rozdział XXIX

991 114 69
                                    

Dream

Jeszcze przed snem Toril zakupiła dla naszej dwójki bilety na możliwie najwcześniejszy lot Bergen, który miał odbyć się o godzinie siedemnastej następnego dnia - choć można powiedzieć, że jeszcze tego samego, gdyż było już po północy. Tak czy siak rankiem, przy śniadaniu, oznajmiłem reszcie, że wybieram się z Måne. Zapewne było to dla nich dziwne, jednak nikt o nic nie pytał co oczywiście było na rękę mi i Norweżce.

Jeszcze wspólnie spędziliśmy razem południe na oglądaniu komedii (która swoją drogą była wyjątkowo zabawna), aż w końcu Sapnap w asyście Karla odwiózł naszą dwójkę na lotnisko.

- Tylko proszę! Nie wracaj mi z wieściami, że zostanę wujkiem, okey? Jeszcze nie teraz - tymi właśnie słowami pożegnał się ze mną Nick.

Nadanie bagażu, odprawa oraz inne procedury poszły nam dość sprawnie. W skrócie obyło się bez jakichkolwiek komplikacji, dzięki czemu samolot wystartował bez żadnego opóźnienia.

Pomijając krzyki i płacz znajdującego się na pokładzie dziecka można powiedzieć, że lot minął nam spokojnie. Sporo rozmawialiśmy, słuchaliśmy razem muzyki czy też oglądaliśmy serial, który ściągnąłem na swój telefon przed wejściem do samolotu. W końcu na kilka godzin przed lądowaniem Toril zaczął ogarniać widoczny stres. Co chwila pogrążała się w myślach, nerwowo przegryzając przy tym wargę i bawiąc się palcami dłoni. Próbowała to ukryć, jednak wychodziło jej to dość marnie. Chcąc odciągnąć ją od uporczywych myśli o konfrontacji z ojcem która miała niebawem nastąpić, robiłem różne rzeczy - gadałem o totalnych głupotach, opowiadałem jej (w wielu przypadkach nawet nie śmieszne) żarty oraz proponowałem grę w łapki, czy też kamień, papier i nożyce. O dziwo pomagało.

W końcu jednak samolot wylądował. Nie żebym spodziewał się śniegu po kolana czy coś, ale odrobine zdziwiła mnie panująca w kraju pogoda. Tak czy siak czekaliśmy dłuższą chwilę na odebranie bagaży, po czym opuściliśmy lotnisko i złapaliśmy na parkingu taksówkę. Toril podała kierowcy adres, a ten bez słowa ruszył w drogę. Gołym okiem widziałem, że w tamtym momencie nie była zbyt skora do rozmowy, dlatego po prostu siedziałem cicho, przysłuchując się piosenką lecącym z radia i przyglądając się mijającemu krajobrazowi.

Po przeszło dwudziestu minutach taksówka zatrzymała się pod dość sporym, białym, drewnianym domem na podjeździe którego stało czarne BMW. Wysiedliśmy z pojazdu i zabraliśmy swoje bagaże. Måne westchnęła, znów zagryzając w podenerwowaniu wargę. Chcąc dodać jej otuchy złapałem ją rękę i posłałem pocieszający uśmiech. Odwzajemniła go niepewnie, po czym pociągnęła mnie w stronę budynku.

Toril

W końcu nastąpiła ta chwila. Razem z Dreamem przystanęliśmy pod moim domem. Na podjeździe stał zaparkowany samochód ojca co oznaczało też, że jest on w domu. To sprawiło, że poziom mojego stresu ostatecznie sięgnął zenitu.

Poczułam nagle jak Clay łapie mnie za rękę, przez co odruchowo na niego spojrzałam. Posyłał mi pocieszający uśmiech, dodając tym samym odrobinę otuchy. Odwzajemniłam niepewnie gest i pociągnęłam go w stronę domu. Weszliśmy do środka, nie robiąc przy tym żadnego niepotrzebnego hałasu. W przedsionku od razu pojawiła się moja mama, wycierająca swoje ręce w ścierkę. Na jej twarzy pojawiło się nie małe zdziwienie na widok Claya, jednak nie dziwiłam jej się, gdyż nie uprzedziłam, że nie wrócę w pojedynkę.

- Hej mamo - wysiliłam się na uśmiech. - Poznaj proszę Dreama! A właściwiej mówiąc Claya.

- Witam panią pani-- - chłopak zaciął się, a ja zdałam siebie sprawę z tego, że nawet nie zna mojego nazwiska.

Z pomocą jednak szybko przyszła moja mama. Uśmiechnęła się lekko i podając mu dłoń powiedziała łamaną angielszczyzną:

- Astrid Konderbergendern, jednak mów mi po prostu Astrid, dobrze? Toril wiele mi o tobie opowiadała, dlatego cieszę się, że mogę poznać cię osobiście. Szkoda jednak, że w takich a nie innych okolicznościach.

Blondyn odwzajemnił jej uścisk dłoni, jak i uśmiech. Nie śmiałam nawet wątpić w to, że ta dwójka od razu obdarzy się wzajemną sympatią, jednak i tak odetchnęłam z ulgą. Która niestety szybko minęła po usłyszeniu:

- Kogo moje oczy widzą?

Wzdrygnęłam się nieznacznie, a po kręgosłupie spłynęła mi kropla zimnego potu. Odwróciłam się w stronę głosu, który należał do nikogo innego jak mojego ojca.





Nie umiem w polsat😩 Tak czy siak życzę Wam wszystkiego dobrego w nowym roku szkolnym oraz powodzenia jutro, pierwszego oficjalnego dnia nauki💐 Możecie pochwalić mi się do której klasy idziecie😉 Pozdrawiam i miłego życzę💜

ibf [Dream]✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz