XXIII

175 23 7
                                    

Jasny, choć chłodny poranek przywitał ją na Dworcu Głównym w Stolicy. Kiedy bardzo wcześnie Luca odprowadzała ją do miasteczka, niebo było jeszcze ciemne. Obecnie dzień rozgościł się na dobre w tej części wszechświata, a wraz z nim zabiegani i zapracowani wkoło ludzie.

Niespodziewanie podszedł do niej jakiś mężczyzna, zdejmując okrycie głowy i kłaniając się, przedstawił jako wysłannik panienki Reptnin. Rubi udała się wraz z nim do przygotowanego przed stacją pojazdu. Zanurzając się w szerokie i długie ulice miasta, podziwiała nieznaną jej część Stolicy, gdzie budynki stawały się coraz niższe, za to nadal bardzo okazałe. A kiedy wysiadła z powozu, zastanawiała się, czy przypadkiem nie opuściła już miejskiego zbiorowiska i znalazła się na jego obrzeżach. Zważywszy na czas przejazdu z dworca, wydawało się to niemożliwe, dlatego należało się spodziewać, że znalazła się po prostu w obszarze bogackiej oazy zieleni, w którą wręcz magicznie, wkomponował się budynek należący do Taszy Raptnin.

Oszołomiona nowoczesnymi widokami, okraszonymi perfekcyjnymi formami i detalami, udała się za sługą do drzwi frontowych, by ogrzać się we wnętrzu wytwornej rezydencji.

Gotowa do poznania i konfrontacji z nieznaną siostrą, ruszyła ponownie za pokojówką, która podprowadziła ją pod ogromne drzwi, by następnie wpuścić do równie okazałego salonu. Kiedy drzwi się za nią zamknęły, jej oczy rozpoczęły wędrówkę po pięknych ścianach przyozdobionych portretami, minęły okazały kominek, w którym wesoło tańczyły płomyki ognia i zatrzymały się na widoku, jaki rozpościerał się na przydomowy ogród.

Słysząc dyskretne chrząknięcie, oprzytomniała, odnajdując pomiędzy kanapami kobiecą postać, która z zainteresowaniem się jej przyglądała.

„Na Patronki - jęknęła w duchu Rubi. - Jak bardzo ona jest podobna do ... Orany!"

Dziewczyna była bardzo szczupła, podobnie jak siostra. I te włosy - praktycznie identyczny kolor i struktura.

- Witaj pani. - Dobre maniery wróciły do odwiedzającej. - Wybacz mój nietakt. Myślałam, że jestem tu sama.

Dziewczyna westchnęła lekko z uśmiechem.

- Lubię wtapiać się tło - odparła tamta. - To daje poczucie bezpieczeństwa, a ja nigdy nie przepadałam za nadmierną uwagą otoczenia. Poza tym ten dom - i sama powiodła wzrokiem naokoło. - No cóż. Jest dużo za duży, ale tylko on mi został - wzruszyła ramionami.

- Jest przepiękny.

Rubi zbliżyła się do dziewczyny, dygając.

- Nazywam się Runabiana Ramnon i dziękuję ci pani za zaproszenie oraz chęć rozmowy.

- Witaj Rubi - obie spojrzały sobie w oczy. - Bo tak się do ciebie zwracają bliscy, prawda? - Nieco oniemiała Rubi skinęła głową. - Ja jestem Tasza, ale to już wiesz. Myślę, że łatwiej będzie się nam rozmawiać, zwracając do siebie po imieniu, co ty na to?

Dziewczyna jedynie skinęła głową i usiadła, robiąc to samo co gospodyni. Zaraz też zjawiła się służba, ustawiając na stoliku imbryk z ciepłą herbatą oraz kilkoma rodzajami ciast. Wszystko to wyglądało i pachniało cudownie. Tasza odprawiła pomocników, po czym samodzielnie zajęła się podaniem poczęstunku.

- Dziękuję - odparła Rubi, odbierając z jej rąk słodkości.

Ciężko było patrzeć nowo poznanej siostrze w twarz, gdyż nie podlegało dyskusji to, że obie panny były ze sobą spokrewnione. Rubi szybko odkryła, w czym jeszcze Tasza przypomina krewnych. Oczy dziewczyny... Jej wzrok ... To tak, jakby patrzeć w znane oblicze ojca. Ich ojca. Dlatego też skupiła się na jedzeniu, by w końcu móc stawić czoła znanemu nieznanemu.

UtopiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz