osiem

13.9K 1.1K 394
                                    

Lipiec 2016

NYU Arts & Science było jednym z najbardziej renomowanych wydziałów w USA, gdzie można było studiować literaturę.

Nie dostałem się tam jednak od razu. Zabrakło mi dwóch, pierdolonych punktów z egzaminów, aby otrzymać stypendium.

Dlatego jedynie obserwowałem jak ludzie z liceum rozjeżdżali się po całym kraju na studia, rozpoczynając nowy etap życia, podczas gdy ja wciąż stałem w miejscu. Spełniał się mój najgorszy scenariusz.

Musiałem podejść do egzaminów jeszcze raz, za rok.

Musiałem się też wynieść z bidula i widmo mojej bezdomności znów było dosyć wyraziste.

Jako, że przez cały czas pracowałem, a po skończeniu szkoły mogłem robić to na cały etat, jakoś przetrwałem. Wynająłem pokój w mieszkaniu studenckim i pomijając moich przygłupich współlokatorów, wszystko wydawało się być w porządku.

Czułem się przez ten rok tak samotny jak nigdy dotąd. David wyjechał na studia do Bostonu, a Britney załapała się na program szkolny, umożliwiający jej studiowanie w Anglii. Nasz kontakt powolnie samoistnie się urwał i ciężko było to ratować. Czasami ze sobą pisaliśmy, ale to by było na tyle.

A Marissa?

Marissa nigdy nie dowiedziała się o tym, że tylko dzięki niej w ogóle mam okazję dziś studiować. Moja obsesja łamane na beznadziejne zakochanie miała się potwornie po fakcie, gdy dziewczyna zniknęła z mojego życia i nie mogłem widywać jej już codziennie.

Nawet nie wiem, gdzie studiuje. Czy wszystko z nią w porządku? Czy ma się dobrze i czy jest szczęśliwa?

Zostałem sam. Po prostu sam, stojąc w miejscu, podczas gdy wszyscy ruszyli na przód.

Zatem cały rok pracowałem, ucząc się do egzaminów i za drugim razem pisząc je wyśmienicie. Dzięki temu dostałem stypendium na NYU i mogłem w końcu ruszyć do przodu.

Przeprowadziłem się do campusu, z uśmiechem na twarzy wypowiadając najem tym dziwakom. Moim pierwszym krokiem było znalezienie pracy, a jako że miałem doświadczenie, przyjęto mnie jako baristę w kawiarni na terenie campusu.

Miałem wrażenie, że wszystko powoli zaczynało mi się stabilizować.

Zacząłem studia, które mnie interesowały, miałem pracę i umawiałem się z dziewczyną, która była naprawdę w porządku.

W dodatku ten rok odpoczynku dobrze mi zrobił. W końcu zacząłem wyglądać jak facet, a nie dzieciak. Miałem dwadzieścia lat i w końcu zaczęła rosnąć mi broda, która nie wyglądała jak wyliniały kot. Zainwestowałem też w ubrania, które nigdy wcześniej nie były przez nikogo noszone, a w przyszłości planuję zainwestować w terapię.

Ale nie będzie to niedaleka przyszłość, gdyż psychologowie są kosztowni.

Więc na razie skupiam się na życiu chwilą. Na jakimkolwiek życiu, czując, że w końcu jakieś mam.

Co więcej, zacząłem w końcu pisać. Odkryłem, że nie tylko pamiętnik dawał mi ukojenie, ale też uciekanie w zupełnie inny, wymyślony przeze mnie świat, nad którym miałem całkowitą kontrolę. To ja decydowałem, kiedy działo się coś złego, dobrego, niespodziewanego. Mogłem poprowadzić historię tak, jak tylko chciałem, nie martwiąc się o jej zaskoczenie.

Pisałem jednak tylko dla siebie. W zaciszu, nie pokazując tego nikomu. O tym, że w ogóle piszę wiedziała tylko Alice.

Alice, dziewczyna z którą się umawiałem.

The Losing Game [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz