prolog

25.9K 1.3K 413
                                    

październik 2014

Miałam osiemnaście lat, gdy zdałam sobie smutną sprawę, że to nieszczęsne „pozostań sobą" jest gówno warte, bo w ten sposób nie zdobędziemy tego, czego pragniemy.

Życie takie już jest. Gdy chcemy coś osiągnąć, musimy robić z siebie idiotów i wypruwać flaki, bo nic nie przychodzi w życiu łatwo.

Był piątek, godzina dwudziesta druga. Moja rok młodsza siostra zmusiła mnie do przyjścia na tę imprezę Halloweenową, używając prostej perswazji. Powiedziała mi, że będzie tutaj Jace – chłopak, w którym kochałam się przez całe liceum.

I rzeczywiście, był tutaj. Otoczony mnóstwem lasek, które z chęcią siadały mu na kolanach, przynosiły drinki i śmiały się ze wszystkich jego słów. Były ubrane w seksowne stroje pielęgniarek, diabełków i lalek barbie, podczas gdy ja przebrałam się za kowbojkę. Założyłam brązowy stetson, wysokie kowbojki, koszulę w kratę i trzymałam lasso w ręce.

Byłam żałosna i nie powinnam nawet podchodzić za blisko Jace'a ubranego w swój drużynowy strój rugby.

— Nie wie co traci — powiedziała Audrey, moja siostra, ciągnąc mnie na parkiet. Grała właśnie piosenka Taylor Swift i wszyscy bujali się do jej rytmu.

Pokręciłam głową, na co siostra zrobiła smutną minę. Ostatecznie poszła tańczyć ze swoim chłopakiem. Byli przebrani za Shreka i Fionę, co wyglądało niedorzecznie, jednak oni uważali to za świetną zabawę. Przyłapywałam się, że im zazdroszczę, jednak nigdy nie powiem tego na głos.

Odwróciłam się na pięcie, biorąc czerwony kubek z alkoholem. Wypiłam jego zawartość, mając nadzieję, że to doda mi odwagi. Jednak w głębi duszy wiedziałam, że to nie zmieni tego, jak wyglądam, ani jaka jestem.

Niska, gruba, brzydka, niewystarczająca. Jace chciał chirliderkę, seksbombę, nie dziewczynę w okularach, która zamiast sportów wolała książki.

Why can't you see? You belong with me, śpiewała właśnie Taylor, co sprawiało, że czułam się jeszcze bardziej niedorzeczna. I sprawiało, że prawie byłam gotowa wejść tam na scenę i wyśpiewać to Jace'owi, aby się w końcu obudził.

Przewróciłam na samą siebie oczami, słysząc odchrząknięcie za moimi plecami. Odwróciłam się szybko, unosząc do góry brew i spoglądając na stojącego przede mną... Kapitana Amerykę.

Chłopak miał na sobie dosyć obcisły, niebieski strój, czerwone buty i rękawiczki oraz maskę na oczach z charakterystyczną literą A. Do tego, w prawej ręce trzymał tarczę.

— Hej — wypowiedział niezręcznie, machając właśnie tą ręką, w której miał tarczę, więc wyszło to dziwnie.

Zmarszczyłam czoło, przyglądając się mu, jednak nie wiedziałam, co to za chłopak.

— Cześć — odparłam zmieszana, rozglądając się, czy aby nie padłam próbie jakiegoś żartu. — Emm... Wybacz, ale ta maska i przebranie... Kim jesteś? — zapytałam, przechylając głowę w bok.

Przyjrzałam mu się jeszcze raz, zauważając u niego wyraźne zdenerwowanie. Śmiesznie tuptał nogą w miejscu, patrząc na mnie brązowymi oczami. To jedyna część jego ciała, którą widziałam.

— Kapitanem — odparł głupio, a jego głos był dosyć wysoki. — Słyszałem, że... Że potrzebujesz ratunku.

Parsknęłam śmiechem, nie wiedząc co to w ogóle znaczy. Wciąż patrzyłam na tego nieznajomego, który chyba się uśmiechnął pod swoją maską.

— Ja... Chciałem zapytać czy może... Czy może masz ochotę zatańczyć? — zapytał Kapitan, na co odrobinę mnie zatkało.

Nikt nie chciał nigdy ze mną tańczyć.

— Riss! — zawołała moja siostra, więc odwróciłam się, szukając źródła jej głosu. Machała do mnie, abym przyszła do nich na parkiet.

Gdy powróciłam wzrokiem do Kapitana Ameryki, jego już nie było. Wyprostowałam się zdziwiona, oglądając się dookoła siebie. Ale ślad po nim zaginął. Zupełnie jakby sobie odleciał wraz z tą swoją tarczą.

Potrząsnęłam głową, nie wiedząc, co to tak właściwie znaczyło. Dopiłam swój alkohol, wyrzucając kubek i poszłam na parkiet, nieustannie zerkając na Jace'a.

On również zniknął. Razem z jedną ze swoich dziewczyn i z moim sercem.

The Losing Game [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz