- Orano? – cisza. – Orano, jesteś tutaj? – Rubi nieśmiało weszła do pokoju siostry, nie słysząc jednak żadnej odpowiedzi.
Łóżko było idealnie zaścielone, a obok stała spakowana walizka, na której leżała niewielka koperta. Zaadresowana była właśnie do niej. Zaciekawiona otworzyła i wyjęła niewielki liścik.
Kochana Rubi.
Wybacz moją nieobecność, ale wypadło mi coś pilnego do załatwienia. Nie czekajcie na mnie. Wrócę sama do Betli. Przeproś i pożegnaj ode mnie rodzinę, za co już teraz bardzo Ci dziękuję. Do zobaczenia w domu.
Orana.
Dziewczyna przeczytała wiadomość parę razy, nie mogąc uwierzyć w jej treść! Z pewnością list został spisany ręką Orany, ale jego zawartość? Orana, którą znała, nigdy tak nie znikała. I co też takiego pilnego jej wypadło, że musiała z samego rana zrywać się łóżka i gnać do miasta! Do obcego, ogromnego miasta!
Kopertę z listem schowała do kieszeni i pośpiesznie poszła do pokoju ojca. Zapukała cicho i weszła do środka. Zbliżyła się do łóżka, w którym leżał starszy mężczyzna. Spał, oddychając płytko i szybko, a pod jego oczami zarysowały się szare sińce. Znak, że jego organizm ponownie osłabł i wymagał spokoju.
Jak więc mogła go teraz obudzić i jeszcze dzielić się tak niepokojącymi wiadomościami? Była w kropce i nie wiedziała, jak powinna się zachować. W końcu doszła do wniosku, że nic tu po niej i powinna poszukać kogoś innego z rodziny.
Z sypialni taty udała się do wspólnej jadalni, w której zebrała się już najbliższa rodzina nowożeńców. Rubi od razu skierowała swoje kroki do siostry. Kiedy ta zwróciła się w jej stronę, dziewczyna na moment zaniemówiła, dostrzegając nieudolnie zatuszowany, spuchnięty ślad na policzku Aweny.
- Witaj kochana – siostra przywitała ją uśmiechem. – Dobrze się wczoraj bawiłaś? A jak sen? Ja z tych wszystkich emocji nie mogłam zmrużyć oka.
- Co ci się stało? – zapytała bezpośrednio i bezwiednie.
- Hm? – Awena zmarszczyła brwi, a Rubi dotknęła swoje policzka. – A, to. Pośliznęłam się na rozlanej wodzie w łazience i uderzyłam. Nic wielkiego – Awena machnęła lekceważąco dłonią. – Siadaj i się częstuj – dodała, po czym od razu od niej odeszła, zagadując wesoło kolejnego gościa.
„Dziwne – pomyślała. - Ślad nie wyglądał na poważne obrażanie, zwłaszcza po uderzeniu w twarde kafelki. Przypomniał bardziej cios, ale przecież to niemożliwe, by świeżo poślubiony mąż ją uderzył. I za co?"
Postanowiła w to nie wnikać, mając inne zmartwienie na głowie. Odszukała wzrokiem ciotki Pakity i to do niej w następnej kolejności podeszła, zajmując miejsce obok przy stole.
- Dzień dobry ciociu – przywitała się.
- Witaj Rubi – odparła wesoło ciotka. – Jak się dziś czujesz?
- Dobrze – odpowiedziała. – Ale nigdzie nie mogę znaleźć Orany.
- Może jeszcze śpi?
- Nie ma jej w pokoju.
- Więc może gdzieś wyszła – ciotka ewidentnie bagatelizowała zniknięcie Orany.
- Właściwie to zostawiał dla mnie wiadomość – odparła.
- Tym bardziej nie powinnaś się martwić.
- Niech ciocia spojrzy na ten liścik. Dla mnie nie ma on sensu.
Ciotka odłożyła sztućce i zabrała z rąk dziewczyny list. Przebiegła szybko po nim wzrokiem, po czym zwróciła.
- Tak jak mówiłam. Nie ma się czym martwić.
CZYTASZ
Utopia
RomanceOrana uważała się za szczęśliwą, młodą kobietę, której przyszłość jawiła się w jasnych barwach. Jednak ten doskonały świat, o którym marzyła, legł w gruzach w przeciągu paru chwili. A prawda o perfekcyjnym i dobrym życiu osób jej podobnych, została...