III

246 34 11
                                    

Sala balowa była obszernym pomieszczeniem, obejmującym dwie kondygnacje rozległej rezydencji. Pięknie i bogato zdobiona stanowiła wizytówkę tego miejsca. Jej wspaniały charakter oddawały bardzo wysokie wnęki okienne oraz błyszczące, kryształowe żyrandole. Był to w sumie kompleks trzech sali z osobnym wejściem od strony zachodniej, skąd rozpościerał się widok na wspaniałe ogrody. Do głównej auli balowej przylegała podłużna sala kominkowa, która jednak o tej porze roku była zamknięta i nieużytkowana. Trzecią stanowiła tak zwana rotunda, której plan był na bazie koła. Pośrodku niej znajdowała się majestatyczna fontanna. Czas tutaj spędzali zazwyczaj starsi uczestnicy zjazdu, niebiorący czynnego udziału w zabawie i tańcach.

Mimo wszystko, największe wrażenie na gościach robiły ogrody. Soczysta, nasycona zieleń zalewała swą barwą białe arkady. Kolumny połączone ze sobą u góry łukiem stanowiły zarówno pojedyncze, wolno stojące skupiska, jak i ustawione w rzędy budowle, będąc swego rodzaju przedłużeniem pałacu. W umiejętny sposób organizowały ład i porządek panujący w ogrodzie, jednocześnie nie przeszkadzając dzikiej roślinności w opanowywaniu kolejnych skrawków ziemi.

Ciotka nieugięcie prowadziła ją coraz to dalszymi alejkami, roztaczając przed nią wizję rychłego, nie tylko korzystnego, ale i pożądanego małżeństwa. Orana bardzo chciała, by Pakita w końcu przeszła do meritum owego wywodu. Ten dzień wyczerpał ją do cna i marzyła jedynie, o jak najszybszym powrocie do swego pokoju.

- Kochanie, postaram się tobie wytłumaczyć to w jak najprostszy sposób.

„W końcu" - jęknęła w duchu.

- Zapewne wiesz, że świat kobiety i mężczyzny różną się od siebie znacząco, dlatego też każda ze stron podziwia w tej drugiej coś odmiennego. Na czymś innym jej zależy. Może nie zawsze, ale w przypadku młodych i niedoświadczonych życiem panien, z pewnością nie jest to takie oczywiste. Usiądźmy, dobrze?

Ciotka wskazała niedużą, kamienną ławeczkę ukrytą między krzakami.

- Orano, powiedz mi, proszę, jak myślisz, co jest kluczem do szczęścia w małżeństwie?

Nie tylko treść pytania, ale także fakt, że ciotka zwróciła się do niej po imieniu, wprawiło ją w zdziwienie. Szybko jednak opanowała się i patrząc gdzieś pod nogi, zaczęła szukać w głowie odpowiedzi.

Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiała. Jej rodzice ... Rodzice... Poczuła, że serce zaczyna bić jej szybciej. Spojrzała na ciotkę, zastanawiając się, nad celem tego pytania. Czyżby chodziło o tę nieszczęsną sprawę z ich przyrodnią siostrą, kiedy to ojciec zboczył z odpowiedniego kursu? Nie miała wątpliwości co do tego, że Pakita wie, o jego nieślubnym dziecku. Swego czasu nie było nikogo, kto by o tym nie wiedział.

Ciotka uśmiechnęła się do niej pogodnie, odganiając jednocześnie te ciemne myśli i zachęciła do odpowiedzi.

- Nie jestem pewna ciociu. Miłość, zrozumienie, wspólne pasje? - zgadywała.

- Zgadza się kochana. To na pewno są solidne fundamenty pod trwały związek. A powiedz mi, czego ty oczekiwałabyś od swojego przyszłego męża?

- Szacunku, akceptacji, cierpliwości - wymieniła niezwykle szybko. „Za szybko" - pomyślała.

- Tak, my kobiety, zawsze stawiamy poprzeczkę wysoko, mężczyźni z kolei moja droga, a dokładniej ich zadowolenie z nas sprowadza się do bardziej przyziemnych rzeczy.

- Czyli jakich ciociu?

- Cielesnych moja droga.

Orana zmarszczyła brwi i rzekła:

- Chodzi o zdrowie? Chcą mieć zdrowe żony?

- Niewykluczone - ciotka starała się ukryć uśmiech. - Dobrze, chodźmy więc tym tropem. Jak sądzisz, po co im zdrowe żony? Co może dać zdrowa kobieta swojemu mężowi?

UtopiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz