Rozdział 51

279 19 4
                                    

Louis

Oparłem swoje łzy i spojrzałem tym razem na ojczyma. Czekałem co on ma mi do powiedzenia.

- Louis... Ja naprawdę bardzo przepraszam za te lata... Bliźniaki były małe... Ja nie umiałem się ogarnąć, a potem zjawiłeś się ty. Nie było cię przez taki czas, ale nie musisz się z tego tłumaczyć. Harry wszystko jak wytłumaczył. Cudowny z niego chłopak. Myślisz, że ty i on...?

Wyprostowałem się jak struna, słysząc te słowa.

- Skąd ty wiesz, że jestem gejem?

- Może nie jestem twoim ojcem, ale wychowałem cię. Znam cię jak mało kto i po prostu to widzę. Nie musisz się martwić. Gdyby ty i Harry... To nie będę musiał się o ciebie martwić. To naprawdę porządny chłopka. Też miał problemy, ale chyba teraz z tego wyszedł?

- Wyszedł. Pomogłem mu - powiedziałem.

- Własnym kosztem.

- Nie. Miałem po prostu dość udawania. Jak zauważyłem, że szantaż emocjonalny działa na Harrego to wykorzystałem to. Udawało się. Byłem z niego taki dumny, kiedy wyrzucał wszystkie narkotyki. Kiedy wielokrotnie był na głodzie, ale nigdzie nie poszedł. Męczył się, ale udało mu się. A teraz? To jest ten sam Harry, który był na początku kariery. Ja też potrzebowałem osoby, która mi pomoże. A nią okazał się Harry. Jestem wdzięczny matce Harrego, że zaprosiła mnie do siebie, powiedziała wszystko i odzyskałem jej syna.

- A to zdrajca!

Podskoczyłem na swoim miejscu, obracając się w stronę drzwi. Harry stał z założonymi rękami.

- A mówiłeś, że to nie moja matka!

- Mówiłem Ci, że kiedyś się dowiesz, ale było wtedy za wcześniej - powiedziałem i uśmiechnąłem się. - Odpakowałeś prezent?

- Walls jest cudowna! Chcę koncerty i kolejną płytę. Ale bez takich kłamstw! Chcę cię zobaczyć w studiu.

Obróciłem się w stronę ojczym, kiedy usłyszałem śmiech. Spojrzał tym typowym swoim "Ojciec ma rację, będziecie razem".

Where the stars shine most → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz