dwadzieścia dwa

16.8K 1.2K 546
                                    

co złego, to nie ja

...

Spojrzałam na zegarek. Była dwudziesta trzecia dwadzieścia osiem.

Przeczołgałam się po podłodze, sięgając natychmiast swojego telefonu. Drżały mi dłonie, gdy wciąż zanosiłam się żałosnym płaczem, nie mogąc się uspokoić. Łkałam do ciemnej, głuchej nocy, wybierając niemalże na ślepo odpowiedni numer.

Przyłożyłam do ucha komórkę, gdzie niemalże od razu włączyła się automatyczna sekretarka. Nacisnęłam czerwoną słuchawkę, próbując kolejny raz. I kolejny i kolejny.

Rzuciłam telefonem o podłogę, czując jak cholernie się trzęsę.

Dźwignęłam się ostatkiem sił, aż zakręciło mi się w głowie. Byłam słaba od nieustannego płakania i tego wszystkiego, co...

Mój Boże.

Zasłoniłam twarz dłońmi, kolejny raz łkając głośno.

Nie mogłam oddychać.

Nie mogłam. Oddychać.

Zamrugałam gwałtownie, czując jak mocno pieką mnie oczy. Prawie nic nie widziałam.

Zorientowałam się, że otaczająca mnie cisza była tak głucha, że odbijała się echem od moich uszu.

— Kurwa — zaklęłam pod nosem, przewracając stojącą na podłodze butelkę z wodą.

Przemknęłam przez salon, wpadając do korytarza i ubierając w pośpiechu kozaki. Chwyciłam swój płaszcz, nawet go na siebie nie zakładając i zabrałam z szafki klucze od samochodu.

Wypadłam na korytarz, zbiegając po schodach i po raz kolejny wybierając numer jego telefonu.

Cześć, tutaj Kenneth. Nie mogę teraz...

Rozłączyłam sekretarkę, wybiegając na zimną, grudniową temperaturę. Śnieg zbił się twardo przez mróz, a nowe płatki śniegu wciąż spadały z nieba. Dookoła było ciemno i w oddali słychać było głuche dźwięki miasta.

Dobiegłam do swojego auta, wsiadając w pośpiechu do środka.

Drżącą dłonią uruchomiłam silnik auta, ruszając jeszcze zanim szyby odparowały. Dosłownie nic, kurwa, nie widziałam. W dodatku znów czułam, że się rozpłaczę. Moja klatka piersiowa zadrżała, grożąc wybuchem emocji, gdy wyjeżdżałam na główną ulicę opustoszałego Nowego Jorku.

— Kurwa! — wrzasnęłam z całych sił, chcąc dać jakikolwiek upust swoim emocjom. To nie dało absolutnie żadnego rezultatu.

Jedynie naprawdę się rozpłakałam, ledwo widząc pierdoloną drogę.

Nie wzięłam swoich cholernych okularów!

Pociągnęłam z całych sił nosem, próbując się uspokoić. Serce biło mi za szybko i martwiłam się, że lada moment zemdleję. Krew buzowała w mojej głowie, podnosząc ciśnienie tętnicze i byłam bliska całkowitego rozpadu.

Nigdy, przenigdy, nie myślałam, że los postanowi aż tak sobie ze mnie zadrwić.

Boże. Nie mogłam oddychać.

Jedną ręką trzymając kierownicę, drugą sięgnęłam do wyświetlacza telefonu i znowu wybrałam jego numer.

Znowu nie odebrał.

— Kenneth, do cholery! — wrzasnęłam na całe auto, zanosząc się gorzkim płaczem.

Skręciłam w odpowiednią ulicę, dociskając pedał gazu i pokonując ostatnią ulicę, która dzieliła mnie od mieszkania Kennetha. Zaparkowałam tak naprawdę na drodze, w ogóle o to nie dbając.

The Losing Game [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz