dwadzieścia trzy

16.1K 1.3K 685
                                    

co złego, to nie ja

Losing Game wyszło dzisiaj, w mikołajki.

Kartkując oficjalną wersję wyłapałam zmienione imiona i niektóre sceny. Dopilnowałam, żeby graficy dokończyli reklamy, które będą wyświetlały się na stronach internetowych oraz wysłałam maila- propozycję w sprawie reklamy w telewizji.

Z racji, że mieliśmy olbrzymi budżet, wykupiłam nawet licencję do umieszczenia w reklamie telewizyjnej i na YouTube fragmentu Arcade w tle.

I za każdym razem, gdy to oglądałam, czułam jak ściska mnie serce.

Cały twitter huczał o premierze tego tytułu. Przyłapałam się na tym, że przeglądałam hasztag, siedząc w lotniskowym lobby i czekając na samolot.

Cóż. Jebać cię, Alistar.

Trzymając na kolanach zeszyt, wciąż pisałam, widząc ponad kartką, jak przygląda mi się jakiś mężczyzna. Uśmiechał się uprzejmie i dosyć sugestywnie, więc unikałam patrzenia mu w oczy.

Gdy zapowiedziano przez głośniki mój samolot, zebrałam się szybko, przechodząc do odprawy. Nie trwała na szczęście długo.

Za to lot będzie. Czeka mnie sześć godzin lotu do Seattle, gdzie ma miejsce trzygodzinna przesiadka, a potem cztery godziny lotu do Anchorage. Ale to nic.

Będę miała czas na przemyślenie tego, co mam zrobić, żeby nie stracić faceta mojego życia.

Miałam miejsce przy oknie, co było super sprawą. Zimą ziemia z lotu ptaka wyglądała bajecznie. I przyznaję to nawet ja – cholerny Grinch.

— Los się do mnie uśmiechnął. — Usłyszałam męski głos, odwracając głowę i widząc mężczyznę, który usiadł obok mnie w samolocie. Ten sam, który przyglądał mi się w holu lotniska. — Będę miał całe sześć godzin, aby poznać piękną kobietę i liczyć na to, że nie ma jeszcze swojej drugiej połówki.

Parsknęłam suchym śmiechem, kręcąc głową.

— Właśnie lecę sześć godzin po to, aby odzyskać moją drugą połówkę — odparłam, spoglądając na niego z uprzejmym uśmiechem.

— Romantyczne.

— Podobno tak — odpowiedziałam, marszcząc czoło. — A ty?

— Lecę na święta do rodziny — wyjaśnił. — Znów jako singiel, więc zapowiada się cudownie.

— Ach, świąteczne pytania zadawane przy stole — westchnęłam, na co pokiwał ze zrozumieniem głową. Wysunął w moją stronę dłoń.

— Jestem Mikka. — Przedstawił się.

— Marissa — odpowiedziałam, ściskając jego dłoń.

— Miło poznać, Marisso. — Uśmiechnął się szeroko. — Czyli mówisz mi, że mikołajki spędzasz w samolocie, żeby zrobić niespodziankę facetowi?

— Na to wygląda.

— Zatem jest szczęściarzem.

— Nie, to ja jestem szczęściarą — poprawiłam go. — I największą idiotką na świecie. Jeśli on wciąż będzie chciał mnie... chciał mnie, to nigdy, przenigdy nie pozwolę mu już ucieć.

— Ou, a więc to poważna sprawa.

— Bardzo — odpowiedziałam, zapinając pasy, gdyż stewardessa ogłosiła, że szykujemy się do startu.

Mój nowy kolega oparł się wygodnie o zagłówek, wyciągając z torby podręcznej butelkę wody i książkę. Otworzyłam szerzej oczy.

— Co to? — zapytałam, wskazując na okładkę.

The Losing Game [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz