siedem

19.6K 1.3K 1.2K
                                    

długi rozdział Halloweenowy i... hmm coś się tutaj dziwnego zaczeło dziać...

wiecie co robić, jeśli chcecie aby maraton trwał

pamiętajcie o hasztagu #losinggamesoe

co złego to nie ja

...

Schowaliśmy się za pobliskim budynkiem, obserwując jak dzieciaki dzwonią do kolejnych domów, zbierając cukierki. Mam nadzieję, że nikt na nas nie zwrócił uwagi, bo wygląda to doprawdy nieciekawie, że dorosłe osoby śledzą dzieci.

Ale mam na to wyjaśnienie!

— Patrz! — szepnął Kenneth, szturchając mnie łokciem. — Tutaj im nie otworzyli.

— Czyżbyśmy znaleźli nasze pierwsze ofiary? — odpowiedziałam z głupim uśmiechem, na co Pan Romantyk podał mi rolkę papieru, w którą zaopatrzyliśmy się przed chwilą.

— Ty owijasz drzewo — zarządził, po czym wskazał na drzwi. — Ja wysmarowuje klamkę ketchupem.

— Jest szansa, że pójdziemy za to siedzieć? — zapytałam, prostując się i po cichu wychodząc zza budynku.

Było bardzo ciemno i jedynym źródłem światła były latarnie ustawione przy drodze.

— Oni również. Za bycie niszczycielami zabawy — odpowiedział Kenneth, odpieczętowując butelkę ketchupu. Uśmiechnęłam się do siebie jak wariatka, powoli przemierzając podjazd nieznanej rodziny która tu mieszkała.

W pewnym momencie chwyciłam Kennetha za ramię, zatrzymując go. Spojrzał na mnie w niezrozumieniu.

— Czujnik światła — wyjaśniłam szeptem, pokazując mu lampę.

— A więc będzie więcej zabawy. — Uśmiechnął się szeroko, puszczając do mnie oko.

— Uważaj — ostrzegłam. — Nie chcę wylądować za kratami.

— Jeśli zobaczysz dziś policjanta, to tylko w przebraniu — odpowiedział, po czym poszedł naokoło, zakradając się pod same drzwi.

Ja natomiast weszłam na trawnik, omijając zraszacze, które dostrzegłam dopiero po wytężeniu wzroku. Na szczęście, bo gdyby się włączyły nie byłoby wesoło.

Rozwinęłam papier, rzucając nim jak najwyżej drzewka. Gdy w końcu się tam zaczepił, z głupim uśmiechem zaczęłam chodzić wokół drzewa i okrywać je papierem. Urwałam na końcu listek, przechodząc do drzewa obok i czując się jak najbardziej niegrzeczna dziewczynka na świecie.

— Powinnam wybrać się pod dom Aarona — mruknęłam pod nosem, zaraz potem ochrzaniając się, że ten zdrajca w ogóle pojawił się w mojej głowie.

Odwróciłam się, sprawdzając jak radzi sobie Kenneth. Wyciskał właśnie ketchup na poręczy schodów. Zaśmiałam się pod nosem, rozglądając się, czy aby na pewno nikt nas tu nie zauważył. Wyglądało na to, że byliśmy sami.

Przemknęłam zatem do trzeciego drzewa, gdzie rozwinęłam resztę papieru.

— Bu! — wyszeptał do mojego ucha Kenneth, na co jedynie się roześmiałam, bo słyszałam jak do mnie podchodzi. — Państwo Niszczyciele Zabawy będą mieli wiele zabawy sprzątając — powiedział, a gdy odwróciłam się w jego stronę, wpadłam w pułapkę.

Zahaczyłam nogą o zraszacz, który wydał z siebie skrzypnięcie, a potem słychać było syczenie przez napięcie wody gromadzące się w nim. I nagle wybuchł.

Woda prysnęła prosto na nas, mocząc nasze wody. Pisnęłam, bo była cholernie zimna, a Kenneth roześmiał się na głos. W oknie domu zapaliło się światło, a zaraz potem żarówka na ganku również rozbłysła jasnością.

The Losing Game [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz