rozdział XXI

1.2K 139 137
                                    

Toril

Ktoś dobierał się do drzwi mojego pokoju. Wybudziło mnie to z błogiego snu, jednocześnie przerywając moje przyjęcie herbatkowe z Putinem i Kim Dzong Unem. Podniosłam się lekko na łokciach, ledwo wyostrzonym wzrokiem spoglądając w ich stronę - ktoś od drugiej strony molestował klamkę, chyba nie do końca ogarniając, że drzwi są zamknięte na klucz i ich nie otworzy. Po krótkiej chwili klamka w końcu stanęła w bezruchu. Za to zza drzwi usłyszeć się dało stłumione głosy i chichoty, a następnie głośne zbieganie po schodach.

Westchnęłam z rezygnacją wiedząc, że nie dane będzie mi wrócić do rozmowy przy herbatce z dyktatorami Rosji i Korei Północnej. Dlatego też podniosłam się do siadu i przeciągnęłam. Na telefonie, który przed snem położyłam na szafce nocnej obok łóżka, sprawdziłam godzinę - była dziesiąta piętnaście. Nie pamiętam kiedy ostatni raz wstałam o tak późnej porze.

- Grunt, że się wyspałam - sama nie wiem czemu powiedziałam to na głos.

Tak czy siak przeczesałam włosy ręka i wstałam z (tak jak przypuszczałam) wygodnego łóżka. Podeszłam do drzwi. Od kluczyłam je, otworzyłam i wyszłam na korytarz. Do moich nozdrzy od razu dotarł lekki zapach spalenizny, a do uszu dobiegły rozmowy i sporadyczne śmiechy. Korytarz był opustoszały, więc wszystko dochodziło z dołu. Tam też pokierowałam swoje kroki.

Będąc w połowie schodów dostrzegłam już siedzących i rozmawiających przy kuchennym stole Philze, Quackitiego i Karla oraz urzędującego coś przy kuchence Sapnapa. Na ich widok uśmiech sam wpłynął na moje usta. Prędko przebyłam ostatnie stopnie schodów, jednocześnie starając się na nich nie zabić.

- Dzień dobry wszystkim - powiedziałam na wejściu do kuchni.

Rozmowa nagle ucichła, a wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę. Każdy z siedzącej przy stole trójka przyglądała mi się innym wzrokiem.

- A więc nawet zamknięcie drzwi na klucz nie powstrzymało ich przed obudzeniem cię? - zagadał ze śmiechem Nicholas, odwracając się z powrotem w stronę kuchenki, na której smażył jajecznice (albo coś co miało ją przypominać).

- A więc to wasza dwójka próbowała się dobrać do mojego pokoju! - powiedziałam oskarżycielsko, spoglądając na Alexa i Karla.

Ten pierwszy podniósł się z miejsca, podszedł do Sapnapa i oparł się ladę zaraz obok.

- Sapnap, ty draniu! Jak mogłeś po drodze z lotniska przehandlować Toril na jakąś seksowną wampirkę? - choć zasłonił usta ręką to i tak powiedział to niezbyt dyskretnie. - W sumie to był całkiem niezły deal.

Na jego słowa Sapnap strzelił sobie przysłowiowego face palm'a, zaś ja roześmiałam się. Poczułam nagle jak ktoś obejmuje mnie od boku. Zwróciłam swoją twarz w stronę uśmiechającego się szeroko Karla.

- Siemasz Karl - uśmiechnęłam się, oddając przytulasa.

Jacobs wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, jednak powstrzymał go krzyk Alexa.

- Karl, amigo! Trzymaj ręce przy sobie bo jak Dream was zobaczy to zazdrosny będzie!

- Co ja? - usłyszałam za nami zaspany głos.

Od razu odwróciłam się w stronę jego właściciela. W progu kuchni stał wysoki chłopak ubrany w luźny t-shirt i dresy. Jego twarz obsypana lekkimi piegami wyrażała zdezorientowanie, a jedna z jego rąk próbowała ogarnąć nieład na głowie w postaci włosów o kolorze ciemnego blondu odstających niesfornie na wszystkie strony. Sama nie wiem czemu na ten widok moje serce zabiło odrobinę mocniej.

- Wywołałeś wilka z lasu Quackity - zaśmiał się Phil, upijając łyka jakiegoś napoju z kubka z podobizną Świętego Mikołaja.

Ja za to oswobodziłam się z uścisku blondyna i cała w skowronkach pokonałam dystans dzielący mnie i nowo przybyłego chłopaka. Bez zastanowienia rzuciłam mu się na szyje (przez co o mało nie stracił równowagi) mówiąc:

- Tak dobrze móc cię w końcu zobaczyć Dream!

Dream

Zbudzimy mnie krzyki i śmiechy dochodzące z dołu. Spojrzałem na drugie łóżko znajdujące się w pokoju, na którym smacznie spał George. Wstałem ze swojego i dalej zamroczony snem podszedłem do drzwi, aby następnie wyjść na korytarz. Zaspany zszedłem na dół, skąd dochodziły te wszystkie hałasy. 

- Karl, amigo! Trzymaj ręce przy sobie bo jak Dream was zobaczy to zazdrosny będzie! - usłyszałem przystając w progu pomieszczenia. 

- Co ja? - spytałem zdezorientowany. 

Chwile później moje zdezorientowanie spotęgowało czyjeś rzucenie się na moją szyje. Musiałem złapać tą osobę w pasie aby złapać równowagę i się z nią nie przewrócić. 

- Tak dobrze móc cię w końcu zobaczyć Dram! - usłyszałem przy uchu dobrze znany mi, dziewczęcy głos. 

Sprawił on, że w moment się rozbudziłem i zacząłem kontaktować z rzeczywistością. Odchyliłem lekko głowę, aby spojrzeć na uśmiechniętą od ucha do ucha Måne ,  której lica zdobił dobrze widoczny rumieniec. Na ten widok sam nie mogłem powstrzymać szerokiego uśmiechu.

- Toril! - wypowiedziałem entuzjastycznie jej imię,  zamykając w szczelnym uścisku. 

- Zaraz chyba dostane cukrzycy od nadmiaru tej słodkości - powiedział sarkastycznie Quackity. 

Nie zwróciłem jednak uwagi na jego zaczepkę, gdyż jedyne co obchodziło mnie w tamtym momencie to przytulona do mnie Toril i ogarniające mnie z tego powodu niezmierne szczęście. 






Måne i Dream w końcu się spotkali! Po ponad 20 rozdziałach ale co tam! Mam nadzieję, że nie zrąbałam tego jakoś bardzo😅 Tak czy siak będę przeszczęśliwa jeśli do 11 sierpnia jakimś cudem zaobserwuje mnie jeszcze 10 osób i wybije mi równe 500. Pozdrawiam i miłego życzę💜

ibf [Dream]✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz