcz ją to bolało.  Dopiero po chwili poczuła piekący ból w ramieniu. W jej ciało wbił się kawałek szkła, zapewne z szyby okna, koło  którego przed  chwilą przechodziła. Sarknęła coś pod nosem, podnosząc się z chodnika. Jej jasna sukienka była cała brudna i poplamiona krwią. Wyjęła kawałek szkła, mając nadzieję, że nie tkwił on w żadnej większej żyle — ostatnie czego chciała to wykrwawić się w ciągu kilku sekund. Usłyszała swoje imię, nieco zniekształcone przez szum w uszach, ledwo wyraźne, ale była pewna, że ktoś ją woła.  Rozejrzała się wokoło, dociskając dłoń do krwawiącej rany. Co właściwie się stało? Nie była pewna. Szła ze znajomymi, gdy nagle coś wybuchło. Bez ostrzeżenia, bez zapowiedzi, gwałtownie i brutalnie. Zaraz potem był następny wybuch, a kilka sekund później, kolejny. Trzy eksplozje. Co je spowodowało? Dlaczego? Te pytania były bez odpowiedzi. Nadal szumiało jej w uszach, lecz odzyskała ostrość widzenia. Obejrzała się powierzchownie. Kilka zadrapań na nogach, spowodowanych zapewne upadkiem, poranione dłonie — może odruchowo chciała się osłonić przed szkłem? Najgorzej wyglądała rana, z której wyjęła szkło. Nadal krwawiła, jednak dziewczyna miała nadzieję, że szybko uda jej się znaleźć w domu i zostać opatrzoną. Ponownie usłyszała swoje imię. Podniosła wzrok przed siebie, zauważając biegnącego w jej stronę młodzieńca. Od razu złapał ją za ramiona, uważnie lustrując wzrokiem.

— Wszystko w porządku? — zapytał, patrząc na nią ze strachem w oczach.

Nie umiała odpowiedzieć, miała wielką gulę w gardle. Zakasłała kilka razy, kiwając głową, potem oderwała dłoń od ramienia. Usłyszała siarczyste „kurwa" z ust chłopaka, który zaraz zdjął z ramion koszulę. Zwinął ją i podał dziewczynie, nakazując przyłożenie jej do rany. Ta bez wahania spełniła jego prośbę, po chwili odchodząc z nim kilka metrów. Stali pośrodku ulicy, obserwując z niepokojem to, co się działo. W jej głowie kłębiło się to samo pytanie: co się stało? Czy to był wypadek? Atak terrorystyczny? A jeśli tak, to w kogo wymierzony? W ludzi  czy w mutantów? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi.

Ziemia zadrżała. Wstrząs był lekki, ale wyczuwalny. Spojrzała pytająco na towarzysza, ale ten zdawał się być tak samo zaskoczony jak ona. Po chwili zauważyli resztę znajomych, którzy  nawoływali ich, i... kazali uciekać? Chłopak złapał ją za rękę — niestety tę zranioną, bo drugą dłoń dociskała do rany — i pociągnął za sobą. Przebiegli kilka metrów, gdy dziewczyna potknęła się o fragment rozwalonej ściany i upadła. Podniosła się, krzywiąc z bólu, miała już ruszyć do reszty, gdy ziemia zadrżała mocniej.

— Mutant ..... rozpoznany. Status: Niebezpieczny. Cel: Zlikwidować — odezwał się metaliczny głos, gdzieś zza jej pleców. Odwróciła się gwałtownie, cofając się o krok, gdy zobaczyła olbrzymiego  robota oraz kilku opancerzonych i uzbrojonych mężczyzn. Nim zdążyła zareagować, usłyszała huk wystrzału  z broni.

Zamarła. Najpierw pojawił się palący, wręcz rozrywający ból w piersi. Zachwiała się. Potem pojawiło  się uczucie gorąca. Upadła na kolana. Ktoś krzyknął jej imię. Uczucie zmęczenia. Ponowny krzyk. Upadła na asfalt. Ostatnie co zarejestrował jej umysł, było „Cel zlikwidowany".


Przeraźliwy krzyk wypełnił całą sypialnię, budząc mieszkańców Instytutu ze snu. Niestety, był to dopiero początek złych snów.



______

Następny rozdział pojawi się w piątek bądź sobotę, bowiem mam dość intensywny ten tydzień i nie wiem, czy się wyrobię do piątku.
Buźka, Rhena ♥

VOICES⠀ ♔⠀ x-men: evoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz