rozdział XXXV

943 98 74
                                    

Toril

Skutecznym budzikiem okazał się Karl, który spadł z kanapy na podłogę i narobił przy tym sporo hałasu, który wszystkich zbudził. Szkoda tylko, że zrobił to przed godziną ósmą rano. Tak czy siak obudziłam się że ścierpniętymi nogami i obolałym karkiem. Wszystko to między innymi przez Georga, który smacznie spał na moich nogach, oraz to, że sama w końcu zasnęłam z głową opartą o ramię Claya.

Na myśl o chłopaku w mojej głowie od razu pojawiły się wspomnienia z oglądania filmu, a raczej tego do czego prawie wtedy doszło. Przez chwilę myślałam nawet, że był to sen jednak kiedy Wilbur zaczął wrzeszczeć na Alex'a za skopanie go przez sen doszło do mnie, że to naprawdę miało miejsce. Ukradkiem spojrzałam na Clay'a, który od razu wyłapał mój wzrok. Posłał mi figlarny uśmieszek oraz puścił oczko, przez co serce zabiło mi dwa razy mocniej, a policzki zapiekły. 

- Oj Quackity, przez ciebie straciliśmy szanse na wzbogacenie się - mruknął Karl, przecierając zaspane oczy. 

- Czekaj, czekaj! Chcesz powiedzieć, że-- - Sapnap nie dokończył swojej wypowiedzi, gdyż Jacobs zaczął głośno chichotać energicznie kiwając głową. 

Reszta wyglądała na równie zadowolonych co szatyn. Natomiast ja i Dream byliśmy zdezorientowani ich krótką wymianą zdań. Nie zanosiło się jednak na to, że ktoś nam wyjaśni o co chodzi, dlatego też nie zagłębiałam się w to i wstałam z miejsca. Choć ramie Dreama jest bardzo wygodne, to spanie na siedząco (i to w dodatku na podłodze) nie zalicza się jednak do najprzyjemniejszych, czego poczułam dokładne skutki w momencie przeciągnięcia się. Z resztą nie tylko ja - chłopcy zaczęli się zbierać nawzajem z podłogi, gdyż nie dawali rady zrobić tego o własnych siłach. Biednego Georga nie udało się ostatecznie podnieść, dlatego został on pociągnięty przez Wilbura i Phila za nogi do kuchni, gdzie wszyscy ruszyli aby zjeść śniadanie. 

×××

Skłamałabym gdybym powiedziała, że śniadanie minęło nam w miłej atmosferze. Po tym jak Karl zdecydował się zjeść na śniadanie płatki, które jako pierwsze wsypał do miski, zaczęła się wielka kłótnia o to, czy jako pierwsze powinno dawać się mleko czy też właśnie płatki. Był to bardzo zażarty konflikt. Zdania były podzielone, a każda ze storn miała solidne argumenty na udowodnienie swojej racji. 

- Toril! - w końcu wytrącony z równowagi Sapnap zwrócił się w moją stronę. - Z chęcią poznamy twoje zdanie na ten temat. Najpierw mleko czy płatki?

- Mam nietolerancje laktozy - skłamałam, nie chcąc się w to mieszać. 

Szatyn fuknął coś pod nosem po czym wzmogła się kłótnia, której w dalszym ciągu przysłuchiwałam się z boku popijając owocową herbatkę. Trwała ona naprawdę długo, jak na kłótnie o taką błahostkę. Ostatecznie zakończyła się tym, że George (który specjalnie wdrapał się na blat) wylał na głowę Dreama cały karton mleka, a sam oberwał od blondyna paczką płatków w twarz. 

- To było ostatnie mleko jakie mieliśmy - zauważył Phil, patrząc z góry na wycierającego podłogę daltonistę. - W sumie to zaczyna nam brakować kilku rzeczy, więc czas chyba wybrać się na zakupy. 

Zgodziliśmy się z nim i postanowiliśmy, że wybierzemy się na nie wszyscy. Jak się okazało był to fatalny pomysł. 



Dziś jeszcze krótszy rozdział, gdyż naprawdę nie miałam weny i pomysłu o czym mogłabym w nim napisać. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe😅 Pozdrawiam i miłego życzę💜

ibf [Dream]✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz