XXVII

127 22 3
                                    

- Wykluczone! Toż to szaleństwo moje dziecko! - uniosła się Cyntia. - Skąd u ciebie podobny pomysł? Czy coś złego cię tutaj spotkało? Jakaś przykrość? A dokąd niby mogłabyś pójść?

- Wybacz pani, nie to miałam na myśli. - Orana zaczęła się bronić. - Nie chciałam cię czy kogokolwiek w tym domostwie obrazić. Jest mi u was najlepiej, jak może ... tutaj na Północy być ...

- Więc w czym tkwi problem?

- Jestem dla was dodatkowym ciężarem i nie możesz pani temu zaprzeczyć. Jest nam ciaśniej, potrzeba więcej jedzenia i wody, a ja niewiele wnoszę do gospodarstwa.

- Istny nonsens! - oburzona Cyntia ponownie jej przerwała. Na myśl o tym, że to piękne stworzenie miałaby opuścić ich kryjówkę i błąkać się nie wiadomo gdzie, włos jeżył się na głowie. Nie przeżyłaby przecież dnia! Nikt samotnie nie mógłby przeżyć, a co dopiero ona: uciekinierka z Południa - toż to zakrawało na niedorzeczny żart. - Oddałaś nam, co mogłaś. Sprzedałaś większość biżuterii rodzinnej i nie zaprzeczaj, bo mąż powiedziała mi, co widział. To nie tak, że cię śledził - wytłumaczyła od razu. - Chciał mieć jedynie pewność, że nic ci się nie stanie. To dziki kraj i wielu łobuzów tylko czeka w ciemnym zaułku na okazję dla siebie.

- Orano, mama ma rację - w dyskusję włączyła się Aylin, która złapała dziewczynę za rękę. - Wiem, że jestem jedynie namiastką przyjaciółki i towarzyszki, na jaką zasługujesz, ale staram się, jak mogę. Jeśli to przeze mnie chcesz odejść ... Jeśli za dużo mówię, za bardzo ci się narzucam, to wystarczy jedno twoje słowo, a nie będę cię więcej niepokoić. Tylko nie odchodź. Błagam cię, zostań z nami! - Dziewczyna dotknęła czołem jej dłoni, kłaniając się w prośbie.

- Aylin, nie - odparła zdławionym głosem Orana. - To nie ma nic wspólnego z tobą ...

- Oczywiście, że nie - wtrąciła matka. - Chodzi o Ulana, prawda?

- To on ci coś powiedział? - Aylin podniosła się ze wściekłością wymalowaną na swojej drobnej twarzy, przez co przypominała bardziej rozzłoszczone dziecko, niż zbulwersowaną kobietę. - Jak mógł ...

- Aylin, zamilcz - Cyntia zgromiła nie tylko słowem, ale i wzrokiem swoją młodszą latorośl. A uspokoiwszy się nieco, dodała. - Nie problemem jest to, co powiedział, a to, czego nie mówi. Prawda? - z tym pytaniem zwróciła się do Orany, która wymownie odwróciła wzrok. - Aylin, zostaw nas same.

- Dlaczego mamo? - córka odburknęła z pretensją w głosie.

- Nie. Możesz zostać - do rozmowy w końcu powróciła Orana. - Ja nie wiem ... To znaczy, nie wydaje mi się, żeby moje towarzystwo było Ulanowi nadal miłe. Na Południu było całkiem inaczej - westchnęła. - Ale być może myliłam się co do pewnych spraw. Moje przywiązanie i sympatia do niego nadal pozostają bez zmian. Nadal jest mi bardzo bliski, chociaż nie rozmawiamy już tyle, co kiedyś. Rozumiem to. Sporo się zmieniło, a on nie jest tu od tego, by bawić mnie rozmową. Dla Ulana rodzina była zawsze na pierwszym miejscu. Zawsze - podkreśliła, spoglądając na przyglądające się jej w ciszy kobiety. - I ja wiem, że stanowię dla was dodatkowy ciężar.

- Czyli uważasz, że jego milczenie wynika z niezadowolenia, tak? - dziewczyna skinęła. - Po pierwsze: nawet gdyby tak było, nie jest to absolutnie żaden powód do tego, by skazywać się na pewną śmierć - perorowała Cyntia. - Po drugie: w pewnym sensie twój domysł jest słuszny. Ulan może być strapiony, ale to nie my - wskazała na siebie i córkę - jesteśmy tego powodem, a jedynie ty Orano. Wydaje mi się, że Ulan cały czas gryzie się tym, że to przez niego tutaj trafiłaś. On zna to miejsce od urodzenia, wie także, z czego zrezygnowałaś, a czego my nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Twoje przybycie i związana z tym sytuacja bardzo go zaskoczyła. Chyba nawet on sam nie byłby w stanie przewidzieć jak bardzo. Nie wie, co ma zrobić, jak się zachować i po części go rozumiem, bo żyjemy razem w bardzo ograniczonej przestrzeni. Jednak jako jego matka zapewniam cię, że nie jesteś mu obojętna. Widzę, jak na ciebie patrzy, zwłaszcza gdy ma pewność, że ty tego nie widzisz. Myślę, że on również bardzo za tobą tęsknił i nadal tęskni, jednocześnie obwiniając się o to, że znalazłaś się na Północy z jego powodu. Skarbie, daj mu więcej czasu - Cyntia dotknęła jej dłoni, lekko gładząc. - A nawet jeśli jakimś cudem jego rozmyślania pozostaną bez konkretnego efektu, ty pozostaniesz razem z nami. Na zawsze - podkreśliła dobitnie. - I nie chcę więcej wracać do tego tematu.

UtopiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz