Rozdział 50

275 20 3
                                    

Louis

Pierwszy luty naszedł wielkimi krokami. Byłem mocno zestresowany płytą. Harry tego dnia miał wolne. Przez ostatnie miesiące nonstop gdzieś jeździł czy załatwiał, a ja w tym czasie nagrywałem. Miałem wielką nadzieję, że płyta wynagrodzi mu te ciągle wyjazdy czy strach, który mu towarzyszył. Bo bał się o mnie. Nie dałem mu powodów do tego, ale i tak to robił.

Z samego rana odebrałem tort urodzinowy, zapakowałem płytę z ładne pudełko i czekałem w kuchni. Zawsze obudził się koło dziewiątej. Harry też poprawił się ze spaniem. Był też tak długo czysty i to również napawało mnie dumną.

Wyprostowałem się na krześle, kiedy usłyszałem kroki. Przygryzłem wargę i czekałem aż wejdzie.

- Sto lat! Sto lat!

- Dzisiaj pierwszy już? O Jezus! - zaśmiał się i podszedł bliżej. - Zapomniałem o własnych urodzinach!

- Ja pamiętałem. Prezent na końcu! - powiedziałem, kiedy chciał dotknąć pudelka. - Bo po łapach! Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę.

- Ja w zasadzie też mam niespodziankę...

- Nie, dzisiaj jest twój dzień. Bez żadnych niespodzianek dla mnie. Tylko twój dzień.

- Nie można już tego odwołać. Zobaczysz, na pewno Ci się spodoba.

Kiwnąłem głową i podałem mu nóż, aby czynił honory i ukroił nam po kawałku tortu. Cały czas spoglądałem na zegar. Kiedy godzina dziesiąta zbliżała się ubłaganie, usłyszałem dzwonie do drzwi. Harry poderwał się pierwszy.

- Harry! To do mnie! - krzyknąłem.

- Nie! Do mnie! Zobaczysz!

- Spadaj matole! To do mnie!

Otworzył drzwi i zrobił krok do tyłu. Zerknąłem przez niego i też zaniemówiłem.

- Harry, ty cymbale - powiedziałem. - Najpierw zapomniałeś o swoich urodzinach, pakujesz łapy najpierw w prezenty, a teraz to!

- To ty się tłumacz! Co to ma znaczyć?!

Prychnąłem, zapominając całkowicie o osobach, które stały przed drzwiami. Obróciłem się i poszedłem w stronę kuchni.

- Louis William Tomlinson! Tłumacz się do cholery!

- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytałem cicho. - Dobrze wiesz, że...

Przerwała mi blond dziewczyna, która wpadła na mnie płacząc.

- Pamiętasz, jak miałem być w Rzymie? Taka była oficjalna wersja, którą miał ci sprzedać Liam. Byłem w Doncaster. Porozmawiaj z nimi, Louis... A ja porozmawiam z swoją rodziną.

Kiwnąłem głową i odczekałem chwilę, zanim ponownie się odezwałem.

- Nagrywałem płytę przez te miesiące! - powiedziałem na jednym wydechu. - Dzisiaj wyjdzie, ale przedpremierową wersję masz w pudełku!

Where the stars shine most → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz