to drugi rozdział dzisiaj, więc upewnijcie się, że czytaliście poprzedni, gdyż będą spojlery
wiecie co robić jak maraton finałowy ma trwać #losinggamesoe
co złego to nie ja
...
Moje umiejętności stalkingowe przerosły moje oczekiwania.
Była środa, godzina szesnasta piętnaście i na dworze panowała już zimowa ciemność. Napadało od cholery śniegu, przez co dotarcie tutaj zajęło mi więcej czasu niż przypuszczałam.
Zgasiłam silnik, zakładając na głowę różową czapkę i wysiadłam, zamykając za sobą samochód. Przebiegłam przez oblodzoną drogę, modląc się, abym się nie wypieprzyła i nie połamała. Chociaż to może być ciekawszą perspektywą niż piątkowe spotkanie z mamą.
Podeszłam do zamkniętych drzwi od klatki schodowej i nacisnęłam na domofonie pierwszy lepszy przycisk. Byłam przygotowana. Jeśli ktoś się odezwie, powiem, że chcę zrobić niespodziankę znajomemu i proszę, aby mi otworzył. Jednak miałam szczęście, bo nikt nawet nie pytał. Po prostu usłyszałam długi brzęk i pchnęłam drzwi, wchodząc na klatkę schodową.
Weszłam po schodach na trzecie piętro, biorąc głęboki oddech, gdy stanęłam pod drzwiami z numerem 6. Zapukałam w nie krótko, prostując się i wsłuchując się w kroki.
A gdy drzwi się otworzyły i stanął przede mną Toby, ubrany w biały t-shirt i jeansy, uśmiechnęłam się szeroko.
Mężczyzna zmarszczył mocno czoło, przyglądając mi się w zdziwieniu.
— Eeee... Cześć — zdążył tylko wypowiedzieć, zanim zamachnęłam się, uderzając go z całej siły otwartą dłonią w twarz. — Co kurwa!? — zaklął, łapiąc się za policzek, który momentalnie stał się czerwony i spojrzał na mnie gniewnie.
— To było za pierwszy raz, gdy postanowiłeś zostawić ją bez słowa — oznajmiłam tylko głosem zupełnie pozbawionym emocji, a następnie uderzyłam go ponownie, w drugi policzek. — A to za to, jak zabawiłeś się jej uczuciami teraz.
To już było słabsze uderzenie, bo i on wiedział, że nadchodzi i ja używałam lewej ręki.
Szkoda.
— Co tu się dzieje? — Usłyszałam znajomy mi głos i zamarłam na moment.
Do drzwi podszedł Jace, stając tuż u boku Toby'ego. Wstrzymałam oddech, widząc go przed sobą, ubranego w elegancką koszulę i spodnie, jakby właśnie wracał z jakiegoś ważnego spotkania. Cholera jasna.
— Nie mam, kurwa, pojęcia — oznajmił Toby, poruszając szczęką i krzywiąc się z bólu.
No bez przesady. Aż tyle siły to nie mam.
— Marissa — wypowiedział zdzwiony Jace, spoglądając na mnie i uśmiechając się szeroko. — Cześć. Co ty tutaj robisz?
— Właściwie to powiedziałam co chciałam, więc właśnie sobie idę — oznajmiłam ze spokojem. — Nakarmić rybki, odebrać pranie — dodałam, nawiązując do swojego idiotycznego zachowania podczas jednej z naszych rozmów.
Zerknęłam po raz ostatni na Toby'iego, wskazując go palcem.
— Trzymaj się od niej z daleka — zaznaczyłam, po czym zbiegłam ze schodów, wychodząc na zimne powietrze.
Cóż, potrwało to o wiele lat za długo, zanim zaczęłam stawiać się ludziom. Zanim zaczęłam bronić siebie, przyjaciół i tego w co wierzę. Dziś wstałam z myślą, że nie znoszę tego gnojka, więc postanowiłam mu to powiedzieć, tak samo jak na imprezie postanowiłam powiedzieć co myślę o wszystkich innych gnojach z mojej klasy.
CZYTASZ
The Losing Game [+18]
RomanceMarissa jest szaleńczo zakochana w chłopaku, którego znała dawno temu. Kenneth natomiast przez całe swoje życie kochał tylko jedną kobietę. A ponieważ jest specjalistą w dziedzinie romansu, postanawia pomóc jej zdobyć tego jedynego. Problem pojawia...