Awena Ramnom oraz Fabio D'Aura
Serdecznie witają wszystkich miłych Gości
I dziękują za udział w wyjątkowej uroczystości,
Łączącej dwa serca,
Pod pieczą Patronek, w wiecznej Miłości.
Orana nie przypomniała sobie, by kiedykolwiek widziała tak nieszczere i zakłamane powitanie na tablicy przed wejściem na salę balową.
Oczywiście przyjęcie weselne zorganizowane w jednym z lepszych hoteli Stolicy, nie mogło nie uchodzić za wytworne i wielce szykowne, jednak dla niej pozbawione było koloru i czegokolwiek, co mogło mieć związek z uczuciami pomiędzy dwojgiem ludzi.
Ona sama tkwiąc u boku swojego narzeczonego, widziała oczami wyobraźni podobny nagłówek ze swoim imieniem, tylko w większej sali. Marcus jak zawsze zachowywał się poprawnie, zainteresowany jedynie tym, co istotne, czyli kontraktem. Kiedy powiedziała mu, że przywiozła go ze sobą, chyba po raz pierwszy ujrzała na jego twarzy szczery uśmiech. Zniknął on jednak z jego ust równie szybko, co zainteresowanie narzeczoną.
Było jej to obojętne, a figurowanie u jego boku męczyło ją tego wieczoru niemiłosiernie. Zmuszona była niestety trwać na swoim posterunku, gdyż nikt nie sprzyjał jej w zaistniałej sytuacji. Pakita z wujkiem Jonasem utrzymywali bezpieczny dystans, witając ją jedynie bladym uśmiechem i skinieniem głowy. Awena odebrała od niej życzenia ze sztuczną wylewnością i pocałunkiem zawieszonym gdzieś tuż nad jej uchem, a Rubi zajmowała się ojcem, który to ze wszystkich sił starał się dać z siebie więcej, niż mógł. Nic więc dziwnego, że po paru godzinach najmłodsza z sióstr odprowadziła go do przygotowanych dla rodziny państwa młodych pokoi.
Gwar rozmów i dźwięki muzyki zlewały się dla Orany w jeden żałobny ton. Zapach kadzideł oraz perfum dusił i szczypał w oczy, a żołądek zwinięty w supeł nie pozwalał na jedzenie czy nawet picie.
Czy na moim własnym weselu te melodie będą brzmiały jeszcze gorzej? - zastanawiała się, stojąc pod ścianą, gdy jej narzeczony na moment gdzieś odszedł.
Czuła się w tym wszystkim strasznie, a przecież to nie były jej zaślubiny, tylko siostry! Była coraz bardziej świadoma tego, że nie może zostać żoną Marcusa, nie tylko dlatego, że go nie kocha. Nie potrafiła udawać aż tak dobrze, jak Awena, bo nie widziała w tym sensu. Nie potrzebowała luksusów i przepychu, by czuć się szczęśliwą. W obecnej sytuacji pragnęła jedynie odzyskać dobre samopoczucie i spokój ducha. Ale jak taki tchórz jak ona, miała tego dokonać?
Nie chciała ani takiego ślubu, ani takiego małżeństwa. Nie chciała nic z tych rzeczy, które oferowała jej przyszłość. Chciała ... ponownie spotkać Ulana i chyba od ciągłego wspominania tego konkretnego mężczyzny zaczynała go widzieć na jawie.
Nagle jej ciało niespodziewanie się ożywiło, a zmysły nabrały nowego życia. Wytężyła wzrok, nie mogąc się mylić. To musiał być on!
Wyciągając szyję najmocniej, jak potrafiła, zaczęła przedzierać się w stronę bocznego korytarza, w drzwiach którego ujrzała znajomą postać.
Czy to możliwe? - jej serce tłukło się w piersi jak nowo narodzone. - Czy to na pewno był on? A jeśli tak, to dlaczego odszedł, bez uprzedniego przywitania?!
Utkwiła wzrok w plecach odległego przechodnia i zaczynając biec, pognała, nie chcąc stracić go z oczu.
- Ulanie! - zawołała, a postać, którą śledziła, jakby zwolniła kroku. - Ulan - powiedziała, gdy zrównała się z mężczyzną, stojąc na wprost niego. - To naprawdę ty! Jak dobrze cię widzieć! - dodała, a uśmiech nie chciał zejść z jej twarzy. - To niesamowite - dodała uradowana. - To naprawdę ty - szepnęła, spoglądając w jego poważną twarz.

CZYTASZ
Utopia
RomanceOrana uważała się za szczęśliwą, młodą kobietę, której przyszłość jawiła się w jasnych barwach. Jednak ten doskonały świat, o którym marzyła, legł w gruzach w przeciągu paru chwili. A prawda o perfekcyjnym i dobrym życiu osób jej podobnych, została...