Toril
Po przywitaniu moim i Dreama (które trwało dobre dziesięć minut, gdyż chłopak nie był zbyt chętny aby mnie puścić) usiedliśmy wszyscy do stołu, aby zjeść przygotowaną przez Sapnapa, odrobinę przypaloną jajecznice. Dołączyła do nas brakująca dwójka - Wilbur, który przywitał ze mną nie obdarzając żadnym dziwnym spojrzeniem oraz George, który był tak zaspany, że nawet nie protestował kiedy dostał najbardziej przypaloną porcję jajecznicy.
- Nie wiem, mamy jakieś plany na dziś czy coś? - zagadał w pewnym momencie Karl.
- W sumie to nie zastanawialiśmy się z Nickiem zbytnio nad tym co możemy robić - przyznał siedzący po mojej prawej Dream.
- Opcji i wariantów mamy wiele, ale jeśli chcecie to możemy na dobry początek przejechać się do miasta aby pozwiedzać trochę - zaproponował wspomniany przez blondyna uśmiechając się jednocześnie w dziwnie sugestywny sposób.
Pomysł był dobry, dlatego wszyscy na niego przystanęliśmy. Po (ledwo zjadliwym jednak wykonanym z sercem) śniadaniu udaliśmy się wszyscy do pokoi, aby przyszykować się do wyjścia. Ja wzięłam dodatkowo szybki prysznic, który odpuściłam sobie przed snem, i po którym wysmarowałam się toną kremu z filtrem i ubrałam w zwiewną, pudrowo różową sukienkę sięgającą do kostek. Zaopatrzyłam się jeszcze w słomkowy kapelusz oraz chustę, która posłużyć mi miała do zasłaniania ramion - wszystko to po to, aby zasłonić się przed słońcem i ochronić przed oparzeniem. Dość uciążliwe, ale takie jest życie z bielactwem.
Kiedy już wszyscy się ogarnęliśmy, zebraliśmy się na dworze przy busie, którego Sapnap i Dream wypożyczyli, abyśmy nie musieli jeździć wszędzie na kilka aut (co przyznam było dobrze przemyślane). Droga do miasta zajęła nam lekko ponad dwadzieścia minut. Czas ten umiliło mi słuchanie chłopców, którzy postanowili urządzić sobie karaoke śpiewając każdą piosenkę, która leciała w radiu. Ja odpuściłam sobie śpiewanie, gdyż nie jestem w tym za dobra. Chłopcy zapewniali mnie, że to nic, jednak nie udało im się mnie przekonać do śpiewu.
Po dotarciu do miasta Sapnap zaparkował busa na jednym z parkingów, gdyż doszliśmy do wniosku, że zwiedzanie pieszo będzie o wiele ciekawsze i efektywniejsze. Dwójka mieszkająca w Orlando pokazywała nam wspólnie wszystko co warto zobaczyć oraz odwiedzić w okolicy. Zgiełk tego miasta odrobinę mnie przytłaczał, jednak samo w sobie było interesujące i zapierające dech w piersiach. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że mogłam tu przyjechać.
Dream
Zwiedzaliśmy miasto już od dobrych czterdziestu minut. Sapnap, Kar i Quackity wciąż w jakiś sposób się wygłupiali, zwracając na naszą grupkę uwagę innych. Co rusz również ktoś do nas podchodził prosząc chłopaków o zdjęcie. Wtedy razem z Toril odchodziliśmy na bok i udawaliśmy, że ich nie znamy, gdyż w końcu w dalszym ciągu byliśmy anonimowi w internecie.
Kiedy taka sytuacja znowu miała miejsce podszedłem do Norweżki, która zachwycona przysłuchiwała się jakiemuś starszemu mężczyźnie, który siedział na jednej z ławek i grał na akordeonie.
- O! Hej Dream! Gdzie reszta? - spytała, spoglądając na mnie z zaciekawieniem.
- Znów robią sobie z kimś zdjęcie - powiedziałem, wskazując głową ich oraz jakieś dwie pozujące nastolatki.
Białowłosa zaśmiała się cicho, zwracając swój wzrok z powrotem w stronę mężczyzny.
- Odrobinę przytłacza mnie to miasto, jednak podoba mi się tu - stwierdziła po krótkiej chwili.
- Cieszy mnie to - przyznałem z zadowoleniem. - Mamy wam jednak jeszcze wiele do pokazania.
- Cieszy mnie to - powtórzyła po mnie. przez co zaśmiałem się cicho pod nosem.
Po tym chcieliśmy wrócić do chłopaków, jednak po nich nie było śladu.
- A ich gdzie wcięło? - mruknąłem pod nosem.
Razem z Toril zaczęliśmy się za nimi rozglądać, jednak żaden z nich nie wpadł nam w oko.
- Czekaj, spróbuję do nich zadzwonić - powiedziałem w końcu, wyciągając telefon.
Najpierw zadzwoniłem do Sapnapa, jednak ten nie odebrał. Spróbowałem więc do Georga, jednak to również zakończyło się fiaskiem. Do reszty za to nie miałem numerów.
- Żadne z nich nie odbiera - mruknąłem, chowając telefon z powrotem do kieszeni.
- A więc co teraz? Chyba zaraz się tu przegrzeje przez to słońce?
- Teoretycznie powinniśmy ich poszukać, jednak jest z nimi Phil więc nie obawiam się, że miasto zniknie do wieczora z powierzchni ziemi - wzruszyłem ramieniem. - Tak więc co powiesz na jakąś kawiarnie?
- O tak! Z wielką chęcią! - odpowiedziała entuzjastycznie, na co mimowolnie się uśmiechnąłem.
×××
Zajęliśmy jeden z oddalonych stolików w środku lokalu. Toril odetchnęła z ulgą, ściągając z siebie chustę i kapelusz. Podeszła do naś średniego wzrostu szatynka, ubrana w zółty fartuch z plakietą na której pisało "Emma". Jak się od razu domyśliłem była to kelnerka, która wpatrywała się w Toril dziwnie. Z twarzy Måne wyczytałem, że nie czuje się z tym zbyt komfortowo, dlatego też postanowiłem wkroczyć do akcji.
- Możemy złożyć zamówienie? - spytałem, z wymuszonym uśmiechem.
- Ah? Tak! Jasne! - powiedziała dziewczyna, odwracając wzrok. - A więc co dla państwa podać?
- Ja poproszę mrożoną latte - oznajmiłem, nie patrząc nawet na menu. - A ty Toril?
- To samo - powiedziała nieśmiało, zakładając kosmyk białych włosów za ucho.
Szatynka kiwnęła twierdząco głową, po czym oddaliła się. Nasze zamówienie zostało zrealizowane tak szybko, że nawet nie zdążyliśmy rozwinąć żadnego konkretnego tematu. Przyniosła je ta sama kelnerka, która je odbierała. Życząc nam smacznego podała jeszcze Toril serwetkę, po czym odeszła pośpiesznie. Albinoska spojrzała ze zdziwieniem na otrzymany kawałek papieru.
- Czy ja wyglądam jakbym była lesbijką? - spytała, pokazując mi ją.
Napisana na niej była nazwa konta z Instagrama - zapewne dziewczyny, która nas obsłużyła.
- A jesteś nią? - spytałem dla pewności.
- Skądże! - zaprzeczyła od razu. - Ale to nie pierwsza taka akcja.
Mimowolnie zaśmiałem się z jej słów i poprosiłem o story time. Tak oto popijając naprawdę smaczną kawę słuchałem opowieści dziewczyny.
×××
Zatraceni w piciu mrożonych kaw i przyjemnej rozmowie spędziliśmy w tej kawiarni naprawdę sporo czasu. W końcu około siedemnastej dostałem od Sapnapa wiadomość, że czekają przy busie. Zdenerwowałem się lekko, że nie raczył odezwać się wcześniej, jednak nie dałem tego po sobie poznać. Zapłaciłem za naszą dwójkę, po czym wyszliśmy z lokalu kierując się w miejsce, w którym zaparkowaliśmy.
Już z daleka dostrzegłem popijającego białego Monstera Karla, palącego papierosa Quackitiego, rozmawiającego Wilbura, Georga i Phila oraz szczerzącego się jak debil Sapnapa. Równym krokiem podeszliśmy do nich, od razu zwracając na siebie uwagę.
- A więc tu jesteście! - sztuczne zdziwienie było wyraźnie słyszalne w głosie Sapnapa, który odezwał się jako pierwszy. - Gdzie podziewaliście się tyle czasu?
- To chyba raczej my powinniśmy o to spytać - skrzyżowałem ręce na torsie, patrząc na niego z góry. - Na chwile odwróciliśmy od was wzrok i co? Nagle zniknęliście! Mam nadzieję, że macie dobre wytłumaczenie.
- Jasne mamo, jasne - zaśmiał się Quackity gasząc wyrób tytoniowy. - Ale to może potem? Padam na ryj i zdrzemnął bym się trochę.
Pokręciłem głową z dezaprobatą, już nic więcej nie mówiąc. Norweżka za to zaśmiała się i wsiadła do wozu, którego drzwi otworzył przed nią George, który wsiadł zaraz za nią. Tak kolejno zapakowali się do niego wszyscy, aż na zewnątrz nie zostałem tylko ja i Nick, który poklepując mnie po ramieniu powiedział cicho:
- Nie musisz dziękować ziom.
CZYTASZ
ibf [Dream]✓
FanfictionToril aka Måne to streamerka, której konto na Twichu subskrybuje przeszło sto trzydzieści jeden tysięcy internautów. Jej decyzja o podjęciu się próby pobicia rekordu znanego youtubera Dreama, definitywnie była jedną z najlepszych jakie w swoim życi...