trzy

21.8K 1.3K 1K
                                    

dziękuję, że jesteście moi drodzy! nasz premierowy maraton trwa, więc jeśli rozdział chcecie jutro... albo jeszcze dziś, to wiecie co robić

#LosingGameSoe

co złego, to nie ja

...

Weekend minął mi zdecydowanie za szybko. Spędziłam go na imprezowaniu z Mią, czego skutki odczuwam nawet w poniedziałek. W ogóle nie trzeźwiałyśmy od piątku do niedzieli wieczorem. Bawiłam się świetnie, tańcząc i nie martwiąc się zupełnie niczym. Potrzebowałam takiego odreagowania jak cholera. Bez żadnych obowiązków, zobowiązań, tylko dobra zabawa.

Tańczyłam z wieloma facetami, kilku chciało czegoś więcej, na co Mia o mały włos nie posikała się po nogawkach. Ja jednak naprawdę nie miałam ochoty na przygodny seks.

Ani na żaden inny seks, bo ten z Aaronem wymęczył mnie psychicznie w taki sposób, że potrzebuję czasu tylko dla siebie.

To z lekka żałosne, że weszłam w ten związek z marszu, poruszając się w nim z łatwością i nie przywiązując zbyt wielkiej uwagi do żadnego jego aspektu, a wyjście z tego związku okazuje się bagnem.

Z tak koszmarnymi przemyśleniami i bólem głowy jadę autem do pracy. Chociaż była już dziewiąta rano, niebo wyglądało okropnie, grożąc opadami deszczu albo i nawet śniegu. Było zimno jak cholera, ponuro i odechciewało mi się żyć.

Zatrzymując się na światłach, podłączyłam telefon do samochodu, włączając na spotify Best Of: Doja Cat. Mia twierdzi, że: „gdy jest ci smutno, jest ci źle. Doje Cat puść se".

Więc oto jestem.

Samochód puścił Bitch Boss, sprawiając, że parsknęłam śmiechem. Dałam głośniej, bujając się w fotelu i śpiewając przez całą drogę do pracy. Zatrzymując się na parkingu, spojrzałam w lusterko wsteczne.

I'm a bitch, I'm a boss. I'm a bitch, I'm a boss, I'ma shine like gloss.

Z tymi słowami wysiadłam z samochodu, naciągając na głowę czapkę. Miałam już zamknąć drzwi od samochodu, kiedy radio wciąż grało. Spojrzałam z zażenowaniem na deskę rozdzielczą. Kliknęłam przycisk, który powinien uciszyć radio, ale ono nadal i to na cały regulator puszczało Boss Bitch.

— Żartujecie sobie ze mnie — mruknęłam, wyciągając telefon z kieszeni i szybko rozłączając się z samochodem. — Zamknij się! — warknęłam, trzaskając drzwiami, ale ze środka wciąż grała muzyka. — Cholerny rupieć!

Przechodzący obok ludzie posyłali mi dziwne, rozbawione spojrzenia. Jakaś dziewczyna szła tańcząc, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

I'm a bitch, I'm a boss. — Grało z całych sił radio, podczas gdy ja wciąż grzebałam w telefonie. I to on okazał się problemem, bo się zaciął, nie chcąc rozłączyć spotify z radiem.

Uderzałam nim o maskę samochodu, warcząc przy tym jak totalna idiotka.

— No dalej!

— Widzę, że poniedziałek zaczyna się obiecująco.

Świetnie, brakowało do tego wszystkiego Pana Romantyka.

— Coś się zacięło — powiedziałam żałośnie, próbując obronić jakoś sytuację, którą zastał. Czyli Doje Cat klnącą na cały regulator z mojego zamkniętego już szczelnie auta. — Nie mogę tego...wyłączyć. SHUT UP! — wrzasnęłam na telefon, potrząsając nim.

— Daj mi to — wypowiedział, zabierając z mojej dłoni telefon. Odwrócił go, uderzając w miejsce, gdzie jest bateria. Przytrzymał przycisk startu, klepiąc go tak, aż w końcu komórka się wyłączyła.

The Losing Game [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz