10

627 51 31
                                    

-To co zobaczysz może być trochę... Dziwne? Więc sie nie przestrasz- mruknął Sakusa wchodząc na ostatni schodek

-Nie mów do mnie jak do dziecka- fuknąłem -I mnie puść. Czuje się już dobrze. Po prostu nie chciało mi się wchodzić po schodach- dodałem

-Niewdzięczny bachor- warknął wyższy stawiając mnie na ziemi

Po chwili wyszliśmy z budynku a moim oczom ukazało się kilkadziesiąt bijących sie osób

-Omi! Gdzie jest Osamu?!- krzyknąłem przypominając sobie że przecież też tu jest

-Nie martw się o niego i przestań mnie tak nazywać. Patrz- mruknął pokazując na coś palcem

Oczywiście spojrzałem w tamtym kierunku. Osamu bez jakiegoś wielkiego wysiłku napierdalał killa osób na raz. Więc to mieli na myśli mówiąc że jest silny?

-Niestety nie wszyscy mają szczęście- westchnął -Osamu!- krzyknął zwracając tym na siebie uwagę szarowłosego

-Masz go! Jedźcie do domu! Damy rade!- odkrzyknął szarooki

-Jedziemy do domu- oznajmił brunet ruszając w kierunku motorów

-Zostawimy ich tak?- zapytałem patrząc na Sune, Kenme, Bokuto, Kuroo i Akaaahiego których też zauważyłem

-Ta. Bez problemu dadzą rade- odpowiedział czarnooki

Ruszyłem za nim. Mimo wszystko miałem złe przeczucia

-Omi!- krzyknąłem widząc Kageyame biegnącego prosto na bruneta który na szczęście w porę go zauważył unikając uderzenia

-Nie ruszaj się stąd bachorze- warknął rzucając się na Tobia

Kurwa. Co mam zrobić? Zaraz ktoś mnie zabije. Cholernie sie boje

Rozglądnąłem się wokół. Niektórzy leżeli nieprzytomni a inni ostatkami sił walczyli z Karasuno

W oddali zauważyłem niskiego chłopaka który poleciał do tyłu z nożem wbitym w klatkę piersiową obok którego stał zadowolony z siebie Hinata. Rudowłosy jednym szarpnięciem wyjął nóż z chłopaka po czym rzucił się na Kuroo

Obchodził mnie tylko ten chłopak. Białowłosy, niski... Nie ma opcji...

-Korai!- krzyknąłem biegnąc w kierunku Hoshiumiego

W moich oczach zebrały się łzy. Padłem przy niższym patrząc na jego dźgniętą kilka razy klatkę piersiową

-Korai. Trzymaj się. Zadzwonie po karetke- wyjąkałem chwytając dłoń białowłosego

-Atsumu...- szepnął

-Nic nie mów... Kurwa gdzie mój telefon?- warknąłem przeszukując kieszenie. Zrowy rozdąsek mnie opuścił a na jego mniejscu pojawiła się bezradność

Nie mam go

-Kurwa niech ktoś zadzwoni po karetke!- krzyknąłem

-Atsumu. Jest dobrze... Tylko śmierć jest trochę straszna. Poprostu mnie nie puszczaj- dodał lekko się uśmiechając

-Ś-śmierc? Przecież ty nie umierasz. Zaraz przyjedzie karetka. Nie pierdol głupot- odpowiedziałem nie trzymając łez

Musi go strasznie boleć

-Jestem taki szczęśliwy że możemy się w końcu zobaczyć...- szepnął białowłosy patrząc przed siebie

Posłałem mu jakieś niezrozumiałe spojrzenie

-Korai?- dopytałem czując stres opanowujący całe moje ciało

Chłopak poluzował uścisk dłoni który ja wzmocniłem. To się nie dzieje

Stop Fighting  | SakuAtsuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz