jedenaście

19.3K 1.4K 1.8K
                                    

oj... co złego, to nie ja

...

Wróciłam na moją kanapę z nową miską popcornu i Mią, która nadal się śmiała, nalewając nam do kieliszków wina.

— Nie wierzę, że nic nie czaisz — zauważyła przyjaciółka, podając mi kieliszek.

— Czego nie czaję? — zapytałam, biorąc łyka wina. Machnęła na mnie dłonią.

— Po co tam przyszłaś, Riss? — zapytała, siadając obok mnie i uśmiechając się głupio. — Bo chyba nie przez te moje smsy.

— Owszem — mruknęłam. — Chciałam sprawdzić czy wszystko w porządku.

— Ach, bałaś się o moje bezpieczeństwo?

— Dokładnie, moja kochana Mio — wypowiedziałam z sarkazmem, ładując sobie do ust kolejną porcję popcornu.

— Właściwie to cieszę się, że przerwałaś nam to spotkanie. Bo nie nazwę tego randką.

— Dlaczego? — zapytałam, zerkając na mnie.

— Riss — westchnęła, kręcąc na mnie głową. — Nasza rozmowa w ogóle się nie kleiła, bo nie mieliśmy wspólnych tematów i wcale nie chcieliśmy ich odkrywać. Jedyne co nas łączy to ty.

— Okej...

— I Kenneth jest mega miły, uprzejmy i zabawny, ale w ogóle nie jest mną zainteresowany. Myślę, że wiem, dlaczego się ze mną spotkał i uwierz... Nie dlatego, że mu się podobam.

— To nie ma sensu.

— Miłość na ogół nigdy nie ma sensu — odpowiedziała, popijając wino. Następnie wskazała na film, piszcząc. — To właśnie miłość! Oglądamy.

— Nie — mruknęłam od razu. — Nienawidzę świąt i romansów, więc ich połączenie przyprawia mnie o mdłości.

— Jesteś Grinchem — rzuciła, mrużąc na mnie groźnie oczy. — Naprawdę zasługujesz na to, aby się zakochać szalenie i bez żadnego opamiętania, aby twoja zgorzkniałość się udusiła i abyś cierpiała bóle wieczne spowodowane miłością.

— Jesteś popieprzona.

— Ty bardziej! Szpiegowałaś mnie na randce!

— Nie!

— Tak! Popieprzona jesteś! — Roześmiała się, kręcąc na mnie głową. Następnie westchnęła ciężko. — Włączaj Kevina — mruknęła tylko, poddając się.

Tak też zrobiłam.

*

Kenneth przez kolejne dni dziwnie umilkł i zniknął. Nie kontaktował się w sprawie książki, nie pisał, nie przychodził. Zapadł się pod ziemię, aż do kolejnego piątku.

Spędzałam popołudnie w pracy, gdy in wyszedł z biura mojego szefa – Alistara. Rozmawiali o czymś zaciekle, więc postanowiłam udać zapracowaną, aby nie wyjść na kogoś, kto się obija. A dokładnie to robiłam. Obijałam się w tym momencie.

— I jak wam się współpracuje? — zapytał mój dyrektor, który zdecydowanie był dilfem.

A ja debilką.

Kenneth zatrzymał się obok mojego biurka, ale nie patrzył na mnie.

— Nie mam zastrzeżeń — oznajmił, na co przewróciłam oczami, słysząc ten wyniosły ton.

— Coraz bliżej premiery książki — wypowiedział podekscytowany Alistar. — Nie mogę się doczekać. Masz już tytuł? — zapytał, na co Kenneth zmarszczył czoło.

The Losing Game [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz