trzynaście

18.9K 1.2K 894
                                    

witam ponownie! jakiś maraton? to wiecie co robić

co złego, to nie ja

...

Świąteczna muzyka lecąca z głośników w galerii handlowej doprowadzała mnie do szaleństwa. W kółko te same piosenki, pełno dekoracji w kształtach śnieżynek, Mikołajów albo choinek. Stoiska z możliwością kupienia bombek, światełek choinkowych i girland. Do tego renifery i sztuczny śnieg na witrynach wystaw sklepowych. A nawet nie zaczął się grudzień.

— Dlaczego tak bardzo nie znosisz Świąt? — zapytał w końcu Kenneth, gdy przy czwartym sklepie moje narzekanie stało się dla niego nie do zniesienia.

Spojrzałam na niego, trzymając w ręce dwie sukienki.

— Myślę, że chodzi o całokształt — odpowiedziałam, przechodząc obok kolejnych alejek sklepowych i rozglądając się za czymś co byłoby odpowiednie na zjazd klasowy pełen ludzi, których nie znoszę równie mocno co Świąt.

— To znaczy? — Drążył dalej, idąc krok w krok za mną.

— Sama nie wiem. — Wzruszyłam ramionami, widząc jak Kenneth przesunął dłonią po materiale jakiejś czerwonej sukienki, na którą nigdy bym się nie odważyła.

Była zbyt krzykliwa, a raczej zbyt przyciągająca uwagę. A ja nie znoszę być w centrum uwagi. A już na pewno nie wtedy, gdy obserwować mnie będzie banda ludzi, którzy zamienili moje nastoletnie życie w piekło.

— W moim domu nigdy nie było czuć magii świąt. Ten termin przywołuje mi na myśl tylko kłótnie, pretensje, okropne napięcie przy wigilijnym stole i mnóstwo nietrafionych, obraźliwych prezentów.

— Obraźliwych? — powtórzył z zainteresowaniem, gdy zatrzymaliśmy się przy alejce z czarnymi sukienkami. Idealnie.

One wyszczuplają, ukrywają niedoskonałości i nie rzucają się w oczy.

— Chyba już mówiłam, że nie byłam licealną pięknością — zauważyłam, zerkając na Kennetha, który uniósł do góry brew. — Nie byłam szczupła, ładna, popularna. Zresztą nadal nie jestem.

— A ja już chyba mówiłem, że piękno to pojęcie względne.

Przewróciłam na niego oczami, zdejmując z wieszaka kolejną sukienkę w kolorze czerni.

— Mikołajki i Wigilie klasowe to też była dla mnie katorga. Kiedyś na wf'ie złamało mi się ucho od okularów i byłam ślepa przez resztę dnia bez nich. Spadały mi ciągle, więc się zirytowałam i zostawiłam je w szafce. Zatem gdy na Mikołajki wylosowała mnie Jessica, dostałam od niej lupę — wyjaśniłam, zerkając na niego. — Składanie sobie życzeń? W szkole nikt nigdy nie podchodził do mnie, żeby je złożyć. Patrzyłam więc na to jak reszta sobie gratuluje. W domu z kolei odkąd pamiętam, matka życzy mi odniesienia sukcesu, utrzymania odpowiedniej wagi po tym jak urodzę dziecko i faceta, który się mną nie znudzi. To cytat.

Kenneth otworzył szerzej oczy w szoku, na co odwróciłam wzrok, kolejny raz wzruszając ramionami, jakby mnie to nie obchodziło.

— Moja siostra na każdą Wigilię przyprowadza innego faceta i za każdym razem matka zachwyca się nim, liżąc mu dupę. Ja z kolei na każdą Wigilię przychodzę sama, bo jakoś tak się dzieje, że na Święta zostaję singielką. I proszę! W tym roku również tak się stało. A więc czekają mnie opowieści o tym jak cudownego faceta przyprowadziła Audrey i jaka to ja jestem stara, porzucona i samotna — dodałam, odwieszając jedną z sukienek, które trzymałam.

Wydała mi się nagle zbyt krótka.

— Więc nie mam zbyt dobrych wspomnień ze Świętami. Do tego wszystkiego jest zimno i ciemno. — Podsumowałam, odwracając się do niego przodem. — A ty?

The Losing Game [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz