Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział Rogue, że dziś będzie w tym miejscu, w którym znajdowała się dzisiaj, wyśmiałaby go. Zwłaszcza gdyby ktoś dodał, że będzie w tym miejscu z Gambitem. Wszystko się jednak zmieniło od śmierci Astorii... wszyscy się zmienili. Każdy inaczej podchodził do życia i misji, jaką mieli. Niektórzy się poddali i wrócili do domów, inni walczyli za dwóch, starając się przetrwać. Na całe szczęście projekt Sentinel został zamknięty, co przyniosło ulgę ludziom z genem X. Po tych kilku latach od pamiętnego zdarzenia starali się wszyscy żyć dalej. Dla Rogue było to trudne, nienawidziła zmian, wolała, gdy życie toczyło się w znajomy jej rytm. Nie umiała jednak zostać w Instytucie po tym co się stało, dlatego — z lekką obawą — przyjęła propozycję Cajuna, by pojechała z nim do Nowego Orleanu. Kilka dni, jakie miała tam spędzić, zmieniło się w kilka tygodni, te zaś w miesiące, aż skończyło się na tym, że spędziła tam rok. Dzięki pomocy Remy'ego poradziła sobie ze stratą przyjaciółki, która była dla niej jak siostra. Często rozmawiała z Ezrą, który ciężko zniósł śmierć bliźniaczki. Każdy przeżywał żałobę na swój sposób. Dziewczyna ponownie zbudowała wokół siebie mur, który był kawałek po kawałku rozkruszany przez Remy'ego, który wspierał ją, jak tylko mógł. Ile to razy wyciągał ją, choćby siłą, by skoczyli zjeść jambalayę czy po prostu posiedzieli w knajpce z jazzową muzyką, popijając przy tym whisky. Potem wspólnie wrócili do Instytutu. Dziwnie było po takim czasie wrócić, ale miejsce to nadal było dla niej domem. Tam dowiedziała się, że Rose wraz z Ezrą opuścili Instytut, Piotr wrócił do Rosji, a rodzeństwo Maximoff zamieszkało z Raven i Erikiem w Genoshy. Nie dziwiło jej to zbytnio, ona zaś wróciła tylko po to, by w końcu podjeść do egzaminów kończących szkołę. Nie chciała iść na studia, przynajmniej jeszcze nie teraz, nie miała pomysłu, jakie wybrać. I tylko dlatego po zaliczonych egzaminach i ukończeniu oficjalnie szkoły, zgodziła się — nieco niechętnie i po namowach Gambita i Logana — zostać jedną z trenerów. I tak jak w przypadku Nowego Orleanu, kilka miesięcy zmieniło się w rok, potem kolejne lata.
Nie była pewna, dlaczego teraz o tym myślała. Nie powinna. Nie teraz, nie dzisiaj, nie w tej chwili. Obserwowała siedzącego przed nią mężczyznę, który szczerzył się jak głupi do sera. Siedzieli w nowej jazzowej knajpce, w której podawali jambalayę. Byli już tam kilka razy, podobało im się to miejsce, nie było w niej dużo ludzi, mieli smaczne jedzenie i dobre wino, które teraz sączyła sobie powoli. Remy siedział dumny jak paw, przez co Rogue miała ochotę go trzasnąć. Nie komentowała jednak jego zachowania, niech mu będzie, niech świętuje. Warto bowiem było próbować rozkruszać jej mur kawałek po kawałku.
JUST.ROGUE: tak? ♥ GAMBIT
♡ DRVGONOVV, IchBinKurt, LITTLEKITTY, QuicksilverBaby, DREVMCVTCHER, miss.perfect, XSCOTTYX, REDQUEEN, TOAD_TOAD, AVALANCHE, VVYVERNA and 999 more.
⠀⠀⠀⠀⠀⠀Możliwość dodawania komentarzy została zablokowana.
CZYTASZ
VOICES⠀ ♔⠀ x-men: evo
Fanfiction" voices in my head, echo all that's left unsaid from the dead they said " ⠀ ♔⠀