- Gdzie jedziemy? - zapytał chyba już po raz setny.Westchnąłem.
- Dowiesz się na miejscu.
- Po co jedziemy tam?
- Bo chce Ci powiedzieć, jak bardzo cię kocham, ale jest mi głupio zrobić to w Londynie.
- Hej! Ja też czekałem na ten moment, aby ci to powiedzieć.
Zmarszczyłem brwi, intwnsywnie myśląc. Czy ja właśnie....
- Ty mnie kochasz?! - powiedzieliśmy w tym samym czasie.
- Ale jestem głupi! - jęknąłem. - Przepraszam Louis, miałem to zrobić w wyjątkowy sposób. Wszystko zepsułem.
- Sądzę, że takie coś bardziej wpadnie w pamięć. Wyznanie miłości w samochodzie, podczas drogi w miejsce, gdzie chciało się to zrobić. Naprawdę wyjątkowe. I takie unikatowe.
Uśmiechnąłem się.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Najchętniej pocałowałbym go teraz, ale nie mogłem. Zapanowała pomiędzy nami, grała tylko muzyka, ale było to naprawdę komfortowe. Zanim padło to irytujące pytanie, które Louis zawsze zadawał.
- Gdzie jedziemy?
- Louis, masz dwadzieścia siedem lat, a zachowujesz się jak dziecko. Pytałeś się o to samo dziesięć minut temu - powiedziałem cierpliwie. - Jak dojedziemy do będziemy i zobaczysz.
- Dlaczego ty mi nic nie mówisz?!
- Bo to niespodzianka. Zobaczysz. Będzie super.
Kątem oka zobaczyłem, jak kiwa głową. Uśmiechnąłem się delikatnie i dotknąłem jego kolana.
- Łopaty tym razem nie zapomniałem.
- Dupek - powiedział pod nosem.
- Hej! Nie jestem dupkiem!
Chciał się odezwać, ale zamiast usłyszeć "Jesteś dupkiem" usłyszałem głośny pisk Louisa.
- Harry! Hamuj! Hamuj!
Zamrugałem szybko i nacisnąłem hamulec, ale to nic nie dało. Z naprzeciwka rozpędzony samochód, uderzył w nas. Jedynie co słyszałem po raz ostatni to huk uderzenia.
CZYTASZ
Where the stars shine most → larry ✔
FanfictionTam, gdzie gwiazdy lśnią najbardziej. Tam, gdzie ludzie robią ostatni krok. Tam, gdzie są ostatnie chwile życia. Tam, gdzie ich losy się odmieniły na dobre. Harry Styles, dwudziestolatek, piosenkarz, aktor. Mogło się wydawać, że miał idealne życie...