rozdział XXXVI

1K 104 78
                                    

Toril 

Wszystko zaczęło się jeszcze przed marketem, kiedy to jakiś typ perfidnie zajął nam długo wyszukiwane miejsce na parkingu. Quackity (który akurat siedział za kierownicą) zaczął kierować pod jego adresem masę bluzg w języku hiszpańskim dodatkowo żywo przy tym gestykulując. Na całe szczęście szybko się uspokoił, gdyż akurat zwolniło się jedno miejsce, które śmiało mogliśmy zająć. 

Wchodząc do marketu jako ostatnia zostałam zmuszona do pchania wózka bo, jak to chłopcy określili, "takie jest prawo dżungli". Nie miałam zamiaru sprzeciwiać się temu całemu prawu, więc bez dyskusji zajęłam się pchaniem tego nieszczęsnego wózka. Tak czy siak już na wstępie oddzielili się od nas Wilbur wraz z Philem, którzy skręcili w pierwszą lepszą alejkę. Chwilę później za ich przykładem podążyli Nicholas i Karl, tym samym zostawiając mnie na pastwę daltonisty, speedrunowca ADHD-owca i meksykańskiego furiata, który beztrosko władował mi się do wózka. 

- Okey Toril! Teraz cała na przód na dział z alkoholem! - powiedział Alexis wskazując mi ręką kierunek. 

- Nie ma mowy - mówiąc to skręciłam w totalnie innym kierunku. 

Chłopak jęknął z rezygnacją. Udając wielce obrażonego wyciągnął telefon i odpalił YouTube'a, na którym puścił sobie kompilacje jakiś śmiesznych filmików. Olałam jego humorki i ruszyłam na poszukiwanie potrzebnych nam rzeczy i produktów, które zapisane miałam na liście, którą wspólnie sporządziliśmy jeszcze przed wyjściem. Zaraz za mną ruszyli George i Dream.

×××

W niecałe dwadzieścia minut obeszliśmy praktycznie cały market. Wózek był zapełniony po brzegi produktami, które przygniatały Quackitiego, który nie chciał z niego wyjść. Ostatnia alejka do której zajechaliśmy była alejką ze słodyczami i przekąskami. Zaopatrzyliśmy się na niej między innymi w chipsy i żelki oraz inne słodycze, po które Alexis co chwilę wyciągał rękę z wózka. 

- O! Wilbur się ucieszy! - powiedział Dream, wrzucając do wózka cztery opakowania M&M'sów, a konkretnie z tym brązowym na opakowaniu. 

Patrząc na jego poczynania kontem oka zobaczyłam Georga, który wspinał się po pułkach, aby dostać do tej najwyższej (co swoją drogą było dziwne, gdyż na spokojnie do niej dosięgał) na której stały opakowania ze słodkimi piankami. 

- Co ty robisz, Gogy? Nie możesz wziąć tych z brzegu? - spytałam, podchodząc do niego. 

- Nie - zaprzeczył definitywnie. - Mam zasadę, że nie biorę produktów pierwszych lepszych z rzędu. 

- W takim razie mogłeś poprosić o pomoc mnie lub Dreama. Dla nas nie byłby to żaden problem. 

- Dla mnie to też nie jest problem - stwierdził beztrosko. - Poradzę sobie, okay? Jestem samowystarczalnym, silnym mężczyzną i nie potrzebuje twojej pomocy. 

- Jak sobie chcesz feministo - wzruszyłam ramionami, odwracając się do niego tyłem.

Zrobiłam to tylko po to, aby usłyszeć huk i automatycznie odwrócić się z powrotem. Wcale ni zdziwił mnie widok Brytyjczyka leżącego na ziemi wśród opakowań pianek. Za to innych przechodzących alejką już tak. Nie wspominając o ochroniarzu, który przyszedł sprawdzić co się stało. W czasie kiedy przepraszałam go za zamieszanie, Quackity zaczął śmieć się niepohamowanie, a Dream i George odkładać pianki na miejsce. 

- Jeszcze raz przepraszam za zamieszanie - powiedziałam po raz ostatni ze skruchą i zażenowaniem. 

Po moich słowach ochroniarz odszedł, narzekając pod nosem na swoją pracę. Ja natomiast spojrzałam na Davidson'a, który krył się za blondynem w obawie przed moim gniewem. Gniewem, którego właściwie nie było, gdyż i mnie rozbawiła ta sytuacja. 

- Znajdźmy resztę i zbierajmy się do kasy - zasugerowałam, na co reszta się zgodziła. 

Błądziliśmy chwilę po sklepie w poszukiwaniu chłopców. Jako pierwsi znaleźli się Sapnap i Karl, którzy rozbawieni wrzucili do wózka kilka rzeczy, na które nie zwróciłam większej uwagi. Zaraz po nich znaleźli się przy nas Will i Phlil, którzy obładowani byli niczym innym jak napojami alkoholowymi. 

- O tak baby! - uradował się na ten widok Alexis. 

- To było nieuniknione - powiedział rozbawiony Dream, poklepując mnie po ramieniu. 

Pokręciłam głową z dezaprobatą i ruszyłam w stronę kasy. Czekając w dość sporej kolejce chłopcom zaczęło się nudzić i zainteresowali się oni wystawą pieluch dla dorosłych, które stały nieopodal kas. 

- Co powiedzie na jakiś horror wieczorkiem? Weźmiemy jedną paczkę w razie gdyby nasze małe pissbaby miałoby oblać ze strachu gacie - spojrzał sugestywnie na Dreama nie kryjąc przy tym rozbawienia.  

- Miło, że się o mnie troszczysz Sapnap! Weźmy w takim razie kilka paczek, bo już mam dość tego zmieniania materacy po trzy razy w miesiącu przez twoje szczanie przez sen - Clay specjalnie podniósł ton, aby usłyszały go dziewczyny stojące przed nami. 

Poskutkowało, bo posłały im ukradkowe spojrzenia i zaczęły szeptać oraz chichotać pod nosem. 

- Ty mendo! - podburzony Nick wziął do ręki jedną paczkę i rzucił nią w twarz przyjaciela.

Blondyn w ostatniej chwili uchylił się, przez co paczka trafiła w jakąś starusze stojącą za nim. 

- O! Właśnie tego było mi jeszcze trzeba! - powiedziała kobieta, podnosząc opakowanie i wsadzając je do koszyka. 

Po tym na szczęście nadeszła nasza kolej i chłopcy zajęli się wykładaniem zakupów na taśmę. Phil żartobliwie chciał wyłożyć na taśmę również Quackitiego, jednak powstrzymał go przed tym krytyczny wzrok starszej kasjerki, która wyglądała jakby nienawidziła swojej pracy tak jak ochroniarz. Kiedy kończyła kasować nasze zakupy Wilbur rzucił na taśmę paczkę prezerwatyw. 

- Jeszcze to kochanie - powiedział, uśmiechając się w moją stronę niby zalotnie i zawieszając rękę przez moje ramie. 

- Samolubny jesteś Will - stwierdził Karl, dorzucając jeszcze dwie. 

Wzrok kasjerki w tamtym momencie był bezcenny. Mimo to nie skomentowała tego w żaden sposób i po prostu je skasowała, podając zaraz po tym cenę do zapłaty. Podziękowaliśmy jej ładnie za obsłużenie nas i zgarnęliśmy reklamówki  (a właściwie to chłopcy zgarnęli, gdyż uparli się, że "damie" takiej jak ja nie wypada się przedźwigać) i ruszyliśmy w stronę wyjścia. 

- Siara, już nigdzie więcej z wami nie wybieram - oznajmiłam, wsiadając do auta. 





Myślę, że jeszcze jakieś 2-3 rozdziały i będzie koniec historii Måne i Dreama. Pozdrawiam i miłego życzę💜

ibf [Dream]✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz