Patrząc w swoje odbicie w lustrze, nie wiedziała, kogo tak naprawdę przedstawia. Nie była już dawną beztroską dziewczyną, która przyleciała statkiem wujka na cudowną papuzią wyspę. Nie rozmawiała z siostrą, gdyż ta stroniła od jej towarzystwa. Mamiła półprawdami ciotkę, by spędzać czas z jedyną osobą, której ufała w tym miejsce, a był nim do niedawna obcy mężczyzna.
Orano, gdzie się podziałaś? - pytała samą siebie i miała nadzieję, że po powrocie do domu będzie w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Że ponownie odnajdzie swoje ja. A obecnie skupiała się na przetrwaniu tego wyjazdu i powrocie do domu. Do bezpiecznej przystani, gdzie nikt nie będzie jej okłamywać i wręcz przeciwnie, szczerze wyzna, co sądzi o tak niespodziewanym zamążpójściu. Gdzieś w głębi siebie, po cichu liczyła na to, że ojciec odradzi tak szybki ożenek i zaleci lepsze poznanie Marcusa, tak by to ona była pewna swej decyzji. I z pewnością tak będzie, jeśli tylko będzie jej dane zaznajomić się z nim lepiej.
Prawdę powiedziawszy, to nie myślała o nim zbyt dużo. Sam narzeczony także się nie odzywał, nie licząc jeden krótkiej depeszy, w której poinformował wujostwo o bezpiecznym dotarciu do celu. Zapewniał także, iż odlicza dni do spotkania z przyszłą małżonką, życząc jej zdrowia i bezpiecznego powrotu do domu.
Kolejne poranki, popołudnia i wieczory wypełniły się oczekiwaniem na spotkanie z Ulanem, nieubłaganie zbliżając ją do opuszczenia pałacu. Chciała powrócić do rodziny, choć już nie tak żarliwie, jak po nieszczęsnej wizycie w pokoju Aweny. Momentami odnosiła wrażenie, że od tamtych wydarzeń minęły lata, poprzeplatane różnymi zdarzeniami.
Podobne odczucia towarzyszyły jej w stosunku do Ulana. Był od niej starszy jednie o parę lat, a z jego relacji i opowieści można by pomyśleć, że przeżył co najmniej dwa jej życia! Wątpiła, by mogła jeszcze zobaczyć tyle miejsc i poznać taką ilość ludzi, co on w trakcie swojej służby w wojsku Hospodara. Fascynował ją jego świat, a zwłaszcza to, jak on sam go widział i pojmował. Być może zarabiał na życie w kontrowersyjny sposób, ale nie określiłaby go mianem złego człowieka. Znała powody, o których więcej nie rozmawiali. Podług południowego zwyczaju, w ich rozmowach Północ pozostała tematem niewygodnym i pomijanym. Orana nie chciała oglądać na obliczu swojego ulubionego towarzysza smutku i trosk. Uwielbiała za to uśmiech, który odbijał się na całej jego twarz i zarażał ją pozytywnymi emocjami. Będąc z nim i rozmawiając, chociażby na temat nieudanej pieczeni z zeszło dniowej kolacji, czuła się szczęśliwa, odsuwając od siebie zbliżający się koniec łączącej ich przyjaźni.
Dopiero na dwa dni przed wyjazdem, kiedy to wieczorem ciotka wspomniała o konieczności wyjęcia walizek i powolnym ich zapełnianiu przez służbę, zrozumiała, że nieuniknione właśnie się rozpoczęło.
W nocy nie mogła spać, wiercąc się niespokojnie w splątanej pościeli. Tajemnicze "coś" nie dawało spokoju i nie sprowadzało się tylko o ucisku w żołądku, jaki dotychczas miewała przed ważnym spotkaniem.
Dokładnie. Spotkaniem! Może już ostatnim!
Od samego ranka spacerowała i rozglądała się po pałacu w poszukiwaniu Ulana. Chciała z nim porozmawiać, choć jeszcze jeden raz. Pożegnać się? Nie, nie. Dzień był długi, więc do tego będzie jeszcze okazja. Tak bardzo przyzwyczaiła się do tego, że to właśnie jemu zwierzała się ze swoich trosk, tak że i teraz chciała podzielić się z nim swoim kłopotem.
Przez okno wychodzące na podjazd, zobaczyła grupkę mężczyzn, zmierzając w stronę powozowni. Od razu ruszyła przez hol na zewnątrz, na oślep, wołając jego imię. Nie była pewna co do tego, czy to właśnie jego dojrzała, ale już po chwili jedna z osób zatrzymała i spojrzała w jej stronę.
„Ulan" - jej serce ponownie wpadło w radosny rytm, gdy mężczyzna zbliżył się do niej.
- Witaj, Orano. Czy coś się stało?
CZYTASZ
Utopia
RomanceOrana uważała się za szczęśliwą, młodą kobietę, której przyszłość jawiła się w jasnych barwach. Jednak ten doskonały świat, o którym marzyła, legł w gruzach w przeciągu paru chwili. A prawda o perfekcyjnym i dobrym życiu osób jej podobnych, została...