sześć

19.2K 1.3K 899
                                    

dziękuję wam, kochani za odzew! dlatego maraton trwa

jak się postaracie jutro część druga Halloweenowego klimatu

co złego to nie ja #losinggamesoe

...

Stojąc przed lustrem, uznałam, że wyglądam zajebiście ładnie.

To nieczęste, abym tak o sobie myślała, ale dzisiaj nie byłam teoretycznie sobą. Byłam Vivian – Pretty Woman. Właśnie zakładałam ostatni szczegół mojego przebrania, aby wyglądać identycznie. Ogromne, okrągłe kolczyki.

Uniosłam ostrożnie swoje loki, które robiłam dokładnie dwie i pół godziny, po czym się uśmiechnęłam.

Podeszłam powoli do szafki, bo moje ruchy w tych wysokich, lśniących kozakach były ograniczone i zabrałam swoją torebkę. Ubrałam na siebie płaszcz, szal i wyszłam pośpiesznie z domu, bo czekała na mnie na dole taksówka. Gdy siedziałam już w jej ciepłym wnętrzu, wystosowałam elaborat do Mii o tym, jak bardzo się stresuję.

Cóż, powinnam była napisać do Jace'a. Ustalić szczegóły. Jednak byłam zbyt wielką pizdą, aby to zrobić. Zresztą, on sam również nie napisał, więc chyba uznał, że gdzieś w domyśle mamy spotkać się na miejscu.

Dlatego zamierzałam być tam niezwykle punktualnie.

Wysiadłam pod hotelem, w którym nasze wydawnictwo wynajęło salę bankietową i weszłam do środka, potwierdzając na liście Jace'a. Uśmiechając się szeroko, rozejrzałam się po pięknie przystrojonym miejscu.

Reflektory były włączone na niebiesko i fioletowo, aby nadać klimatu. Dookoła wisiało wiele dekoracji, pajęczyny, poustawiane były dynie. No i ludzie, których w ogóle nie rozpoznawałam w tych strojach.

Baba jaga, Hulk, Britney Spears, kościotrup i krzyk. Księżniczki Disneya, przeróżne zwierzęta i dynie.

Przemknęłam obok DJ'a, który również był przebrany i to za Freddiego Mercury. Z głośników leciało właśnie Infinity od Jaymes'a Younga, a ja zatrzymałam się przy barze, który podświetony był na czerwono ledowymi światełkami.

Zerknęłam na menu.

Bloody Mery. Zombie. Frankenstein. Black Magic Cocktail.

— Czym jest Black Magic? — zapytałam barmankę, która przebrana była za czarnego kota.

— Malinowa wódka z sokiem ananasowym i limonką.

— Poproszę — odpowiedziałam, na co dziewczyna kiwnęła głową i zabrała się do pracy. Westchnęłam ciężko, przysiadając na taborecie.

Zerknęłam na swoją komórkę, wysyłając do Mii kolejnego smsa pełnego mojej nerwowości. Przysięgam, że nigdy w życiu się aż tak bardzo nie denerwowałam. Zresztą, ciężko byłoby się nie denerwować, gdy po wielu latach w końcu umawiasz się z facetem, który był twoim crushem przez lata.

— Proszę. Wszystkie koszty pokrywa firma — dodała dziewczyna, podsuwając mi drinka. Podziękowałam jej i spróbowałam go, zaskakując samą siebie, bo był zajebisty.

Siedziałam tak przy barze przez jakieś dwadzieścia minut, zaczynając się niecierpliwić. Moja nerwowość wzrastała i wredny głos w mojej głowie się odezwał, podpowiadając mi niemiłe słowa.

On nie przyjdzie. Nie pojawi się tutaj. Ma gdzieś tę imprezę i ma gdzieś ciebie.

Wyprostowałam się, sięgając już po trzeciego drinka. W ciągu dwudziestu minut. To nie ma prawa skończyć się dobrze.

The Losing Game [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz