W Instytucie z dnia na dzień zrobiło się cicho. Za cicho jak na gust Ezry. Część uczniów wyjechała na wakacje do domów, a ci, którzy zostali, spali do południa, by potem korzystać z ciepłych dni nad basenem. McCoy także zaliczał się do tych, którzy spędzali większość wolnych chwil w ogrodzie czy wylegując się na leżaku przy basenie. Starał się robić wszystko, byleby nie myśleć o kolejnych atakach na mutantów, o których czytał w necie czy słyszał w telewizji. Ataki stawały się coraz częstsze, i niestety, coraz bardziej brutalne. Ludzie bali się tego, czego nie znali, i reagowali w jedyny racjonalny — według nich — sposób, agresją. Wiedział jak to jest być szykanowanym z powodu tego kim był, i coraz częściej wiadomości o takich sytuacjach sprawiały, że znów budził się w nim niepohamowany gniew. A przyznać trzeba, że młody McCoy niestety miał problemy z opanowaniem złości, która potrafiła wybuchnąć niespodziewanie, i strawić niczym ogień wszystko na swojej drodze. Profesor Xavier wysnuł teorię, że było to spowodowane mutacją młodzieńca. Potrafił tworzyć i kontrolować ogień — przez co właśnie dostał przydomek Dragon — a że żywioł był to niszczycielski, w pewnym stopniu rzutował na piekielny temperament młodzieńca. Ezra wolał nie myśleć, jaki według Xaviera ma temperament jego siostra, skoro on miał "piekielny".
Siostra, a dokładniej bliźniaczka, była najważniejszą osobą w życiu młodzieńca — oczywiście poza ich matką, kochał rodzicielkę nad życie. Mawiało się w końcu, że bliźnięta łączy niezwykle silna więź, której do dziś żaden naukowiec nie potrafił wyjaśnić. I rodzeństwo McCou potwierdzało tę regułę. Ezra doskonale potrafił określić, jaki humor ma jego siostra, kiedy jest od granicy wybuchu czy kiedy nawiedzają ją koszmary. To ostatnie przydawało się najczęściej. Zawsze — o ile jeszcze nie spał — przychodził do jej pokoju, kilka minut po tym jak wyrwała się z koszmarów, a jeśli danej nocy spał, ta przychodziła do jego pokoju. Tak było od zawsze. Ich relacja była niezwykle specyficzna, nawet jak na rodzeństwo. Niektórzy uważali, że byli zbyt blisko. Ezra najczęściej zbywał takie gadanie machnięciem ręki.
Od imprezy minęło kilka dni, jednak coś zdawało się zmienić w nastolatkach. Dragon nie był pewny czy to tylko jego wyobraźnia, czy jednak naprawdę coś się zmieniło. A może po prostu miał za dużo wolnego czasu, który spędzał sam na sam ze swoimi myślami. Treningi X-Menów zostały zawieszone przez to, że część z grupy X wyjechała do domów. Logan zapewne ciągnąłby dalej treningi, jednak Charles wyraźnie dał mu znać, że ma dać młodzieży odetchnąć. Dziś to młody McCoy snuł się jak cień po całym Instytucie. Noc była wyjątkowo ciężka chyba dla każdego. Rozpętała się niezwykle długa burza połączona z intensywnymi opadami deszczu i silnym wiatrem. Raczej nie przeszkadzałaby mu ona, gdyby nie to, że odcięto im prąd, a on nie zdążył naładować telefonu. Jeśli do tego dodać panikę, w jaką wpadła Astoria, zwiastowało to nieprzespaną noc. A dzień wcale nie był lepszy. Nadal nie mieli prądu, a po silnym wietrze całe podwórze było zawalone połamanymi gałęziami czy poprzewracanymi doniczkami. W Instytucie jednak panowała cisza. Uczniowie postanowili odespać noc w dzień, mając zamiar wstać dopiero na obiad, o ile taki się pojawi, skoro nie było prądu. Najpewniej skończy się na tym, że ktoś pojedzie do miasta po jakieś jedzenie na wynos. Oby chińszczyznę. A najlepiej jakby było sushi. Chodziło ono za Ezrą już od tygodnia. Znając życie, skończy się na kilku pudełkach pizzy albo kebabach.
W kuchni zastał Ororo. Kobieta przeglądała zawartość lodówki, oceniając, co może się popsuć przez brak prądu. Przywitał się uprzejmie z kobietą, i uniósł brew, widząc stos kanapek, jakie przygotowała.
— Zamierzasz wykarmić armię, Storm? — zapytał z lekkim rozbawieniem w głosie.
— Bardzo śmieszne, Ezra — pokręciła głową, ale na jej twarzy widniał uśmiech — Nie wiem kiedy dadzą prąd, postanowiłam więc przyszykować Wam śniadanie, by nic się nie popsuło. Jak już jesteś, przynieś ze spiżarki te dwie butelki soku jabłkowego, ale te duże — poprosiła kobieta, posyłając mu uśmiech.
W Instytucje zawsze był zapas kawy, herbaty i soków. Nie zajęło mu więc długo znalezienie odpowiednich butli, które już po chwili postawił na blacie szafki.
— Zjedz coś, i się połóż. Wyglądasz blado — odezwała się Storm i gestem niemal matczynym pogładziła policzek nastolatka. Ten jak zawsze zaśmiał się na owy gest.
— Zaniosę kanapki Ast i Rogue, potem się położę — obiecał ciemnowłosy, pakując do ust kawałek kanapki z pomidorem, bazylią i jakąś szynką z kurczaka.
Nałożył na talerz po dwie kanapki dla siostry i przyjaciółki. Ułożył talerz na tacy, po czym chwycił za szklanki. Wrzucił kilka rozpuszczających się już kostek lodu do środka i nalał soku. Postawił je na tacy, po czym chwycił ją ostrożnie. Trzymając tacę, wyszedł z kuchni, mijając się w progu z Loganem, z którym przywitał się kiwnięciem głowy. Gdy w końcu dotarł bez większych problemów, do pokoju siostry i przyjaciółki, zapukał kilka razy, kopiąc stopą w drzwi. Te otworzyła mu Rogue, która dzisiaj postanowiła zrezygnować ze swojego mrocznego makijażu. Ubrana w pluszową, o dziwo, różową bluzę dziewczyna wpuściła go do pokoju, jednak przyłożyła palec do ust, wskazując na łóżko jego bliźniaczki. Astoria spała zwinięta w kłębek, przytulając do piersi misia, którego dostała od brata na urodziny.
— Na kawę nie ma co liczyć, ale sok jabłkowy też działa cuda — powiedział pół głosem Ezra, stawiając tacę na stoliku, który ustawiony był przy wejściu na balkon dziewczyn.
— Nie mów mi, że sam zrobiłeś kanapki — odpowiedziała Rogue, a jej głos mówił mu, że była jeszcze śpiąca.
— Chciałbym. Ororo zrobiła kanapek jak dla armii, to jej ukradłem kilka dla Was — wskazał dłonią dziewczynie, by usiadła i zjadła śniadanie.
Sam odsunął się wcześniej, by nie krępować jej. Znał ją tyle, by wiedzieć, kiedy znajdował się zbyt blisko jej przestrzeni osobistej. Skierował swoje kroki w stronę łóżka siostry, na którym przysiadł. Nie miał serca jej budzić, by coś zjadła. Okrył ją tylko szczelniej kołdrą. Wstał z łóżka i podszedł do jej biurka, wyjmując z niego karteczki samoprzylepne i długopis. Na jednej z nich napisał „Drink me", na drugiej „Eat me", co było nawiązaniem do ulubionej bajki z dzieciństwa Astorii. Przykleił karteczkę na szklankę oraz talerz z kanapkami. Postawił je na szafce nocnej siostry.
— Przypilnujesz, by zjadła, jak wstanie? — zapytał, po czym ziewnął — Ja też spadam spać. Jakby coś się działo, zbudźcie mnie, jasne?
Rogue, która akurat przeżuwała kanapkę, kiwnęła twierdząco głową. Ufał jej, chyba najbardziej z całej ekipy X, więc jedynie uśmiechnął się, po czym w końcu wyszedł z sypialni dziewcząt, kierując się do swojego pokoju.
Bo w końcu zadaniem starszego brata jest opiekowanie się młodszą siostrą aż do śmierci.
CZYTASZ
VOICES⠀ ♔⠀ x-men: evo
Fanfic" voices in my head, echo all that's left unsaid from the dead they said " ⠀ ♔⠀