Dobiegliśmy na miejsce. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to walczący ludzie. Niektórzy leżeli nieprzytomni albo martwi na ziemi a inni byli bici przez przeciwników. Zszokowało mnie kiedy zobaczyłem Liama. Mimo że chłopak dobrze sobie radził moje serce na moment się zatrzymało
-Suna!- pisneła szarowłosa bezmyślnie rzucając się w tłum
Rintaro miał sie dobrze. To sie nie dzieje
-Hitomi nie idź tam! Oni chcieli nas tu ściągnąć. Wracamy!- krzyknąłem
-Atsumu kurwa lepiej żebyś miał dobry powód do bycia tu!- wrzasnął Kenma uderzając chłopaka który chyba miał zamiar rzucić się na mnie z nożem trzymanym w ręce
-Nie mogłem zostawić Hitomi. Kenma oni tego chcieli. Musimy uciekać- odpowiedziałem czując zbierające się w moich oczach łzy
-Tak. Ja to wiem. Ale ona chyba niezbyt. Jak na razie to ty jesteś ważniejszy. Osamu nie przeżyłby twojej śmierci idioto- odwarknął niższy rzucając się na kolejne osoby próbujące się do mnie zbliżyć -Dlatego musisz ją zostawić i uciekać. Liczy się twoje życie Atsumu. Osłonie cie ale błagam zrób co powiedziałem- dodał
-Nie... Nie mogę jej tu zostawić- mruknąłem
-Jeśli nie chcesz zginąć to rób co mówi- wtrącił Semi dołączając do nas
Co powinienem zrobić? Strach totalnie mnie sparaliżował. Nie potrafiłem się ruszyć
Z tego dziwnego transu wybudził mnie krzyk który był o wiele głośniejszy od tych innych
Spojrzałem przed siebie. Zobaczyłem Hitomi we krwi i klęczącego przy niej Sune
-Hitomi!- pisnąłem rzucając się biegiem w ich kierunku
-Atsumu- szepnął szatyn -Idziemy z nią do szpitala. Szybko- dodał już głośniej podnosząc szarowłosą
Czy to moja wina że pozwoliłem jej iść?
-Uważaj idioto!- usłyszałem krzyk Sakusy. Nic nie zrozumiałem aż do momentu w którym zobaczyłem przed sobą zdyszanego bruneta
-Omi!- pisnąłem nie trzymając dłużej łez
-C-co ty tu r-robisz?- zapytał padając na kolana
-Omi! Co ci jest!?- zapytałem klękając przed czarnookim
-Sakusa!- krzyknął Rintaro -Wziął to na siebie- dodał patrząc na mnie
Zdezorientowany wstałem na równe nogi. Nie... To nie może dziać się przez mnie
-Bierz Hitomi ja biorę Sakuse!- rozkazał szatyn
Jaki on jest cholernie silny. Ja już dawno straciłbym zdrowy rozsądek
Chwyciłem dziewczynę po czym ruszyłem za Suną w stronę szpitala. Zobaczyłem nóż w plecach Kiyoomiego. Poświęcił sie dla mnie?
-O-oni przeżyją, tak?- dopytałem
-Nie widzę innej opcji- odpowiedział Rintaro
-Atsumu- usłyszałem szept szarowłosej
-Wytrzymaj jeszcze chwile. Zaraz będziemy w szpitalu- wyszlochałem patrząc na jej słaby uśmiech
-Hitomi! Jestem tutaj. Wszystko będzie dobrze- wtrącił Suna podchodząc bliżej nas
-Kocham cie Rin- wyszeptała przymykając oczy
-Ja ciebie też. Najbardziej na świecie. Przestań mówić tak jakbyś miała tego nie przeżyć- odpowiedział szatyn patrząc na nią z przerażeniem w oczach
Szarowłosa nie odpowiedziała
-Słyszałaś co powiedziałem?! Zaraz będziemy w jebanym kurwa szpitalu! Wszystko skończy się dobrze słońce- dodał przyspieszając kroku co uczyniłem również ja
Nadal czułem się jakby to wszystko się nie działo. Jakbym był na jakimś filmie i wcale tego nie doświadczał. Nie czułem bólu ani zmęczenia. Chwilowo nie czułem nic
Z moich oczu wreszcie na nowo wypłynęły łzy kiedy poczułem jak zimna zrobiła się Hitomi
-Suna... Przykro mi ale ona...- zacząłem
-Zamknij się kurwa!- chłopak przerwał mi patrząc na mnie ze łzami w oczach
I tak był już za bardzo silny
-Patrz. Szpital. Już niedaleko. Słońce wytrzymaj- wyszlochał
Popatrzyłem przed siebie. Rzeczywiście znajdował się tam wspomniany budynek
-Atsumu. Jesteś naprawdę głupi- syknął Sakusa
-Przepraszam- wyjąkałem
Omi żyje
-Boże... Co się stało dzieciaki?!- po przekroczeniu wejścia szpitala od razu podbiegła do nas pielęgniarka
-Nie wiem. Niech pani ich ratuje- wyszlochał Rintaro
Wszystko leciało aż za szybko. Lekarze, mało wygodne krzesełka, operacje, płacz Suny, przekonywanie pielęgniarki żeby nie wzywała policji, aż w końcu sama policja
-Przepraszam ale ja naprawdę nie wiem co się wydarzyło- skłamałem. A może tylko w połowie?
-Jak pan się znalazł na miejscu bijatyki?- dopytał jeden z mężczyzn
-Nie pamiętam- mruknąłem
-Przepraszam ale jakim prawem państwo go teraz przesłuchują? Proszę zostawić go w spokoju. Nie widzą panowie że chłopak jest w szoku? Przez jakichś gówniarzy jego przyjaciele mogą zginąć- usłyszałem groźny ton głosu Osamu
-Jest pan rodzicem?- dopytał mężczyzna
-Jestem opiekunem prawnym- odpowiedział szarowłosy podchodząc do mnie
-Rozumiem. Skoro chłopak nie był w to zamieszany i nawet nie wie jak sie tam znalazł to wykluczamy go ze sprawy. Równie dobrze ten drugi mógł go wezwać. Nie wiemy jak było. Brak dowodów- dodał drugi
Nawet nie wiem kiedy odeszli
-Atsumu. Okej jest?- zapytał Osamu siadając obok mnie
-Nie? To wszystko moja wina- odpowiedziałem
-Nie obwiniaj się. To wina Karasuno. I tak byś jej nie powstrzymał- stwierdził starszy obejmując mnie
-Suna mnie nienawidzi- dodałem
-To Hitomi miała pilnować ciebie. Nie na odwrót. Wiedziała z czym to sie wiąże- mruknął szarowłosy -Kageyama, Hinata, Tsukishima, Yamaguchi, Nishinoya i Daichi zostali aresztowani razem z trzema osobami od nas. Udało się bez żadnych konsekwencji dla nas. No oprócz Hitomi i Sakusy- dodał
-Pan Sakusa będzie żył. Myślę że jak się obudzi to możecie iść go odwiedzić. Nie więcej niż dwie osoby, dobrze?- zapytała pięgniarka która do przyjścia Osamu była dla mnie jedynym wsparciem
-Tak. Dziekujemy- odpowiedział Osamu
-Widzisz? Będzie dobrze- dodał patrząc na mnie
-Czy to co mi napisał było prawda?- zapytałem
-Nie wiem co ci napisał ale on nie kłamie- szarooki uśmiechnął się wyciągając telefon na którym przeczytał coś po czym jego mina zmieniła się na przygnębioną
-Coś nie tak?- dopytałem
-Hitomi... Nie przeżyła tego. Nikt nie chce powiedzieć Rinowi co się z nią dzieje. Jej rodzice tu jadą a on napisał że stąd wychodzi- odpowiedział
Nie żyje... Przeze mnie?
*
*
*
*
*
*
*Miłego dniaa<33
CZYTASZ
Stop Fighting | SakuAtsu
FanfictionAtsumu po śmierci matki wyprowadza się do USA gdzie mieszka jego starszy brat Osamu którego nie widział od 8 lat. Okazuje się że szarowłosy nie mieszka sam a ze swoimi znajomymi z którymi założył gang. Jak bardzo zmieni się życie Atsumu po tej przep...